Pamiętam czasy swojego liceum, kiedy jeszcze pozbawieni udogodnień streamingu czy internetu w ogóle poszukiwaliśmy zapomnianych, owianych legendą płyt progresywnych: Indian Summer, Steel Mill, Arcadium. Za każdym razem była to wyprawa w nieznane i muszę z niekłamaną radością przyznać, że „Over and Out” przypomniało mi tamten - nie do podrobienia – czas.
Przygodę z najnowszą płytą Collage zaczynamy tam, gdzie życie jest tuż od finału: niepokojące odgłosy urządzeń medycznych wtopione w instrumentalne pejzaże umiejscawiają nas w samym centrum myśli bohatera, który zapada w stan śmierci klinicznej. Przyznać trzeba, że koncept nie byle jaki…
Here we are
Everything is over
What it's like
When everything is over?
To początek monumentalnej, 22-minutowej suity, która wzorem starych mistrzów zaskakuje co rusz zmianą motywów, tempa, wątków, melodii. Dość powiedzieć, że miłośnicy dźwięków spod znaku Marillion, Genesis czy Pendragon będą po prostu zachwyceni. Od razu trzeba też podkreślić, że zaletą tego wydawnictwa jest kapitalne brzmienie, z bardzo solidnym dołem, szeroką sceną i ujmującą dynamiką. Kolejnym ważnym aspektem, na który koniecznie trzeba zwrócić uwagę i który zapewne przysporzy grupie nowych fanów, są piękne melodie. Zarówno w suicie, jak i pozostałych utworach są wszechobecne. W zasadzie można je napotkać na każdym kroku, a to naprawdę duży plus.
Już po paru minutach „Over and Out” mamy świadomość, że obcujemy z dziełem kapitalnych instrumentalistów: piękne, zróżnicowane partie gitarowe Michała Kirmucia, trzymający wszystko w ryzach bas Piotra Witkowskiego, niezwykle sugestywne dźwięki klawiszy (a zwłaszcza Hammondów) Krzysztofa Palczewskiego oraz wszechobecna perkusja Wojtka Szadkowskiego, który - jako jedyny z muzyków - jest w Collage od „baśniowych” początków. Za studyjnym mikrofonem bardzo przekonująco debiutuje w zespole znany wcześniej z zespołu Quidam Bartek Kossowicz. Wrażenie wirtuozerii potęguje się z każdą minutą - zarówno w mocniejszych fragmentach, jak i tych lirycznych czy momentami wręcz akustycznych.
Chociaż można zaryzykować stwierdzenie, że „Over and Out” to opus magnum tego albumu, kolejne ścieżki są równie wciągające. Mam tu na myśli zwłaszcza niezwykłej urody balladę „One Empty Hand”, opartą na przejmującym, pełnym melancholii motywie klawiszowym i delikatnie prowadzonym wokalu Kossowicza. Ciekawym urozmaiceniem jest wykorzystanie chóru dziecięcego w refrenie „What About the Pain (A Family Album”). Z kolei w utworze „Man in the Middle” gościnną solówkę gitarową zagrał Steve Rothery z Marillion.
Samo wydanie płyty także zasługuje na pochwałę. Winyle zostały wpierw umieszczone w wyściełanych folią czarnych kopertach, a następnie w starannie przygotowanym gatefoldzie wypełnionym tekstami piosenek. Okładkę zdobi reprodukcja obrazu „AG76” Zdzisława Beksińskiego. To jeszcze bardziej potęguje niezwykłość i wrażenie spójności całego wydawnictwa.
Wydawca: Mystic Production
Płytę można kupić tutaj.