Tymczasem kilka tygodni temu, dzięki radiowemu koledze, Bogdanowi Frymorgenowi, poznałem młodego, 45-letniego rosyjsko-greckiego dyrygenta, Teodora Currentzisa i jego rosyjski zespół - Musica Aeterna. Może wydawać się Państwu, że piszę o rzeczach, które mogą zainteresować tylko niewielką grupę czytelników, ale proszę czytać dalej – postaram się wyjść z kręgu wiedzy specjalistycznej.
Otóż Currentzis jest objawieniem współczesnego świata, który potrzebuje wyrazistych postaci, wyróżniającej się muzyki, potrzebuje celebrytów. A 45-letni Teodor spełnia wszystkie te oczekiwania. Fotografuje się na koniu, jak Putin, dyryguje w glanach i podkoszulku, jego ekspresja zakrawa na megalomański teatr. Zachowawczych melomanów to bulwersuje i odrzuca, ale tych, którzy potrafią przejść ponad formę – treść zadziwia. W czasach, kiedy dyrygent ma dla orkiestry zaledwie kilkanaście godzin w tygodniu, ma do czynienia ze związkiem zawodowym orkiestry, musi szanować równość płci i przestrzegać prawa pracy – stworzenie zespołu wybitnego jest po prostu niemożliwe. Tylko dyrygenci – dyktatorzy osiągali oszałamiające sukcesy: Karajan, który niemal zamęczył zespół berlińskich Filharmoników, Szell, który otrzymał dyrygenturę mało znanego zespołu z Clevland, a zrobił z niego światowy zespół. Tylko wtedy, kiedy od pracy krwawią palce skrzypków, kiedy fagocista umiera z braku oddechu, a powtarzane setki razy fragmenty kompozycji śnią się orkiestrze koszmarem nocnym – tylko tak można stworzyć wybitny zespół. Dzisiaj to często objazdowy cyrk, kiedy dyrygent ma całe cztery dni na próbę z orkiestrą, której nie zna, ani ona jego; gdy kontrabasista niespokojnie spogląda na zegarek, bo z pianistą mają o 21:00 fuchę klubową - muzyki nie da się stworzyć tak, by ją przeżywać.
Currentzis przez kilka lat, zanim stworzył Musica Aeterna, kierował Orkiestrą Teatru i Opery w Nowosybirsku - miejscu, gdzie miał władzę absolutną. W dzisiejszej Rosji władza absolutna nie dziwi i jest chyba wpisana w ten naród.
Tworząc własny zespół, Currentzis nawiązał z nim absolutnie partnerskie relacje. W tej muzyce jest jedność i radość, że ciężka praca przynosi tak doskonałe efekty. Muzycy pokochali ekspresję dyrygenta, a ten przez być może nadmierną ruchliwość, która niektórych drażni, ma niezwykłą więź z każdym w orkiestrze. Każdy, nawet ostatni skrzypek, jest dla niego równie ważny. Dla mnie jest absolutnym objawieniem. Na nowo zinterpretował świat skostniałej klasyki, dał mu życie godne XXI wieku.
Ta fascynacja oczywiście zakończyła się winylowymi zakupami, choć wspomniany Bogdan namawiał, bym słuchał ze streamingu. Próbowałem, ale nie umiem.
Niewątpliwie za audiofilskie uznać należy Requiem Mozarta, wydane na dwóch płytach. Odtwarzane z prędkością 45 obrotów na minutę. Przekazuje emocje, jakich dawno nie doznałem. Zdaje się, że udało mi się kupić jeden z ostatnich egzemplarzy. Za tym poszła Symfonia Mahlera i Czajkowskiego.
Ale zanim Państwo wydadzą pieniądze, proszę zobaczyć i posłuchać.
Wojciech Padjas - dziennikarz muzyczny w RMFClassic oraz właściciel sklepu Vinylspot.