Imię i nazwisko:
Mariusz Dąbrowski
Rocznik:
1979
Płyty winylowe zbieram od…
Wszystko zaczęło się w połowie lat 90. W czasie, kiedy większość fanów muzyki zachłysnęła się nowością, jaką były płyty CD, ja totalnie zwariowałem na punkcie winyli. Szybko zrozumiałem, że to jest najlepszy pomost do świata muzyki.
Obecnie mam w kolekcji…
Nie posiadam zbyt wielu CD czy kaset, w zasadzie jestem w pełni wierny winylom. Pierwsza część kolekcji to muzyka polska. Dzięki temu, że swoją przygodę z tym nośnikiem rozpocząłem jeszcze przed „winylowym boomem”, to szczęśliwie zebrałem większość tych płyt z rodzimego rynku, które obecnie noszą miano polskich „białych kruków”. Udało mi się skompletować m. in. kolekcje Arstonu czy Klubu Płytowego Razem. Wyszukiwałem także winyle polskich wykonawców wydanych za granicą, jak choćby: Budka Suflera "American Tour" ze znakomitym „Lifeline” czyli „Jolką, Jolką” zaśpiewaną przez Krzysztofa Cugowskiego po angielsku, belgijski Kat – "Metal And Hell", francuski Kryzys - "Kryzys", brytyjski picture disc Republiki "1984", psychodeliczno – progresywny "Strange Is This World" Niemena, "Lola" Zbigniewa Namysłowskiego wydana przez Deccę, czy amerykański bootleg Jacka Kaczmarskiego "Chicago Luty 83 Live".
Pozostała część kolekcji to około 2,5 tys. płyt wykonawców zagranicznych, z gatunkową mieszanką od jazzu, progresywnego rocka, bluesa, reggae, punk rocka przez pop, ambient, elektronikę do ciężkiego metalu. Staram się, by na moich półkach nie było płyt przypadkowych, a tylko te, które w jakiś sposób odbiły na mnie swoje piętno. Szczególnie cenię wydawnictwa z początku lat 70. i wczesnych 90., gdzie moim zdaniem te dwa okresy to najlepszy czas w historii muzyki popularnej.
Pierwsza (świadomie kupiona) płyta winylowa…
Pierwszy mój winyl dostałem akurat w prezencie i było to TSA - "Live", ale pierwsza „nówka” kupiona w sklepie, to było Acid Drinkers – "High Proof Cosmic Milk" w Acid Shopie w Poznaniu.
Winylowy Święty Graal w mojej kolekcji to…
Zawsze bardzo ceniłem polską muzykę i mimo, że przez lata wylądowało na moich półkach wiele wspaniałych zachodnich płyt, to jednak gdybym miał się pokusić o wskazanie tego, co jest tym moim największym winylowym skarbem, to chyba było by to „czarne” TSA "Heavy Metal Rock – Materiały Prasowe", czyli promocyjne wydawnictwo dla dziennikarzy z 1983 r., które oprócz specjalnej unikatowej czarnej okładki z autografami, zawiera: dwa albumy, trzy single, notatkę prasową, promocyjne naklejki, zdjęcie zespołu i życzenia od wydawcy. Na podobnej zasadzie firma Polton wydała album "Nowe Sytuacje" Republiki, którego też jestem szczęśliwym posiadaczem.
Najładniej wydana płyta winylowa w mojej kolekcji to…
Staram się, by wydawnictwa Hussar Records były zrealizowane tak, by były ozdobą winylowych kolekcji, także i mojej, ale nie mi to oceniać. Osobiście bardzo mi się podoba reedycja Kat "666 / Metal And Hell" wydana w USA w 2007 r. Wydawca zadbał, by w gatefoldzie znalazły się: żółto-czarny splatter, picture disc, plakat, naklejka i naszywka, a wszystko to w bardzo fajnej jakości. Nie mówię tu o brzmieniu, bo jak wiemy picture disc z reguły ma lekkie szumy w tle, ale całość prezentuje się naprawdę nieźle.
Płyty winylowe szczególnie lubię za to, że …
Traktuję winyle jak coś więcej niż tylko jeden z nośników muzyki, dla mnie są najlepszym mi znanym „wehikułem czasu”. Jako ważna część narodzin muzyki popularnej zawierają wszystko to, co w niej najważniejsze, najcenniejsze. Trzymając w ręku np. pierwsze wydanie "Kind Of Blue" Milesa Davisa czy debiut Black Sabbath zawsze wyobrażam sobie, jak te płyty stały na ówczesnych półkach sklepowych, jaki miały wpływ na ludzi, którzy je kupowali. Ponadto myślę, że odsłuch płyty winylowej w odniesieniu do np. streamingu, jest znacznie bogatszy w emocje. Można by się pokusić o porównanie do fotografii, album z wydrukowanymi zdjęciami ogląda się całkiem inaczej niż plik ze zdjęciami na komputerze. Jest tu inny poziom skupienia.
Płyty winylowe zazwyczaj kupuję w…
Od czasu, kiedy otworzyłem sklep z płytami, to w zasadzie w pełni zaopatruję się już tylko u prywatnych kolekcjonerów i znajomych handlarzy, ale kiedy tylko mam okazję, to zawsze lubię ten dreszcz emocji podczas przeszukiwań skrzyń na giełdach czy pchlich targach, bo nigdy nie wiadomo, na co można trafić.
Mój winylowy/a bohater/ka to…
Tak naprawdę, to każdy fan muzyki i płyt winylowych jest w pewien sposób takim bohaterem, bo kiedy w latach 90. wydawało się, że czas czarnego krążka minął bezpowrotnie, to właśnie dzięki nim winyle odrodziły się i to z podwójną siłą.
Sprzęt, na którym odtwarzam winyle, to…
Udało mi się złożyć dość klasyczny zestaw: gramofon Linn Sondek LP12, wkładka MC Dynavector DV-20X, „kaloryfer” czyli lampa Bewitch, przedwzmacniacz Edwards Audio, kolumny Focal 716s. Szczególnie jestem zadowolony z gramofonu, który ma dość wielu zagorzałych zwolenników, a ja szybko do tego grona dołączyłem.
Najlepiej brzmiąca płyta winylowa w mojej kolekcji to…
Może wielu zaskoczę, ale do demonstracji jakości brzmienia zawsze używam pierwszego wydania kompilacyjnej płyty Boba Marleya "Legend", która moim zdaniem zrealizowana jest perfekcyjnie i pozwala doświadczyć znakomitej przestrzeni muzycznej. Bardzo podoba mi się też brzmienie wspomnianej wcześniej Budki Suflera "American Tour".
Najbardziej wymarzona płyta do mojej kolekcji to…
Prawdę mówiąc chyba nie ma takiego winyla. Większość z płyt, które przez lata wywarły na mnie największy wpływ, już stoi na mojej półce. Na pewno nie obraziłbym się gdybym zdobył pierwsze wydanie Fuzzy Duck "Fuzzy Duck" z 1971 roku, ale jakoś nie szukam go namiętnie. Mało to prawdopodobne, ale kto wie - może kiedyś się gdzieś trafi.
Mam jednak marzenia wydawnicze. Wiele albumów szczególnie z lat 90. nie było nigdy wydanych w tym formacie, a spora część tych, które doczekały się winylowych reedycji, delikatnie mówiąc niestety jest daleka od tego, jak moim zdaniem powinno się wydawać winyle. Chciałbym, by jakaś część tych tytułów trafiła pod nasze skrzydła wydawnicze, a z pewnością będą zrealizowane tak, by były dumą zespołu i ozdobą winylowych kolekcji fanów.
Przyszłość winyli to…
Myślę, że powrót winyli ma dużo silniejsze podłoże niż tylko przejściowa moda i że tym razem zostaną już z nami na dobre. Z pewnością doczekamy się wielu wspaniałych wydań, osobiście czekam na winylową wersję Camel "Harbour Of Tears".
zdjęcia: Mariusz Dąbrowski