Wywiady

Sad Smiles: rockowo o blaskach i cieniach dojrzewania

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
29.05.2025

„Każdy utwór jest gatunkowo dopasowany do tematu, który podejmuje” – mówi grupa Sad Smiles o swojej debiutanckiej płycie „Bunt”. To mocno gitarowy i wielobarwny koncept album, który podsumowuje licealny okres w życiu młodego człowieka. Co ciekawe, premiera krążka zbiegła się w czasie z egzaminami maturalnymi zespołu. Członków Sad Smiles – Szymona Jarmułę, Tymona Łuszcza i Filipa Abrama – pytamy nie tylko o „Bunt” i znaczenie poszczególnych piosenek, ale również o powracającą modę na rock alternatywny.

Jakub Krzyżański: Wasz zespół jest nazywany nadzieją polskiego rocka alternatywnego. Czy w związku z tym czujecie pewną odpowiedzialność albo wręcz poczucie misji, by taka muzyka zdobywała na naszym rynku coraz większy rozgłos?

Tymon Łuszcz: Według mnie trochę tak. To muzyka, która nas bardzo „jara”, jeżeli chodzi o słuchanie czy też granie i staramy się nią zarażać ludzi w naszym wieku. Rock alternatywny przekazuje dużo fajnych wartości, szczególnie dla młodzieży, więc tak, jest to pewnego rodzaju misja. Zwłaszcza że widzimy zanik takiej muzyki w radiu, które często promuje syf wlatujący lewym uchem, a wylatujący prawym.

Filip Abram: Dodam od siebie, że dobrze się wstrzeliliśmy czasowo z naszą muzyką, bo widać, że coraz więcej osób chce wracać do alternatywnego rocka. Rośnie liczba podobnych kapel, więc coś się zaczyna w tej kwestii zmieniać.

Szymon Jarmuła: Mam wrażenie, że ludzie zaczynają szukać melodii i żywych instrumentów. Pokazuje to nawet fakt, że raperzy zaczęli śpiewać i zapraszać do swoich utworów gości spoza swojego gatunku, któremu jednak melodii brakowało. Czujemy misję popchnięcia tego dalej i szerzenia czegoś wartościowego.

Chociaż jesteście bardzo młodzi, bo w tym roku przystępowaliście do matury, to gracie razem już 6 lat. Przez ten czas odnieśliście sporo sukcesów i zagraliście kilka ważnych koncertów. Czy możecie wskazać jakieś jedno wydarzenie, które było kamieniem milowym na Waszej drodze?

Szymon: Każde zagranie na dużym festiwalu było i jest u nas trochę kamieniem milowym, bo po każdym takim wydarzeniu zdobywamy coraz większy rozgłos.

Tymon: Na pewno takim punktem zwrotnym było wygranie Jarocina – to nam bardzo dużo dało, zyskaliśmy przy naszej nazwie taki „laur konsumenta” (śmiech).

Filip: Często dostajemy takie pytanie i jakby prześledzić wszystkie nasze poprzednie wywiady, to chyba za każdym razem odpowiadam inaczej. Ale jeśli miałbym wskazać jedno takie kluczowe zdarzenie, to byłaby to pierwsza edycja Great September w 2022 roku, czyli jeszcze przed wspomnianym Jarocinem. Tam nie było żadnego konkursu, ale odkryło nas dużo osób z branży, odbyliśmy wiele rozmów na temat płyty i właściwie wszystko się zaczęło rozkręcać.

Tymon: To pokazuje, jak długo pracowaliśmy nad płytą, skoro już w 2022 pojawił się jej temat.

Debiutancki album „Bunt” to na pewno kolejny ważny moment w historii zespołu. Jaki mieliście pomysł na tę płytę?

Tymon: Na ten temat na pewno Szymon najwięcej opowie, bo on jest autorem tekstów, aczkolwiek całemu zespołowi zależało, by płyta przedstawiała konkretną historię. Gdy nadszedł dzień, by wejść do studia, zrobiliśmy selekcję dotychczas zebranego materiału, bo pewne piosenki wydały nam się słabsze albo niezbyt dojrzałe. Niektóre w swoich pierwszych wersjach powstały 3-4 lata temu, a niektóre niedługo przed przystąpieniem do nagrań. Pisaliśmy więc te utwory przez cały czas nauki w liceum i finalnie wyszła z tego opowieść o życiu nastolatka.

Szymon: To jest koncept album. Opowiada historię dojrzewania, życia nastolatka w liceum. Teksty na tę płytę powstawały w taki sposób, że spotykałem się niemal codziennie na kawę z młodymi ludźmi (a czasem z ich rodzicami) i rozmawialiśmy o tym jak się czujemy, co nas boli. Teksty zacząłem pisać w pierwszej klasie liceum, a skończyłem w czwartej. Po przesortowaniu uczuć, które do mnie trafiły, zastanowiłem się ile z tego mam w sobie, i o tym co miałem napisałem, a cała płyta stała się historią.

Z pewnością nie można o tej płycie powiedzieć, że jest jednowymiarowa czy jednostajna.

Tymon: Mimo że pracowaliśmy nad nią jako kolektyw i mamy kilka wspólnych ulubionych zespołów – zwłaszcza Queens of The Stone Age – to jednak każdy z nas słucha trochę innej muzyki. Na przykład Szymon bardzo mocno siedzi w hip-hopie, ja lubię polską alternatywę, ale w trakcie nagrywania coraz bardziej wkręcałem się w jazz fusion. Filip jest z kolei wielkim fanem Rammsteina, a od niedawna też nowojorskiej sceny lat 2000. Ta płyta to po prostu zbiór naszych myśli i inspiracji. W każdym numerze odnajdujemy coś z siebie. Mogę przytoczyć przykład pierwszego utworu – „Uciekaj”. Mimo, że jest mocno osadzony w latach 70., w stylu ZZ Top, to ja tam próbowałem wpleść również trochę muzyki latino. Wyszło nam bardzo szerokie spektrum gatunkowe, ale w całości szczere i nasze.

Odebrałem ten szeroki wachlarz stylistyczny jako sposób pokazania różnych stanów emocjonalnych młodego człowieka. Taki cel też Wam przyświecał?

Szymon: Tak! Każdy utwór jest gatunkowo dopasowany do tematu, który podejmuje. Mamy ,,Terapeutę”, który jest metalowym numerem i opowiada o nienawiści do wszystkiego wokół, ale mamy też ,,W nocy”, które jest o nadmiernym myśleniu, kiedy pora spać i jest to utwór kompletnie spokojny, nostalgiczny i nisko zaśpiewany.

Filip: Dokładnie tak. Szymon, jako autor tekstów, ma przygotowany cały zarys tej opowieści, ja natomiast odbieram to trochę po swojemu. Układ utworów w pewien sposób kojarzy mi się z pięcioma etapami żałoby. Ich kolejność i różnorodny klimat pokazują, jak przeżywa się czas młodości z towarzyszącymi jej nadziejami, rozczarowaniami, złością lub entuzjazmem. My, ale też nasi znajomi tak to odczuwamy.

Która z tych piosenek najlepiej żre na koncertach? Czy Wasza publiczność już sobie coś upodobała?

Tymon: Mamy kilka takich numerów, niektóre z nich nawet spoza albumu. Wśród singli wydanych wcześniej, na koncertach zawsze dobre reakcje wywołuje „Czuj”. Jest bardzo stadionowy i publiczność szybko go podchwytuje. Zażarł również najstarszy utwór na płycie, czyli „Rutyna”. Wyniki na Spotify też potwierdzają, że ludzie słuchają go najczęściej.

Filip: Ja bym jeszcze dodał „Aport”, który mocno siada. Ta śpiewanka „siad, leżeć, aport, zostaw” bardzo chwyta ludzi. Z kolei „Terapeuta” najlepiej żre na potężniejszych koncertach takich jak Jarocin czy supporty przed chociażby Pidżamą Porno, które mieliśmy okazję zagrać. Fani mocniejszego grania bardzo go lubią.

Szymon: To ja dodam ,,Przepraszam”. Nie graliśmy jeszcze chyba koncertu, gdzie minimum jedna osoba nie płakała na tej piosence.

To teraz zadam odwrotne pytanie. Czy jest jakaś piosenka szczególnie Wam bliska, niekoniecznie singlowa, przy której słuchacze powinni się na dłużej zatrzymać?

Szymon: ,,W nocy”. To jest mój ulubiony utwór na naszej płycie, on po prostu płynie. Ma taki totalny luz, ale jednak jest osadzony. Bardzo mi się też podoba brzmienie tego numeru.

Filip: Dla mnie zdecydowanie „Rutyna”. To jest chyba mój ulubiony numer z całego naszego repertuaru. Jego przekaz jest dla mnie bardzo ważny i mocno się z nim utożsamiam.

Tymon: Ja na pewno bym chciał, żeby ludzie wsłuchali się w „Bądź ze mną”. Drugim takim utworem jest „Czarno-białe”. Ma niesamowity groove i taki lokin, jak to mówimy w żargonie muzycznym, że tam wszystko siedzi. Gdy tylko dostałem test press płyty, zawsze przy tym kawałku dostawałem niesamowitego kopa, chciałem podbiec do gramofonu i zacząć skreczować (śmiech).

Byłem na Waszym koncercie podczas krakowskiego showcase’u Tak Brzmi Miasto. Widziałem, że scena to Wasz żywioł. A jak się odnaleźliście w studio podczas nagrań? Czy to środowisko jest dla Was tak samo przyjazne?

Tymon: Zacznę pierwszy, bo właśnie w tej chwili, gdy rozmawiamy, nadaję z rodzinnego studio mojego taty w Tarnowie. Siedzę w nim od bobasa, odkąd pamiętam mam kontakt z instrumentami i mikrofonami. To mój drugi dom, lubię w nim przebywać. Lubię też gadać o sprzętowych sprawach, jestem nerdem i kręcą mnie takie rzeczy. Wspominam na przykład sytuację, gdy nagrywaliśmy na płytę „Przed nocą (skit)”. Tam jest dość hardcorowe granie bębnów. Nagraliśmy to na brytyjskiej perkusji firmy Premier z lat 50., i żeby jej nie rozwalić w trakcie, obłożyliśmy ją z przodu czterema cegłówkami. Uwielbiam takie majstrowanie, bawienie się brzmieniem i sprzętem.

Filip: Ale ogólnie rzecz biorąc, przed albumem spędziliśmy już trochę czasu w studio, bo mamy przecież na koncie EP, no i pojedyncze single. Poza tym zanim zaczęliśmy pracę nad płytą, zagraliśmy już razem 100 koncertów, więc wszystkie utwory były przez nas w miarę dobrze przygotowane. Zdarzało się nawet, że jeden numer nagraliśmy na setkę w trzech podejściach.

Tymon: Ale też, żeby nie robić z nas przesadnych profesjonalistów, kolejna piosenka już nam zajęła 25 podejść (śmiech).

Wasz winyl jest bardzo ładnie wydany. Widać, że jesteście konsekwentni w estetyce połączenia żółtego koloru z czarnym. Czy sami odpowiadacie za swoją identyfikację graficzną?

Tymon: Szata graficzna, sam wygląd płyty, booklet – wszystko było robione przez nas albo w ciągłej konsultacji z nami. Bardzo pomogli nam znajomi i z tego miejsca chciałbym wspomnieć o Kubie Tokarzu, który zajął się przygotowaniem grafiki na płytę, a także Bartłomieju Forczku oraz Oskarze Markocińskim. Ale pomysły i sugestie zawsze wychodziły od zespołu. Żółto-czarny splatter zaproponowaliśmy sami. A było tak: dostaliśmy od wytwórni katalog z tłoczni i powiedziano nam „dobra, wybierzcie sobie coś, co będzie fajne”. Każdy w domu przejrzał ten katalog i okazało się, że wszyscy odesłaliśmy ten sam projekt, więc byliśmy jednomyślni.

Na koniec powiedzcie Panowie, jak matury? W końcu kampania wokół płyty pokryła się terminowo z egzaminami. Jak daliście radę w połączeniu tych dwóch spraw? I czy wydanie albumu również traktujecie jak swego rodzaju egzamin?

Szymon: Łatwo nie było, trzeba było bardzo dobrze rozplanować każdy dzień, ale myślę, że wszystko będzie zdane, a może nawet przez przypadek poszło dobrze! A liczba słuchaczy rośnie, liczba sprzedanych płyt też i koncertów coraz więcej również wpada. Daliśmy radę.

Tymon: Z mojej perspektywy jedno z drugim nie kolidowało. Przed maturą tak naprawdę w ogóle się nie denerwowałem. Za to miesiąc wcześniej miałem egzamin dyplomowy z perkusji klasycznej w szkole muzycznej i to było dla mnie o wiele bardziej stresujące. Matura przy tym to nic. Miałem tylko dwa rozszerzenia: angielski i historię muzyki. Wystarczyło tylko podbić matmę i git. A sama płyta to dla mnie przypieczętowanie końca tego szkolnego okresu życia. Taki koniec, wielki finał. Czy stresuję się jej odbiorem? Nie, wydarzy się to, co ma wydarzyć. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy by to przygotować jak najlepiej i teraz możemy tylko obserwować efekty naszej pracy.

Filip: U mnie natomiast wszystko jest odwrócone. Kiedy Tymek miał swój ważny egzamin i był bardziej wyłączony z zespołu, ja zajmowałem się wczesną promocją i koordynowałem wszystkie prace wokół płyty. Wtedy nie uczyłem się do matury, zacząłem dopiero w kwietniu. No i potem musiałem przycisnąć (śmiech). Niestety, mam ten problem, że mam w sobie trochę chorej ambicji i zgłosiłem się na rozszerzony polski, który ostatecznie nie jest mi do niczego potrzebny, bo zmieniłem priorytety jeśli chodzi o studia. A przecież głupio tak pójść i nic nie napisać (śmiech). Do tego jeszcze rozszerzona historia. Zanim zaczęliśmy ten wywiad (rozmawiamy na początku maja – przyp. red.), trzy razy powtarzałem sobie Średniowiecze i za chwilę znowu wracam do książek.

Trzymam kciuki za Wasze wyniki, a co do płyty, u mnie egzamin z niej macie zdany!

Fot. Bartosz Kordek

Płytę znajdziecie w naszej wyszukiwarce winylowej.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2025 Portal Winylowy. All rights reserved.