Po krótkim intro mamy motoryczny wstęp w postaci rockera „Takim jestem” ze skandowanym przez Markowskiego refrenem. Podobny zabieg panowie zastosowali na wydanej dwa lata wcześniej płycie "Śmigło", gdzie po narracyjnym wstępie otrzymaliśmy sporą dawkę czadu w postaci nakręcającego się jak śmigło Spitfire'a tytułowego utworu. Nie bez kozery wspominam ten album, bo w sumie fajnie byłoby go też móc nabyć na winylu. Czekamy ;-) Wracając do "Schodów": takich kawalkadowych kawałków będziemy mieć tu jeszcze kilka. Na przykład szorstki i surowy rock'n'roll otrzymujemy w „Jeśli chcesz nas zaskoczyć”.
Są też balladowe fragmenty, do których Perfect przyzwyczaił swoich słuchaczy od początku kariery. Mi szczególnie przypadł do gustu typowo perfectowy „Em” z pięknie prowadzoną melodią w zwrotkach i refrenie oraz solówkami Dariusza Kozakiewicza - stosunkowo nowego nabytku zespołu, który tutaj także występuje w roli producenta.
Płyta „Schody” to także kilka eksperymentów. Nietypowe jak dla Perfectu „Kainowe Pokolenie” rozwija się złowieszczo i wciąga krok po kroku słuchacza w zatrważającą historię tytułowego pokolenia.
Sam dobrze wiesz, świat bardzo chory jest,
Każdy z nas jest zdany sam na siebie
Kto boi się, że Sądu przyjdzie dzień
Ten poskramia w sobie dziką bestię.
Ciekawostka - utwór zaczyna się niczym szlagier „Nie Wierz Nigdy Kobiecie” (ot, takie skojarzenie – sprawdźcie sami). W „Urodziłem się nie do pary” możemy usłyszeć gościnnie skrzypce Michała Jelonka, co jeszcze bardziej oddala zespół od swojej perfectowej stylistyki. Z kolei w „Jesteś jak wirus” pojawiają się dęciaki.
Co ciekawe to nie pierwsza winylowa edycja „Schodów”. Pojawiła się już w 2004 nakładem Universal Music Poland z okrojoną nieco tracklistą w stosunku do wersji CD i wersji MP3. W dobie winylowego revivalu szybko stała się towarem poszukiwanym. Tym razem otrzymujemy uroczy czarno-biały winyl z bardzo rzetelnym, dynamicznym brzmieniem. Akcentuje on wszystkie wspomniane wyżej ciekawostki aranżacyjne. Tam gdzie ma być ostro otrzymujemy konkretną dynamikę z solidną sekcją rytmiczną, ballady brzmią dostojnie i przestrzennie. Czyste brzmienie bez niepotrzebnych trzasków i szumów to kolejny pozytywny aspekt wydawnictwa. Szkoda tylko, że płyta została włożona w białą papierową kopertę.
Warto zapoznać się z tą wyróżniającą się pozycją w dorobku Perfectu, a także istotnym (acz chyba do końca niedocenionym) dokumentem kondycji polskiego rocka z początku XXI wieku.