Album ukazał się już po jej nieoczekiwanej śmierci w katastrofie lotniczej 14 marca 1980 r. i z miejsca stał się bestsellerem. Czy to strata powszechnie uwielbianej gwiazdy napędziła jego sprzedaż? Niekoniecznie. Część utworów cieszyła się ogromną popularnością jeszcze za życia Anny - wystarczy wspomnieć tylko sztandarowe „Nic nie może wiecznie trwać” (przebój roku 1979) czy „Moje jedyne marzenie” (znane szerzej jako „Przetańczyć z tobą chcę całą noc”).
Te dwie, właściwie skrajnie stylistycznie piosenki, to zapowiedź sporej dawki repertuarowej różnorodności autorstwa kompozytorów tej miary co Romuald Lipko, Zbigniew Hołdys, Dariusz Kozakiewicz, Zbigniew Piszczek, Antoni Kopff i oczywiście Jarosław Kukulski. Album łączy w sobie bowiem elementy muzyki disco, klasycznego popu, synth popu czy rock and rolla. Każdy może więc znaleźć tu coś dla siebie, choć z drugiej strony – nie wszyscy będą zachwyceni tym bogactwem.
Zacznijmy od dynamicznych „My Baby Waits For Rainy Days" i „Gdzie są dzisiaj tamci ludzie” - to w końcu disco w najczystszej postaci, które w 1979 r. (a więc w momencie nagrywania materiału na longplay) przeżywało apogeum swojej popularności. Tuż obok znajduje się ascetyczna, syntetyzatorowo - gitarowa „Wielka dama tańczy sama” z „eksplodującą” dramaturgią w refrenie.
Blisko disco i początków polskiego synth popu jest „Nic nie może wiecznie trwać”. Automat perkusyjny, jednostajny beat oraz wpleciony w całość kwartet smyczkowy porywa do tańca, choć sama warstwa liryczna skłania do zgoła odmiennych reakcji. Warto w tym miejscu wspomnieć, że ta kompozycja, która wyszła spod palców Romualda Lipko, nie przysporzyła Annie sympatii wśród koleżanek po fachu. Powód okazał się być szalenie oczywisty, przyziemny i (niestety) bardzo ludzki – zazdrość. Po prostu w momencie radiowej premiery utworu w marcu 1979 r. nie było tak nowoczesnych polskich piosenek maintreamowych.
Rock and rollowe „Tak dobrze mi w białym”, autorstwa Dariusza Kozakiewicza z zespołu Perfect, pełne jest gitarowych zagrań, z którymi dobrze komponuje się przetworzony głos wokalistki, a trochę mniej - dosyć infantylny tekst. Co zresztą także można wytknąć zbliżonemu w charakterze „Nie ma piwa w niebie”.
Osobne miejsce należy się duetom. Pierwszy to spokojna, nieco uboga aranżacyjnie ballada „Ktoś między nami” wykonywana ze Zbigniewem Hołdysem. Ortodoksyjny rockman i królowa popu? Połączenie ryzykowne, ale w tym przypadku bardzo udane. Drugi to „Pozwolił nam los” - niezwykle chwytliwy przebój. Wokalistce towarzyszy tutaj Bogusław Mec nie kojarzący się raczej z tym komercyjnym rodzajem muzyki. Nawiasem mówiąc, był to ostatni utwór z repertuaru Anny, który trafił na antenę radiową jeszcze za jej życia. Po katastrofie samolotowej wstrzymano jego emisję.
W klasyczny nurt popowy wpisuje się piosenka „Moje jedyne marzenie” - dobrze zaaranżowana i z ładną harmonią, pomyślana jako odpowiednik amerykańskich popowych standardów. Klasyka gatunku, którą wprowadziły pod strzechy różnej maści zespoły weselne… Nadal świeżo brzmi „Spocząć” - nieśmiało przypominające pierwsze dokonania „właściwego” Perfectu - kompozycja Hołdysa, robiącego w piosence tzw. „drugi głos”. Piosenka trafiła na listę przebojów pr. I Polskiego Radia blisko 2 lata po nagraniu i dotarła do jej 2. miejsca!
Jeszcze większy sukces odniósł w 1982 r. utwór „Do żony wróć”, do którego słowa napisał nie kto inny tylko Wojciech Mann, który ukrył się pod pseudonimem Ewa Kolon. Ciekawostką jest to, że Anna Jantar, tuż przed wylotem na tournée do USA, zarejestrowała do niego wokal na prawie pustej ścieżce dźwiękowej. Życie dopisało tu tragiczny epilog - dogrywanie podkładu zakończyło się w momencie, kiedy piosenkarki nie było już wśród żywych... Jeśli miałbym wskazać piosenkę z płyty, po której najbardziej słychać upływ czasu, to byłaby to właśnie „Do żony wróć”. Hojnie użyty syntetyzator oraz gitarowe riffy wyraźnie trącą już myszką.
Longplay "Anna Jantar" - w ciągu 4 lat obecności na rynku - znalazł przeszło 192 tys. odbiorców, przynosząc piosenkarce pośmiertnie pierwszą Złotą Płytę. Imponująco przedstawia się liczba zawartych na nim numerów jeden. Tego tytułu „dorobiło się” łącznie 6 piosenek („Nic nie może wiecznie trwać”, „Tak dobrze mi w białym”, „Moje jedyne marzenie” - wszystkie w 1979 r., „Pozwolił nam los”, „Wielka dama tańczy sama” - obie w 1980 r., „Do żony wróć” – w 1982 r.). Z kolei do drugiego miejsca list przebojówdotarły „Gdzie są dzisiaj tamci ludzie” w 1979 r. i „Spocząć” w 1981 r.
Szkoda tylko, że album nie doczekał się godnego następcy w postaci porządnie zremasterowanej płyty CD. Dwie reedycje zaskakują na minus – materiał został zgrany z… płyty winylowej, na dodatek nadszarpniętej „zębem czasu”…
Zdecydowanie jest się czym muzycznie delektować.
Wpis gościnny: Przemysław Sobolewski
Zdjęcie główne: cozadzien.pl