Imię i nazwisko:
Maciej „Risky” Kopeć
Rocznik:
1980
Płyty winylowe zbieram od…
późnych lat 90-tych, więc można uznać, że ponad 20 lat. Kontakt jednak z tym nośnikiem miałem już znacznie wcześniej, bo w domu od małego miałem gramofon, na którym słuchałem bajek czy popularnych płyt z kolekcji mojej mamy. Mam wrażenie, że analogowe brzmienie jednak towarzyszy mi od zawsze, po winylach były przecież kasety, potem krótki etap CD i znów powrót do analogów.
Obecnie mam w kolekcji…
ok. 3000 razem z 7”. W międzyczasie sprzedałem część niesłuchanych płyt, spora część zasiliła też półki sklepu, który prowadzę od 3 lat. Na przestrzeni tych lat gusta muzyczne się na tyle zmieniły, że ze sporą częścią musiałem się po prostu rozstać.
Pierwsza (świadomie kupiona) płyta winylowa…
to zdaje się Dj Shadow „Preemptive Strike” na Mo Wax. Fascynowała mnie wtedy scena brytyjska, trip hop, downtempo czy szeroko pojęta elektronika i tak natknąłem się na producenta z Kalifornii, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, a płytę na półce mam do dziś.
Winylowy Święty Graal w mojej kolekcji to…
Pierre Dutour „Aquarius” pewnie dlatego, że jest to dość rzadka, a w zasadzie nie do kupienia aktualnie płyta z nurtu, którym fascynuję się od lat czyli library music. Wiąże się z nią też fajna historia, bo pochodzi z kolekcji mojego dobrego znajomego, diggera, który na co dzień mieszka w Wiedniu. Pewnego dnia, gdy przyjechał do polski zaproponował mi wymianę na kilka innych płyt, bo ta akurat mu się dublowała i tak trafiła do mojej skromnej kolekcji.
Najładniej wydana płyta winylowa w mojej kolekcji to...
Nie jestem gadżeciarzem i szczególnie nie zwracam uwagi na to, jak płyta jest wydana. Nie imponują mi boxy, kolorowe winyle czy splattery, ale mam w kolekcji jeden wyjątek. Podczas koncertu nabyłem sobie limitowany box EABS „Slavic Spirits”, a po koncercie zebrałem podpisy wszystkich członków zespołu. Taka miła pamiątka po rewelacyjnym koncercie.
Płyty winylowe szczególnie lubię za…
ich format i jakość, chociaż współczesne wydania pozostawiają wiele do życzenia. Nie chce tu generalizować, ale stare wydania brzmią zdecydowanie lepiej i jakoś bardziej mnie pociągają. Znacznie odbiegają jakością od wydań współczesnych.
Płyty winylowe zazwyczaj kupuję w…
zaprzyjaźnionych sklepach, wytwórniach i od kolegów z którymi współpracuję od lat przy organizacji imprez winylowych. Wymienię tu kilku mi najbliższych: Trzaski, Święty Spokój, Winylownia, Asfalt Shop, Side One, Płyty Gramofonowe, Plays.pl, Black Market, Downtempo City Funk, Antykwariat Grochowski, Antykwariat Tamka, Gusstaff Records, Antena Krzyku, Astigmatic Records, U Know Me, Nowe Nagrania. Czasem zdarza się również zamówić coś przez Discogs, gdy „choruje” na dany tytuł w starym pressie i nie mogę go dostać w kraju.
W Berlinie mam też fajne źródło jeśli chodzi o płyty używane, ale ze względów biznesowych tym kontaktem się nie podzielę. Najbardziej jednak lubię digging fizyczny, którego ostatnio bardzo mi brakuje. Przez pandemię niestety jest to utrudnione. Brakuje wyjazdów do innych państw takich jak Niemcy, Holandia, Szwecja czy Anglia, gdzie z łatwością można znaleźć tytuły, których brakuje na rodzimym rynku.
Mój/Moja winylowy/a bohater/ka to…
Wojtek Żdanuk i Piotr Pytkowski, którzy pod koniec lat 90-tych prowadzili wspólnie kultowy Record Head Shop – pierwszy, porządny sklep płytowy, który powstał w Warszawie w podziemiach pod klubem Remont przy Rondzie Jazdy Polskiej. Można w nim było nabyć tytuły z zachodnich dystrybucji i płyty, których nigdzie nie dostałbyś w naszym mieście. To od nich wiele się nauczyłem, spotykałem i poznawałem ciekawych ludzi, rozwijałem muzyczne horyzonty. Pamiętam te czasy, gdy Tytus z Asfalt Records przynosił tam swoje pierwsze wydawnictwa, jeszcze na kasetach.
Sprzęt, na którym odtwarzam winyle, to…
mało imponujący setup… Są to dwa Technicsy 1210 MK2, mikser Urei 1601S, amplituner Pioneer SX305 RDS i głośniki Jamo Studio 120 Limited. Powoli przymierzam się do zmiany sprzętu, ale nie jest to aktualnie priorytetem. Trochę też boje się wchodzić w świat audiofilski, bo może mnie to pochłonąć, jak w przypadku zbierania płyt. Warunki mieszkaniowe i finansowe również mnie nieco blokują, więc pocieszam się tym co mam i buduję dalej kolekcję, bo to jest moim głównym priorytetem i pasją.
Najlepiej brzmiąca płyta winylowa w mojej kolekcji to…
ciężko wybrać tą jedną jedyną, ale cenie sobie brzmienie starych wytwórni takich jak: Blue Note, Impulse czy Verve. Bardzo lubię „Love Supreme” Johna Coltranea, we wczesnym japońskim tłoczeniu z 1967 r.
Najbardziej wymarzona płyta do mojej kolekcji to…
pierwszy press Pharoah Sanders „Pharoah”.
Przyszłość winyli to…
Historia wielokrotnie lubi zataczać koło, więc będą to kolejne upadki i wzloty tego nośnika, ale ludzie, którzy zarazili się jego magią, zapewne nadal przy nim pozostaną. CD aktualnie jest bardzo tanie, winyl idzie w górę, a dystrybutorzy zapowiada podwyżki nowych płyt, stare również nie tanieją. Wiele osób twierdzi, że to CD znów podbije rynek. Z drugiej strony na winyl panuje ogromny hype, który tak szybko zapewne się nie skończy. Czas pokaże…
foto: Jakub Pulchny