To druga płyta Roy’a Einara Drenga wydana na winylu. Norweski pieśniarz od lat zafascynowany jest Dylanem. Dość napisać, że jest twórcą projektu „My Dylan Your Dylan” czy wielokrotnym uczestnikiem Dylan Festival Beitostølen oraz innych imprez poświęconych amerykańskiemu bardowi. Na „Awareness” czuć jednoznacznie, że Roy zna doskonale twórczość noblisty i swobodnie nawiązuje do fragmentów dylanowskich tekstów. Z pewnością płyta spodoba się tym, którzy deceniają „Blood on the Tracks” i skrzypce z „Desire”, bo brzmieniowo postawiłbym „Awareness” obok tych dwóch klasyków z połowy lat siedemdziesiątych. Jest więc moc akustycznych gitar, pewnie grająca sekcja i sugestywnie budowany klimat za pomocą skrzypiec czy harmonijki (Friends robią robotę!). No i Roy z głosem ostrzegającym przed zagrożeniami pędzący na złamanie karku świat (nawet w "Iron Clouds" słychać wyśpiewaną frazę "Hard Rain's Gonna Fall"). A niebezpieczeństw jest sporo: zanieczyszczone środowisko, podzielone społeczności, coraz bardziej radykalizująca się polityka...
Cała ta konwencja idealnie wpisuje się w wielki topos, którego Dylan jest wyznawcą: sam przecież zaczynał od wyrażania szacunku i respektu np. wobec Woodiego Guthriego, a i na późniejszych płytach wspominał wielokrotnie swoich mistrzów i przyjaciół. Nawiązywał, cytował i przywoływał… A jednocześnie niczym kaznodzieja ostrzega, gromi i bije na alarm.
Ale „Awareness” nie jest płytą odtwórczą. To zbiór kapitalnych 12 utworów przesyconych melancholią i krytycznym spojrzeniem na współczesność. Mocno otwiera się płyta utworem „Mean Old Twister”, nostalgią i piękną melodią wieje z „Fish Farm Nightmare”, a dylanowskie ucho wychwyci echo utworu „He Was a Friend of Mine” w balladzie „Hannah”.
Okładka zdaje się być idealnym uzupełnieniem muzyki: odrobinę złowieszcza, posępna, ale i w swej surowości intrygująca. Oczywiście na płycie natrafimy też na nieco żywsze utwory, wystarczy posłuchać rytmicznego „The Riversong”, claptonowego „Free Lunch” czy pomysłowo zaaranżowanego w rytm pędzącego pociągu „Take the Train”. Z kolei w folkowym "The Black Wind" poczuć się możemy jak w jakiejś zapomnianej przez Boga mieścinie Pasa Biblijnego.
Przez chwilę oddajmy jeszcze głos wydawcy, który pisze w liner notes: The melodies on this album are a swampy, ragged mix and you can "taste" the blues, the latino, the dead mans waltz. Even the small village church is present.
Płyta została wydana w stylowym gatefoldzie, wyprodukowana i zmiksowana w Vestfold Lydstudio. Jej ciepłe brzmienie podkreśla charakter płyty, a całość brzmi bardzo selektywnie, rysując szeroką scenę akustycznych brzmień. Szczerze polecam tym wszystkim, którym nie tylko bliskie są dylanowskie klimaty, ale którzy stawiają na dobre melodie, eleganckie brzmienie i przenikliwe teksty.
O polską dystrybucję płyty zadbał sklep Chodzą Słuchy Records.
Już niebawem zaprosimy Was na rozmowę z Roy'em Einarem Drengiem.