Choć minęło już dobrych kilka lat, nie sposób o Ptakach nie przypominać, gdyż duet ten wprowadził zupełnie nową jakość w polskiej muzyce elektronicznej oraz pokazał, że - parafrazując klasyka - Polacy nie gęsi, swoje sample mają. Bartosz w solowych dokonaniach wciąż podąża ścieżką wytyczoną przez macierzysty duet, choć nadaje nowym utworom odrębny, własny charakter i nie boi się muzycznych poszukiwań.
MUZYKA *****
Pierwszą nowością słyszalną na “Bluesie” jest odejście od cytatów z muzyki rozrywkowej epoki PRL-u, które pojawiały się jeszcze przy okazji poprzedniego albumu. Zerwanie ze starym polskim popem musiało kiedyś nastąpić, w przeciwnym razie nie byłoby mowy o jakimkolwiek rozwoju. Ponadto nie każdy utwór Haliny Frąckowiak w równym stopniu nadaje się do samplowania. Kruczyński idzie więc o krok (by nie rzec dekadę) dalej i tym razem skoncentrował się na brzmieniach lat 90., które także stały się już obiektem masowej nostalgii. Album jest też o wiele bardziej house’owy od poprzednika. Zanim jednak wejdziemy w taneczny nastrój, na początku czeka nas przyjemne i nastrojowe intro. “Czy pamiętasz letni wiatr? Lato, wakacje, miłości, wspomnienia?” - pyta nas w nim spokojny kobiecy głos. Nawet jeśli nie pamiętamy, przy tej muzyce z pewnością przypomną się nam wszystkie wymienione wyżej chwile. Mimo wspomnianych zmian, jedno w muzyce Pejzażu pozostaje takie samo: pozytywny klimat. Słuchając jej, możemy tańczyć, a jednocześnie się zatrzymać. Utwór “Moje miejsce”, opublikowany w sieci przed premierą krążka, przez co pełni de facto rolę singla, ma szansę zawojować polskie parkiety. Pozostałe kawałki nie ustępują mu w jakości i razem tworzą spójny, długi set. W odpowiednich miejscach naszą uwagę przykuwają ciekawe skity, które - zgodnie ze swoją krótką formą - są nieco bardziej wyraziste. Pierwszy z nich - “Deszcz” - ma tak duży potencjał, że mógłby kiedyś zaistnieć w postaci pełnego utworu. Mimo równego poziomu nie brakuje na płycie stylistycznej różnorodności charakterystycznej dla lat 90.. “Nie pamiętam kiedy” przywodzi na myśl początki Daft Punk, następujące po nim “W obłokach” (z jakże rozpoznawalnym wokalem Roberta Gawlińskiego) jest melancholijnym oddechem, zaś “Noc” można potraktować jako hołd dla pierwszych przebojów Reni Jusis. Tytuł albumu w żadnym wypadku nie powinien być rozumiany dosłownie. Myślę, że chodzi w nim przede wszystkim o głębię - brzmienia i emocji. Na ten trop naprowadza nas także piękne zdjęcie na okładce.
TŁOCZENIE *****
Choć albumu przyjemnie się słucha w domowym zaciszu, winyl ten został wyprodukowany przede wszystkim z myślą o klubach. I to słychać. TVPCO udowadnia, że nie trzeba na siłę tłoczyć płyty w formacie 2xLP lub prędkości 45 obr/min, żeby uzyskać w muzyce elektronicznej odpowiednią przestrzeń i dynamikę.
WYDANIE ****
Okładka albumu jest minimalistyczna, a przez to intrygująca. Jej motyw pojawia się także na labelach, których jedyną funkcją jest informacja o stronie płyty. Użyty przy tym font dodatkowo cieszy oko. Projekt graficzny całości jest w równie dobrym guście co muzyczna zawartość. Problem sprawiać może jedynie kredowy papier, na którym wydrukowano okładkę - wrażliwy na najdrobniejsze zagięcia i uszkodzenia. Dodatkowo mój egzemplarz wydawał się niezbyt dokładnie sklejony - radzę album jak najszybciej włożyć do grubej folii ochronnej.
PODSUMOWANIE:
Nowym albumem “Pejzaż” pokazał, że nie interesuje go odcinanie kuponów od swojej dotychczasowej twórczości. Myślę, że jeszcze rok temu nikt nie spodziewał się po nim tak energetycznej muzyki. Jednocześnie jest to cholernie dobra płyta. Dźwięki zawarte na “Bluesie” to klubowa muzykoterapia. Idealna na obecne czasy.