Muzyka - 5*
Ciężko ocenia się płyty przedstawiające materiał z różnych okresów istnienia zespołu. Zwykle jest to tylko przegląd dorobku grupy, bez żadnych niespodzianek. Ta Epka wyłamuje się ze schematu. Na stronie A znalazły się trzy premierowe utwory, natomiast strona B zawiera stare, lecz zliftingowane kawałki. Całość tworzy zadziwiająco spójny i - o zgrozo - ciągle aktualny obraz. Choć wszystkie utwory z płyty są zrobione fenomenalnie, to gdybym był zmuszony wybrać stronę, która zrobiła na mnie większe wrażenie, to postawiłbym na część z nowymi piosenkami. Świetnie to świadczy o zespole. Dobrze wiedzieć, że forma muzyków pozostała na wysokim poziomie.
Pierwsze przesłuchanie "Poety" na dłuższą chwilę powstrzymało mnie przed poznawaniem reszty materiału. Po prostu nie mogłem się oderwać i igła raz za razem wracała na rozbiegówkę. Gitarowy motyw kawałka, jakby uszyty na miarę dla tego tekstu, zupełnie mnie pochłonął. Nie można zapomnieć też o gwoździu programu. "Pogrom", bo właśnie o nim mowa, jest wisienką na torcie, czy też, by użyć bardziej pasującego określenia - płomieniem na wielkiej ociekającej ogniem pochodni. Jest tutaj wszystko: boskie solo gitarowe zagrane gościnnie przez Austina, kobiecy wokal, świetny tekst oraz eksplozja energii. Mam wrażenie, że to właśnie "Pogrom" był inspiracją do powstania genialnej okładki albumu. Natomiast ostatni kawałek - Stwórcy XXX - wbił mnie w fotel dużo bardziej niż pierwowzór!
Tłoczenie - 5*
Z płytami punkowymi często jest taki problem, że ich brzmienie pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście tutaj jest inaczej. Album zachwyca bogactwem dźwięków. Mastering zrobiony jest bardzo dobrze, a wszystkie smaczki, jakie zespół chciał nam przedstawić, pojawiły się w wersji analogowej. Na pochwałę zasługuje również dynamika - 45RPM robi wspaniałą robotę - oraz stereofonia, szczególnie gdy korzystamy ze słuchawek. Wydanie winylowe jest wyjątkowo solidnym produktem: płyta jest prosta, o idealnym połysku i delikatnych krawędziach. Od pierwszego do ostatniego momentu kontaktu igły z krążkiem jedyne, co usłyszymy, to kawał dobrego grania, bez żadnych niepożądanych zjawisk. W dodatku obyło się bez mycia.
Wydanie - 4 i pół *
Jestem fanem kolorowych winyli. Kiedy mam możliwość wyboru, zawsze stawiam na inny niż czarny. A jeśli jeszcze mam możliwość większego urozmaicenia w postaci splatterów, dwukolorowych czy też marmurków, to dla mnie kompletny zawrót głowy. XXX Inkwizycji dostępna jest w kolorze czarnym oraz limitowanym białym. Cieszę się, że przyszło mi dzierżyć właśnie czarny kolor, który chyba najlepiej oddaje klimat płyty. Natomiast okładka zapiera dech - jest genialna! Rozbudowana grafika znajduje się również na dodatkowych planszach umieszczonych w środku. Ilustracjom towarzyszą teksty w dwóch językach oraz zdjęcia zespołu. Płyta została umieszczona w czarnej, papierowej kopercie, co zmusza mnie do ponownego zwrócenia uwagi na problem braku folii. Dlatego z oceny odejmuję pół gwiazdki.