Jak informuje The Sun, z przeprowadzonych przez Simplicity Cremations badań wynika, że jedna na cztery osoby poniżej 25 roku życia chce, aby z jej prochów wykonano płytę winylową. Połowa badanych młodych ludzi, która chciałaby być skremowana, wybrałaby transformację w diament. Nie od dziś wiadomo, że winyle i diamenty są wieczne, trzeba jednak przyznać, że to dość osobliwy sposób na pozostawienie po sobie dziedzictwa materialnego.
Według Marka Hulla, rzecznika firmy zlecającej badanie społeczne „ sposób, w jaki chcemy być zapamiętani, zmienia się radykalnie. Młodsze pokolenia z pewnością szukają bardziej twórczych i fizycznych sposobów na zapamiętanie, co jest zaskakujące, ponieważ większość ich życia będzie przeżywana w cyfrowym świecie." Warto dodać, że badania przeprowadzone były na tzw. "generacji selfie" (poniżej 25 roku życia).
Prochem jesteś, w trzask się obrócisz
Samo zjawisko tłoczenia płyt z dodatkiem ludzkich prochów jest już znane na rynku od kilku lat. Brytyjska firma Andvinyly, której właścicielem jest Jason Leach, od 2010 roku ma w swojej ofercie tego typu usługę i jak zapewnia, proces produkcji nie jest tak skomplikowany, jakby się wydawało. Wystarczy ścieżka audio i niewielka garść prochów, które dosłownie zostają wprasowane w płytę. A trzaski przy odsłuchu? No cóż, możesz być nimi Ty sam.
https://youtu.be/IKBh6ZjJlcI
O winylach z ludzkich prochów pisaliśmy już przy okazji zestawienia najdziwniejszych płyt winylowych.
Co myślicie o tych wynikach badań? Dajecie jakąkolwiek szansę takiemu trendowi czy jest to tylko interesująca, ale makabryczna nowinka z winylowego świata?