Dawno nie miałem takiego - niemal namacalnego - poczucia podróży wehikułem czasu, jak wtedy, gdy zamknąłem drzwi swojego winylowego pokoju, na talerz powędrowała pierwsza z dwóch płyt recenzowanego albumu, a ja z wielkim zainteresowaniem wczytałem się w liner notes redaktora Bartosza Chacińskiego. Już od pierwszych dźwięków kompozycji „Ring Modular” Andrzeja Mikołajczaka czas zaczął się... cofać. Jednostajne dźwięki automatu perkusyjnego i subtelne - wielowątkowe i zapadające w ucho motywy wszechobecnych instrumentów klawiszowych (o których bardzo wiele interesujących ciekawostek można znaleźć we wspomnianym tekście Chacińskiego) wypełniają całą stronę A. Szczególnie intryguje posępna i tajemnicza „Nocna Eskapada”. Dziwnym zbiegiem okoliczności wraz z premierą „Echa Wielkiej Płyty” byłem w trakcie seansów serialu kryminalnego „Rojst” traktującego o tym wszystkim, co w PRL-u najciemniejsze. Z resztą taka muzyka - często będąca w istocie muzyką ilustracyjną - idealnie komponuje się z obrazem. Można więc rzecz, że to perfekcyjna synchronizacja i idealne przygotowanie do tej instrumentalnej przygody.
Wracając do bohaterów płyty... Jak powiedział mi w wywiadzie Maciej Zambon - jeden z twórców kompilacji (obok Norberta Borzyma), celowo na tym albumie zostały pominięte ówczesne gwiazdy muzyki elektronicznej: Marek Biliński, Władysław Komendarek czy Sławomir Łosowski. Jest więc dokładnie tak, jak głosi podtytuł płyty: rare, unreleased & forgotten electronic music from Poland 1982-1987. To oczywiście nie znaczy, że grają tutaj amatorzy. Utrudniony dostęp do w miarę profesjonalnego sprzętu sprawiał, że posługiwali się nim niemal wyłącznie zawodowcy, obeznani zarówno ze sceną, jak i studiem.
Druga strona to głównie Wojciech Jagielski (występujący także jako Grupa Jot). To muzyka jeszcze bardziej zrytmizowana, a do miana „przeboju” z pewnością może aspirować jego „Sałatka z bananów”. Chociaż poszczególne utwory zbudowane są na podobnym schemacie i utrzymują podobny poziom, z pewnością warto szczególną uwagę zwrócić na eksperymentalne próby Krzysztofa Dudy (a zwłaszcza oparty na dynamicznych dźwiękach basowych „Robotron”). Z kolei jedną z moich ulubionych kompozycji jest „Wewnętrzny Puls I” Mikołaja Hertala mający w sobie nawet coś z melodyki orientalnej i jednocześnie klimatu ze starych gier komputerowych.
Chociaż mogłoby się wydawać, że brzmienie poszczególnych utworów (pamiętajmy: unrelased & forgotten) będzie pozostawiać sporo do życzenia, to także pod tym kątem słuchałem płyty z dużą przyjemnością. Świetne tłoczenie, bardzo dobry mastering i tworzy się przyjemna, zniuansowana scena z pięknie wyeksponowanymi poszczególnymi ścieżkami dźwiękowymi. Dwa krążki zostały włożone do kopert i ukryte w charakterystycznym, zielonym gatefoldzie. Album ukazał się łącznie w 800 egzemplarzach.
Jeśli tylko będzie mieli jeszcze okazję nabyć „Echo Wielkiej Płyty” (co może już nie być takie proste) zróbcie to bez zastanowienia. Zafundujecie sobie wycieczkę do eksperymentalnej, zapomnianej, ale jednak trochę kolorowej - właśnie dzięki takim nagraniom - epoki.
Wydawnictwo: Very Polish Cut-Outs