Moda na lata 80. w muzyce wciąż trwa i nic nie zapowiada jej schyłku. Jak grzyby po deszczu pojawiają się na rynku kolejni młodzi artyści, często nawet niepamiętający czasów, którymi się inspirują. Tak też jest w przypadku wrocławskiego Bluszczu, zespołu założonego w 2016 roku przez braci Jarka i Romka Zagrodnych. Muzyka chłopaków nie jest jednak ślepym naśladownictwem nagrań zaczerpniętych z płytoteki rodziców. Umiejętnie poruszają się w obranej stylistyce, nie ignorując również dorobku późniejszych dekad. Bluszcz jest więc czymś więcej niż tylko grupą rekonstrukcyjną. Tworzy go dwóch poszukujących i już doświadczonych muzyków ("Nowy pop" jest ich czwartym albumem), którzy wiedzą, po co wchodzą do studia tudzież na scenę.
Siłą "Nowego popu" jest muzyczna różnorodność. Stylistycznie to album spójny, ale na pewno nie monotonny. Bracia Zagrodni nie posługują się wyłącznie jednym patentem na wszystkie swoje piosenki, dzięki czemu płyta ma odpowiednią dynamikę. Zupełnie inaczej brzmi otwarcie, czyli intrygujący i nieco posępny "Darko", a jeszcze inny klimat wprowadza chilloutowy, instrumentalny numer "Francuskie lato" (ależ on by się pięknie sprawdził w ścieżce dźwiękowej do filmu!). Znajdziemy tu także potencjalny duży przebój "Kumpel", który już teraz całkiem nieźle sobie radzi w lokalnych i alternatywnych stacjach radiowych. Również w wokalu Jarka wbrew pozorom dzieje się bardzo dużo. Choć nie dysponuje on wielkim głosem, potrafi nim okazywać różne emocje, od czułości przez luz po zblazowanie (tej ostatniej maniery akurat nie lubię). I, co także istotne, jest charakterystyczny, dzięki czemu łatwo zapada w pamięć.
Wspomniałem już o tekstach, które również są odpowiedzialne za wysoką jakość albumu. Sporo w nich przemyśleń na temat relacji międzyludzkich, a także istotnych bieżących spraw, np. kryzysu klimatycznego (numer „Lasy prywatne”, w edycji winylowej występujący podwójnie, w tym w wersji live). Jednak moim faworytem jest tekst do piosenki „Co nowego”, w którym Jarek (autor) ciekawie kreśli portret swojego pokolenia:
moi koledzy i moje koleżanki nie mają TV
nie planują dzieci, rzadko widzą dziadków
i nie kojarzą twarzy swoich sąsiadów
Winyl duetu jest bardzo dobrze wyprodukowany – osoby odpowiedzialne za miks i mastering (Marcin Mrówka i Michał Kupicz) czują ten specyficzny rodzaj grania. Przyznaję, że na wosku ejtisowo-gitarowe dźwięki Bluszczu brzmią wybornie. Mimo że Seszele Records to młody label na polskim rynku, jego realizacje w niczym nie odbiegają od płyt innych, dużo większych wytwórni. Na deser wyróżnię piękną okładkę autorstwa Marcela Bartosza, która idealnie wpisuje się w duchologiczny klimat muzyki duetu. Dobrze ją mieć w 12-calowym formacie.
„Nowy pop” ma szansę zostać ważnym i przełomowym rozdziałem w karierze wrocławskiego duetu. Odpowiadając na pytania zawarte w tytułowym utworze: Gdzie jest nowy pop? Gdzie nowe piosenki? Gdzie nowy Wodecki? Odpowiedź nasuwa się jedna: mamy przecież Bluszcz!
Wydawnictwo: Seszele Records