1. Zniszczenie sobie samemu płyty
To jest szczególny rodzaj bólu. Level hard. Trzymasz w ręce płytę i albo wypada Ci z rąk albo z impetem ląduje na niej igła zaznaczając swoją obecność. Doprawdy to nieprzyjemna świadomość, że sam sobie zniszczyłeś drogą płytę – Ty, wielki przeciwnik nawet najmniejszych skaz na winylu. I trzeba z tym żyć dalej, a przypominać Ci o tym będzie jednostajne pykanie w ulubionym fragmencie płyty.
2. Zapach stęchlizny, którego nie da się usunąć
Zapach starych płyt potrafi być przyjemny, ale potrafi być też wyjątkowo irytujący. Biada, jeśli jakaś kolekcja lata przeleżała w wilgotnej piwnicy. Można generalnie z tym walczyć – trzymać przy ciepłym kaloryferze okładkę i wsypać do środka np. ziarenka kawy, ale i tak ciężko wygrać ze smrodem w 100%. To takie nieestetyczne w tej bardzo estetycznej pasji.
3. Okładka a w środku inna płyta
To się może zdarzyć, gdy kupujesz albo dostajesz od kogoś większą ilość płyt. Wypatrujesz tam jedną perełkę: jakiś swirl albo pink island label. Z namaszczeniem wyciągasz album, by sprawdzić jego stan, a tam... totalnie inna płyta. Wrrr.
4. Odczuwalne ślady kleju na okładce
Są mistrzowie, którzy potrafią okładki uraczyć zwykłym klejem biurowym – to przecież kawałek kartonu, to się panie elegancko sklei i będzie jako nowe. Otóż nie będzie. Podobnie rzecz się ma z taśmą klejącą. Klej zacznie wychodzić z zakamarków, dowiesz się o tym, kiedy poczujesz go także na sąsiednich płytach w kolekcji. Nie będzie chciał tak łatwo zejść i będzie się przemieszczał jak jakiś wirus. Fuj!
5. Kopertówki na nowej płycie
To się zdarza niestety bardzo bardzo często. Niemal zawsze wtedy, kiedy wydawcy wkładają nową płytę w zwykłą papierową lub kredową kopertę. Już podczas pierwszego wyciągania (a w zasadzie fabrycznego wkładania) płyta otrzymuje znamię w postaci kopertówek. Więc kupujesz nową płytę, ale ona nowa tak naprawdę nie jest. A wystarczy zapakować płytę w foliową kopertę i naprawdę klient będzie szczęśliwszy. Wydawco – posłuchaj, to do Ciebie!!!
6. Brak jakiegoś elementu gdy kupujesz kompletną płytę
Nieraz zdarzało mi się kupować płytę oznaczoną NM. Sprzedawca zaznaczył, że w zasadzie przesłuchał album raz czy dwa, a całość jest jak nowa. Po czym trafia przesyłka, a w środku nie ma dołączonej oryginalnie płyty CD. Albo karteczki z kodem MP3. Albo plakatu. Więc od tego momentu masz świadomość, że jednak perełka w Twojej kolekcji nie jest do końca kompletna.
7. Uszkodzenia w transporcie
Mawiają, że jak dobrze zapakujesz płytę, to nie zniszczy jej nawet najbardziej nieczuły kurier. Oczywiście profesjonalne zapakowanie daje bardzo wiele. Większość sprzedawców wie to doskonale i stosuje się do tej zasady. Jednak zdarzają się sytuacje, że czekasz na jakąś płytę miesiącami, w końcu znajdujesz ją gdzieś na aukcji, kupujesz i liczysz dni do wizyty kuriera. Po czym spotykasz się z nim w cztery oczy, a ten wręcza Ci niefortunnie pogiętą paczkę. Albo płytę wsadzoną w folię bąbelkową. Albo w opakowanie po pizzy... To byłoby na tyle z fajnego dnia.
A Drodzy Państwo – jakie jeszcze przeżyliście niefajne chwile podczas rozwijania Waszej cudownej, winylowej pasji?