Marcin Mieszczak: Jacku - poznaliśmy się na III edycji Vinyl Festiwalu w Chorzowie - imprezie, która już na dobre zadomowiła się na winylowej mapie Polski. Co stanowi o jej fenomenie?
Jacek Kurek: O fenomenie tego zjawiska decyduje, jak sądzę, w pierwszym rzędzie jego bezpretensjonalna uroda, oryginalność i szczerość. To naprawdę wydarzenie, u źródeł którego znajduje się troska o zachowanie tego, co piękne, przywołanie tego, co niedocenione lub zapomniane i świętowanie tego, co wzruszające i bliskie. Vinyl Fest to także przestrzeń spotkania.
Jak - w miarę na świeżo - oceniasz tegoroczny festiwal?
Tegoroczny Vinyl Fest był dla mnie naturalnym rozwinięciem idei dwóch poprzednich edycji. Potwierdził, że mamy do czynienia z konsekwentnie przemyślaną koncepcją, a przede wszystkim oryginalnym pomysłem, owocem pasji i miłości do muzyki oraz życzliwym zaproszeniem, z którego bardzo wielu gotowych jest skorzystać.
Czy masz jakieś plany lub marzenia związane z następnymi edycjami tej imprezy?
Plany to pewnie ma spiritus movens Festiwalu, Dyrektor Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w Chorzowie niezastąpiony Rafał Zaremba. Mnie natomiast marzy się, by Festiwal nadal był źródłem inspiracji, pięknych przeżyć, świętem muzyki i spotkania.
Od wielu lat jestem wielkim fanem Twojej audycji "Noc nie bez końca", w której niezwykle sugestywny sposób łączysz także muzykę rockową "drugiego obiegu", którą bardzo lubię, z tekstami literackimi i poetyckimi przemyśleniami. Skąd pomysł na takie połączenie i na taką audycję?
Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć, ale podejrzewam, że źródła tkwią w moich akademickich zajęciach. Prowadziłem je kilka lat wcześniej, zanim w 1997 r. wybrzmiała moja pierwsza audycja. Łączyłem w nich słowo, muzykę i obraz, w taki sposób, by najpierw trafić do serca, a potem dopiero do umysłu. Trwa to nadal i poszerza grono bliskich mi osób, czasem po latach najmilej mi się przypominających...
Jesteś naukowo i prywatnie mocno związany ze Śląskiem. My z kolei na Psychosondzie zauważamy, że na południu naprawdę sporo się dzieje, zarówno jeśli chodzi sklepy muzyczne jak i imprezy winylowe. Z resztą ten region był zawsze bardzo muzyczny, by wspomnieć chociażby historię polskiego bluesa. Masz swoją teorię, dlaczego to taki muzyczny region?
O tym fenomenie myślę już od lat. Napisałem nawet na ten temat niemało artykułów i przygotowałem sporo wykładów. Wciąż daleki jestem od znalezienia zadowalającej odpowiedzi. Nie odkryję Ameryki, jeżeli po prostu przypomnę, że Śląsk to bardzo muzyczna kraina o ogromnych muzycznych tradycjach zwłaszcza ludycznych. Muzyka zawsze była tu pochwałą lokalności, choć wychylała się w stronę universum, podbijając często cały świat. Dla mnie język bluesa (i okolice) to także język Śląska, bo wyraża emocje tej ziemi w sposób nad wyraz trafny. Posłuchaj The Allman Brothers Band a zrozumiesz fenomen Dżemu...
Jesteś autorem wielu książek, m.in. "Rock i romantyzm". Chciałbym przekornie zapytać o współczesnych romantyków rocka. Zauważasz takich?
Jestem przekonany, że są tacy, tyle, że ja ich jeszcze nie zdążyłem poznać.
Przy okazji warto wspomnieć o moim zdaniem przełomowym wydarzeniu: przyznaniu nagrody Nobla dla Boba Dylana za "tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni". Czy to było jakieś symboliczne zwieńczenie tego długiego "romansu" muzyki rockowej i literatury?
Mam nadzieję, że tak, ale nie tylko. Myślę, że jest to po prostu wyróżnienie dla wielkiego artysty reprezentującego pokolenia poszukujące własnego języka wypowiedzi po tym, jak pokolenia poprzednie zakwestionowały wiarygodność własnego, kształtowanego przez wieki. Mówię oczywiście o języku wartości. O pokoleniu, które reprezentuje Dylan, inny jego przedstawiciel Werner Herzog powiedział, że zostało osierocone. Dwie światowe wojny, totalitaryzmy, holocaust, ludobójstwo... Wszystko to pozostawiło zgliszcza, na których w poszukiwaniu utraconych wartości wybrzmiewała nowa muzyka i poezja... Dylana, Beatlesów, Stonesów czy The Doors...
Co Twoim zdaniem spowodowało renesans winyli, który obecnie przeżywamy?
Jakość brzmienia oraz rytuał słuchania... Ale winyle to nie tylko brzmienie, to także zapach, piękno okładek, dotyk... To chwile, w których płyta wydobywana jest z koperty i kładziona na talerz gramofonu... Nawet ów trzask pojawiający się po jakimś czasie użytkowania czarnych krążków. Przede wszystkim jednak całość tych gestów, czynności składa się na obrządek, a w istocie na wartość, czyli to, co codzienność i świętowanie czyni tak pięknym i oczekiwanym, ważnym. Takie chwile domagają się anturażu...
Dużo słuchasz płyt z winyli? Opowiedz coś o swojej kolekcji i o płytach, które darzysz szczególnym sentymentem.
Tu Cię zaskoczę... Moja dawna, niemała kolekcja znajduje się w rękach jednego z moich dawnych studentów. Owszem mam trochę płyt winylowych, ale słucham ich wyłącznie wtedy, kiedy nie jestem sam.
Podsumowując naszą rozmowę chciałbym zapytać o przyszłość winyli. Tak fajnie już będzie na stałe? (śmiech)
Tego Marcinie niestety nie wiem, zresztą w ogóle nic nie wiem o przyszłości... (śmiech)
Tak czy inaczej życzę nam wszystkim jak najlepszej... Dziękuję za rozmowę!
Więcej informacji o III edycji Chorzów Vinyl Festival.