O różnicy pomiędzy kulturą winylową w Polsce i w Anglii, audycji Mono i Stereo i o tym, co jest najważniejsze dla tych, którzy kochają winyle rozmawiamy z Tomkiem Olszewskim.
Powrót do Polski
Marcin Mieszczak: Historię Tomka „Pana Winyla” Olszewskiego znamy doskonale - sklep w Anglii, intensywna działalność internetowa, różne winylowe projekty, o których porozmawiamy za moment… Chciałbym jednak na początku zapytać o coś innego - w którym momencie swojego winylowego życia pomyślałeś: „Czas pakować manatki i wracać do kraju”? Iluminacja czy długo dojrzewająca decyzja? Opowiedz nam o tej chwili.
Tomek Olszewski: O, na to się złożyło wiele czynników: rosnąca popularność płyt w Polsce, to na pewno jeden z ważniejszych, ale tak naprawdę stęskniłem się. Od wiosny 2015 roku bywałem w Polsce już co najmniej raz na dwa miesiące, pojeździłem trochę po giełdach i zatęskniło się… do ludzi, miejsc, języka, kultury. Ludzie mi mówili, że zwariowałem, że chcę wracać, ale ja czułem, że w Polsce nie może zabraknąć "Pana Winyla". Kilka spraw się tu skorelowało i to mnie cieszy najbardziej. W UK zrobiłem wszystko, co mogłem - przyszła pora na powrót i zmierzenie się z polską rzeczywistością.
Początek był bardzo trudny - nie spodziewałem się tego, ale ani razu nie pomyślałem, żeby wracać, jak mi hucznie przepowiadano. I nie chodzi o to, że chcę komuś coś udowodnić - nie leży to w mojej naturze. Robię to, co chcę i jak chcę, nigdy się nie poddaję. Nie interesują mnie katastroficzne wizje ludzi, którzy boją się wyjść po zmroku z domu… A wracając do winylowego życia i sedna pytania: to była iluminacja, która potrzebowała około pół roku, żeby dojrzeć.
Czy po powrocie nad Wisłę zetknięcie się z polską rzeczywistością było dla Ciebie jakimś zaskoczeniem? Oczywiście wiem, że cały czas miałeś kontakt z polskimi klientami, ale co innego być gospodarzem sklepu w Shepton Mallet, a co innego działać tutaj, spotykać się z ludźmi, kupować i sprzedawać płyty, być w centrum wydarzeń?
Przeżyłem szok kulturowy, nagle się okazało, że mam do czynienia z materią dość ciężką, z nieufnością i podejrzliwością, ale i z tym sobie poradziłem. Nie wszyscy znają „Pana Winyla” z sieci, na giełdach byłem traktowany często jak "winylowy dziad", którego niniejszym pozdrawiam! Z miejsca ludzie zakładali, że chcę ich ograbić, ale wystarczyło zazwyczaj kilka chwil rozmowy, krótki rys historyczny i już była inna rozmowa. Nie ukrywam, że ciężko to przeżyłem. W UK z miejsca się ma jakiś kredyt zaufania, w Polsce trzeba się trochę bardziej postarać, ale jak mówiłem, ja się nie poddaję.
Bycie w centrum wydarzeń, to wspaniała sprawa, móc osobiście spotkać tych wszystkich ludzi, których zna się tylko online. W końcu można porozmawiać, pogadać nie tylko o winylach i muzyce, ale ogólnie o życiu, o kłopotach i problemach… To jest to, czego mi w UK najbardziej brakowało. Dlatego właśnie tak uwielbiam teraz jeździć na giełdy. Mogę dotknąć winylowego życia osobiście.
Jak oceniłbyś polską kulturę winylową roku pańskiego 2015?
Ciężko mi porównać ją z poprzednimi latami, wiadomo, że mnie tu nie było. Ale po wizytach na już chyba kilkunastu giełdach muszę powiedzieć, że jest dobrze. Nie ma rewelacji, ale staram się nie krytykować, tylko dać coś od siebie. 12 grudnia 2015 w Zielonej Górze podczas Trzeciego Wielkiego Winylowego Wydarzenia, którego jesteśmy organizatorami wraz z Tomkiem Łagutko i Arkiem Zagajewskim z Esystem24, wprowadziliśmy kilka fajnych rzeczy, przede wszystkim akcje charytatywne. Tym razem zbieraliśmy zapisy na dawców komórek macierzystych pod hasłem „słuchaj winyli i ratuj życie”. Odwiedziła nas para DJska Julka i Marcin, których poznałem w Shepton Mallet (oni też wrócili z UK niedawno), a hitem stało się małe wydarzenie, które wymyśliłem z Karolem Woźniakiem (aka. DJ Dotyk Dźwiękiem) w Warszawie.
Inicjatywa powstała podczas Record Love A Fair, dwudniowej imprezy winylowej organizowanej przez super chłopaków: Gofera z Płyt Gramofonowych i Maćka Kopcia, organizatora Winyl Marketu. To wydarzenie nazwałem „Cover Battle” czyli wojna na okładki. To jest zabawa dla sprzedających. Są 4 rundy, w których prowadzący podaje temat przewodni, np. „pokaż najbardziej zwariowaną okładkę płyty ze swojej kolekcji”. Sprzedający mają 20 sekund na wyszukanie czegoś oryginalnego i fascynującego. W Zielonej Górze do tej zabawy przyłączył się nawet jeden klient, który zakupił sporą ilość płyt i też chciał spróbować swoich sił w zawodach. Zabawa była przednia - kupa śmiechu i zabawy.
Powyżej wymieniłem z imienia kilku kolegów, którzy mocno działają na rzecz szerzenia kultury winylowej i chwała im za to, bo sprzedawanie winyli to jedno, a cała kultura to drugie. Osobiście nie widzę innego wyjścia jak sprzedawać winyle z kulturą. Sprzedawcy płyt to zawsze były jakieś osobowości. Płyta winylowa to delikatny temat, coraz więcej ludzi to rozumie i szanuje. To mnie cieszy i wiem, że takich ludzi, którzy wiedzą co należy, a czego nie należy robić, jest coraz więcej. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku - potencjał jest ogromny.
Mono i Stereo
Jednym z głównych powodów naszej rozmowy jest rozpoczęcie nagrywania podcastów „Mono i Stereo”, które prowadzisz z Pawłem „Bemolem” Ładniakiem. Przedstaw proszę Pawła, opowiedz o genezie powstania oraz zareklamuj „Mono i Stereo”.
No to jest cud. Chyba ze dwa czy trzy dni po moim lądowaniu w Polsce odbieram telefon od Pawła, który od jakiegoś czasu śledził to, co „Pan Winyl” w necie wyprawia... Wspomniał o audycji, ja od razu się zapaliłem, mimo napiętego planu, bardzo się stęskniłem za prowadzeniem programu radiowego. Jakiś czas temu zaprzestałem współpracy z Andrzejem Kusym z Proradio.pl, ale tęsknota była na tyle duża, że jak tylko Paweł wspomniał o „Mono i Stereo” od razu się zaoferowałem, że chętnie bym wziął w tym udział. Byłem na tyle bezczelny, że nawet nie zapytałem, czy jest taka opcja. Bemol się zgodził, i tak po około 3 tygodniach ugadywania się zasiadłem w Studio Marzeń mojego dobrego kolegi Adama Janickiego. Teraz mamy już 3 audycje, czwarta się nagrywa. Odzew jest super, może trochę za dużo gadamy, a za mało puszczamy muzy, ale to się już niebawem zmieni.
Paweł "Bemol" Ładniak to stara radiowa wyga. Profesjonalista w każdym calu. Człowiek, z którym praca to sama przyjemność. Ma świetne pomysły i szybko je realizuje. Mamy dość szerokie plany współpracy, między innymi wydawnictwo MiS, o czym już zdążyliśmy poinformować na antenie. Wracając do poprzedniego pytania, o kulturę winylową, to myślę, że Pawłowi zawdzięcza i będzie zawdzięczać wiele wspaniałych muzycznych odkryć.
Winylowo Records
Przedsiębiorca, dziennikarz, wydawca… No właśnie, skupmy się przez chwilę na tej ostatniej odsłonie Tomka Olszewskiego. Winylowo Records to Twój label, pod którym wydajesz polskich artystów na winylu. To spełnienie marzeń? Opowiedz o najbliższych planach.
Od 2013 roku, gdy tylko otworzyłem sklep Cloud 7 w UK zaczęli przychodzić do mnie muzycy ze swoimi nagraniami, nowymi i starymi. Od razu pomyślałem, że wspaniale by było wydawać ich płyty. I jakoś tak się stało, że Rebeka wydała swój album „Hellada” na CD, a że z Iwoną znamy się dość długo i śledzę jej poczynania od początku, zaproponowałem im wydanie „Hellady” na winylu. Nie miałem pojęcia co i jak, ale to nie okazało się dla mnie przeszkodą. Porozumiałem się z Brennnessel Records - ich ówczesną wytwórnią i tak od słowa do słowa po sześciu miesiącach pojawił się winyl.
Później przez jakiś czas nic, aż do - też zbiegiem okoliczności - kontaktu z Krzyśkiem Ostrowskim z Cool Kids Of Death. Ich płyta wyjdzie naszym nakładem pod koniec stycznia, po wielu perypetiach związanych z tłocznią w UK, moją przeprowadzką i kilkoma innymi dziwnymi okolicznościami. CKOD będzie wydany w GM Records, pierwszej od 25 lat tłoczni winyli w Polsce. No i Wasza płyta już też czeka w kolejce - PM2 Collective na winylu początkiem marca.
W tej chwili na rynku pojawiło się nasze pierwsze wydawnictwo na CD, piąty album Bruno Schulza – „Imperium”. Tutaj też zadziałał przypadek, zdaje się, że to Wito z BS powiedział, że fajnie by było wydać winyla u „Pana Winyla”. Hubert napisał do mnie maila i tak już płytka jest, winyl na wiosnę. W tej chwili mamy gotowy materiał na płytę zielonogórskiego składu Drogi, którego założycielem jest wspomniany już Adam Janicki, myślę, że ta płyta może nieźle zaskoczyć.
Plany na dalszą część roku też mamy wzniosłe. Ale póki co nic powiedzieć nie mogę.
Giełdy winylowe
Będąc sprzedawcą winyli w Polsce wypada być na licznych imprezach winylowych. Opowiedz o tych, których jesteś współorganizatorem.
Wspomniałem już o tym wcześniej - dodam tylko, że organizowanie takich imprez to faktycznie działalność pro publico bono, dobrze jak za pieniądze ze stolików zbierzemy na pokrycie kosztów promocji. W ciągu trzech Wielkich Winylowych Wydarzeń nie zarobiliśmy nic. A jest to ciężki kawałek chleba, giełd odbywa się wiele w naszym kraju, czasami się one pokrywają datami, wtedy bardzo ciężko jest sprowadzić sprzedających. Dlatego z Bemolem w ostatniej audycji „Mono i Stereo” wpadliśmy na pomysł (w sumie to „Pani Kierowniczka” Aneta Balik na niego wpadła, a my go tylko podchwyciliśmy), żeby zorganizować taką grupę na FB, gdzie organizatorzy giełd i sprzedający będą mogli się porozumieć, żeby jakoś uregulować te sprawy. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Czy giełdy winylowe to najlepsze miejsce do kupowania winyli?
No co do tego, to nie jestem pewien… Moim zdaniem to jednak niezależne sklepy z płytami wyposażone w dobry asortyment i fachowego sprzedawcę maniaka to najlepsze miejsce. Na pewno na giełdach można mieć większy wybór i przekrój cenowy. Ale czasami bywa tak, że pojawia się ktoś raz, wciska kit i znika, a my zostajemy z jakimś przepłaconym badziewiem w rękach. Myślę, że czy to w sklepie, czy na giełdzie warto rozmawiać ze sprzedającymi, to zawsze rzuca światło na sytuację. Pytać, pytać, pytać i jeszcze raz pytać. Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Nie ma się co wstydzić, że się czegoś nie wie, ja też kiedyś nie wiedziałem.
Czym różnią się takie imprezy w Polsce i w UK?
Tu odpowiem krótko - oprócz podejrzliwości kupujących i podejrzliwości sprzedających, niczym.
Winyle
Temat, który interesuje mnie szczególnie, to przyszłość winyli. Obecnie przeżywamy winylowy boom – z tym trudno polemizować. Ale co będzie Twoim zdaniem za 10-20 lat?
Jak to lubię mówić, przeżywamy Drugą Złotą Erę Winyla, pierwsza przypadła na lata 70-te, druga teraz. Pomagałem zbierać materiały do pracy naukowej mojemu przyjacielowi na ten temat, tam znalazłem analizę z lat 90- tych o wielkim boomie na CD. Na CD wydawało się wtedy wszystko, co nie było na CD, teraz wydaje się wszystko na winylu, co nie było na winylu. Płyta winylowa przetrwała. Jak mawia mój przyjaciel Ken, człowiek jest istotą analogową, więc naturalne jest dla niego słuchanie płyty winylowej. Moim zdaniem winyl stał się nieśmiertelny, dzięki temu, co dzieje się teraz, zostanie z nami na zawsze.
Jesteś osobą, która z winylami jest za pan brat już od wielu lat. Są jednak wśród naszych czytelników osoby, które przygodę z winylami właśnie zaczynają lub mają ją jeszcze przed sobą. Na co zdaniem Tomka Olszewskiego, powinien zwrócić szczególną uwagę człowiek, który wkracza w winylowy świat?
Na portfel. Winylica to choroba postępowa i nieuleczalna. Początkujący kolekcjoner, słuchacz, maniak, powinien zadbać o partnera, który ma wysoki accept factor oraz zarezerwowanie jednego pomieszczenia na pokój muzyczny.
A tak na poważnie. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, wszystko zależy, kto, co, jak i za ile. Czytać, pytać, rozmawiać. Nie bać się zadawania pytań. Pytać w wielu źródłach, osobiście i w necie, nie poprzestawać na jednej opinii. Jak ktoś ma coś, to ja chętnie odpowiem na jakiś szczegółowy przypadek, ale rad jako takich nie umiem dawać. Sam ciągle się uczę, a swoja naukę opieram właśnie na rozmowach, czytaniu, szukaniu.
Na koniec chciałbym Cię zapytać o ten najważniejszy aspekt winyli w życiu Tomka Olszewskiego. Pasja? Miłość do muzyki? Sposób na życie? Okazja do poznania ciekawych ludzi? Analogowy styl życia? A może jeszcze coś innego… Wiem, że najprościej odpowiedzieć, że to wszystko na raz, ale ja chciałbym poznać ten kluczowy dla Ciebie winylowy wymiar.
Przede wszystkim ludzie, bo winyle to tylko przedmioty, jestem daleki od ich totemizacji. Za płytami, za produkcją, za muzyką, za promocją, za kolekcjami zawsze stoją ludzie. Kocham ludzi, uwielbiam z nimi rozmawiać, dzielić się doświadczeniem, słuchać, poznawać. Ludzie są najważniejsi. W chwili gdy jakiś kawałek plastiku przysłoniłby mi człowieka, przestałbym się tym zajmować.
Wielkie dzięki za rozmowę i wszystkiego dobrego na winylowej drodze w Polsce!
Dziękuję bardzo.
Z Tomkiem Olszewskim rozmawiał Marcin Mieszczak.