“Wydaje mi się że ludzie próbują słuchać tych nowszych rzeczy, a potem wszystko zatacza kolo i okazuje się, że najlepiej odnajdują się w korzeniach rocka.” Wywiad z zespołem Blues Pills.
Blues Pills to wschodząca gwiazda retro-grania, żywiołowa mieszanka starego rocka, soulu i psychodelii. Po koncercie podczas trzeciej odsłony festiwalu Days of the Ceremony, udało mi się porozmawiać z Zackiem Andersonem (bas), młodziutkim gitarzystą Dorianem Sorriaux’em i uroczą Ellin Larsson.
Maciej Złoch: Jak wspominacie zeszłoroczne koncerty w Polsce?
Dorian: Było wspaniale, chociaż pamiętam, że byłem w tamtym okresie naprawdę chory. Publiczność była nakręcona i wyszło świetnie.
Ellin: Tak, ludzie żywiołowo reagowali, publiczność była zadowolona, gdy graliśmy więc tak, było super.
Zack: Warszawa jest najlepsza, dzisiaj również była (śmiech).
Opowiedzcie proszę o początkach Blues Pills.
Zack: Wszystko zaczęło się, kiedy Ellin przyjechała do Californii, gdzie w tamtym okresie mieszkałem. Poznaliśmy sie, zaprzyjaźniliśmy i zaczęliśmy pisać wspólnie muzykę. Na początku to nie był jakiś poważny projekt, robiliśmy to dla czystej frajdy, ale potem nagraliśmy kilka wersji demo, które wrzuciliśmy do internetu. Wiele osób zainteresowało się tym, zapraszali nas na koncerty. Zaczęliśmy więc traktować to poważniej, skontaktowaliśmy się z Dorianem, gdyż widzieliśmy jego grę we Francji. Był młody, więc zaczęliśmy kontaktować się przez Facebooka, przesyłać muzykę, a on zaczął się dogrywać do ścieżek, które wcześniej przygotowaliśmy. Potem w przeciągu roku przeprowadziłem się do Szwecji, Dorian także i zaczęliśmy pracować.
A Ty Ellin co robiłaś w USA?
Ellin: Pojechałam tam na wakacje. Zostałam zwolniona z pracy, ale miałam odłożone trochę pieniędzy i postanowiłam zrobić coś spontanicznego i wyrwać się do stanów.
Dorian, masz 18 lat?
Dorian: Tak, kiedy dołączyłem do zespołu miałem 16.
Jaka była reakcja rodziny kiedy postanowiłeś przeprowadzić się do Szwecji?
Dorian: To nie było tak gwałtowne, że przyszedłem pewnego dnia i zakomunikowałem, że przeprowadzam się za granicę (śmiech). To był bardziej złożony proces, na początku pojechaliśmy w trasę po Hiszpanii i Portugalii podczas wakacji, więc szkoła nie była tutaj problemem. Potem przyjeżdżałem do Szwecji, żeby ćwiczyć z zespołem podczas prób i wpadłem na pomysł zrobienia szkoły korespondencyjnie, tak bym mógł uczyć się w domu. I pomyślałem, że mogę przenieść się do Szwecji, więc po wielu rozmowach z rodzicami w końcu się przeprowadziłem.
Jak nauczyłeś się grać na gitarze, dorastałeś w środowisku muzycznym?
Dorian: Tak, mój ojciec grał na dudach, więc dorastałem otoczony muzyką celtycką i tradycyjną, ale tata kochał również rocka i bluesa w którego mnie wciągnął, a ja szybko podłapałem bakcyla. Mój kuzyn grał też na gitarze i tak jakoś to się zaczęło.
Wydaliście 2 EP-ki, krótką koncertówkę, a większość tych numerów pojawi się na debiutanckiej płycie. Jak chcecie zaskoczyć więc swoich słuchaczy?
Zack: Te kawałki nie są takie same jak kiedyś, zostały ponownie nagrane i przearanżowane, jest dodanych wiele nowych partii. Kiedy nagrywaliśmy EP-ki, w naszym wyobrażeniu figurowały jako demówki, ale skończyło się na ich wydaniu, ponieważ tak chciała wytwórnia. My w tamtym czasie byliśmy podekscytowani i szczęśliwi, że możemy to zrobić, ale generalnie nagraliśmy wszystko sami i nie wiązaliśmy wielkich planów wydawniczych związanych z nimi. Nie przeszkadzało nam, że nie są do końca gotowe.
Ellin: Ja myślę, że to jest gratka dla naszych fanów, którzy mogą uczestniczyć w procesie rozwoju zespołu, zobaczyć ewolucję tych numerów. Dobrą strona jest też fakt, że jeżeli komuś nie spodobają się nowe wersje, zawsze może wrócić do starych.
Gdzie nagrywaliście debiut?
Zack: W studiu w Göteborgu. To był powód, dla którego nagraliśmy te numery jeszcze raz, w profesjonalnym studio zebrani po raz pierwszy wszyscy razem.
Dorian: Tak, ponieważ na EP-ce „Bliss”, kiedy dołączałem do zespołu, numery były praktycznie zaaranżowane i skończone, ja dostawałem ślady i nagrywałem swoje partie w studio we Francji, a potem odsyłałem ten materiał z powrotem.
Zack: Natomiat EP-kę „Devil Man”, którą wydaje Nuclear Blast, nagrywaliśmy praktycznie w salce prób w Szwecji i gdziekolwiek, gdzie tylko mieliśmy taką możliwość podczas ćwiczeń, a potem wysłaliśmy ścieżki do studia, które zajęło się mixem i masterem.
Kto pisze teksty, co chcecie w nich przekazać?
Zack: Za teksty jestem odpowiedzialny ja i Ellin. Każdy kawałek jest inny, ale czasami numer jest inspirujący sam w sobie i napisanie słów przychodzi bardzo szybko, szczególnie jeśli chodzi o np. jakieś wydarzenia z naszego życia. Innym razem piszemy teksty, które uważamy że są spoko (śmiech), ale niektóre są głębsze w rozumieniu.
Ellin: Niektóre są o rzeczach które nie są w porządku (śmiech).
Zack: Myślę że wychodzi na to, że piszemy w większości o tym, co uważamy za nie w porządku na świecie.
Podpisaliście kontrakt z Nuclear Blast, jak do tego doszło? Co na tym zyskaliście?
Zack: Wysłaliśmy im maila z naszym video na youtubie i krótkim opisem, w którym zachęcaliśmy do zapoznania się z naszą muzyką. Ku naszemu zaskoczeniu odpisali i stwierdzili że podoba im się to, co robimy, ale przez długi czas nic się nie działo. Nagle po 4-5 miesiącach, przyjechali zobaczyć nas na żywo podczas trasy, którą graliśmy w Niemczech i po tych koncertach zdecydowali się zaoferować nam kontrakt. Pomagają nam jeśli chodzi o reklamę, promocję.
Jak myślicie, czemu wraca moda na retro granie?
Zack: Nie wiem, ciężko jednoznacznie określić czemu. Wydaje mi się że ludzie próbują słuchać tych nowszych rzeczy, a potem wszystko zatacza koło i okazuje się, że najlepiej odnajdują się w korzeniach rocka. Mogę mówic za siebie, jak to było w moim przypadku, gdy zaczynałem się interesować starą muzyką. To było dla mnie coś zupełnie nowego, ponieważ nie miałem okazji żyć w latach 60 i 70, a jest wiele kapel z tamtego okresu, które nie zostały do końca odkryte. Zacząłem więc kopać głębiej i głębiej w poszukiwaniu nowych-starych płyt i zespołów.
Jak pozostać więc oryginalnym grając muzykę tak zainspirowaną starymi latami?
Zack: Staramy się łączyć ze sobą kilka gatunków jak psychodeliczny rock, soul, blues na swój sposób.
Ellin: Myślę, że nie powinno się wychodzić z takiego założenia, że chcę brzmieć jak ten zespół czy tamten. Jeżeli piszesz i grasz muzykę powinieneś skupić się na tym, co dla ciebie brzmi dobrze, kierować się tą konkretną nutą, melodią, która siedzi w twojej głowie.
A zdarza się wam grać numery, które potem okazują się zbyt podobne do czegoś co już powstało i ostatecznie je wyrzucacie?
Ellin: Tak, jeżeli jakieś motywy są zbyt podobne to wyrzucamy je, gorzej kiedy umkną gdzieś naszej uwadze w momencie, gdy wypuszczamy numery w świat, a potem po uświadomieniu sobie tego łapiemy się za głowę i pod nosem rzucamy dosadne “o k****” (śmiech).
Zack: Ale nie ukrywamy, że czasami ciężko zostać oryginalnym, grając taka muzykę, zawsze znajdą się ludzie, dla których to, co robisz, będzie zwykłą zrzynką tego, co już było, nigdy nie zadowolisz wszystkich.
Ellin: Z drugiej strony każda piosenka popowa w radiu jest taka sama, więc... Oczywiście czasami nam się to zdarza, ale nie na zasadzie, że kradniemy jakieś motywy.
Słyszałem że mieszkacie wszyscy razem w Szwecji w wynajmowanym mieszkaniu, prawda?
Ellin: Już nie (śmiech).
Zack: Kłóciliśmy się o to, kto ma pozmywać naczynia, a kto wynieść śmieci (śmiech).
Ellin: Zaczęło nam brakować przestrzeni, w szczególności kiedy zespół zdobywał coraz większą popularność, po trasach koncertowych każdy potrzebował więcej prywatności.
Zack: Mieszkanie ze sobą ma jednak dużo pozytywów, wiesz, jesteśmy wszyscy bardzo blisko, więc idziesz do drugiego pokoju i po prostu mówisz: stary obczaj ten riff, a potem wszyscy siadamy i go jammujemy.
Ellin: Nie rozdzieliliśmy się jednak jakoś strasznie, wszyscy dalej mieszkamy w tym samym mieście, a odległości między naszymi mieszkaniami nie przekraczają 10 minut na piechotę.
Dzięki wielkie za rozmowę
Zobacz także: Recenzja płyty Blues Pills - Blues Pills (2014)