Ostateczne podsumowanie
Dobra passa Tedego, ciągnąca się od wydanego w 2013 roku krążka „Elliminati” trwa w najlepsze. Od tamtej pory, każdy kolejny album zrealizowany wspólnie z producentem Sir Michem, prezentował odważne podejście do rapu, często w formie niespotykanej wcześniej nad Wisłą. Czy to słuchając „#kurta_rolsona” czy wydanego w ubiegłym roku „[VHS] Vanillahajs”, niejednokrotnie otwierałem oczy ze zdumienia. Wszystko wskazuje też na to, że trzynasty album w karierze rapera zatytułowany „Keptn” powtórzy sukces poprzedników. Zapowiadający krążek utwór tytułowy, zaskakująco spokojny i delikatny, brzmieniowo i tekstowo wypada świetnie.
Tede i Sir Mich pokazują też, że można cierpieć na nadproduktywność i nie rozmieniać się przy tym na drobne. „Vanillahajs” to krążek, który doczekał aż trzech reedycji. Wszystko prawdopodobnie w pogonii za pierwszą w karierze rapera platyną - w końcu zresztą zasłużenie zdobytą. Wraz z każda kolejną wersją albumu fani dostawali porcję nowych nagrań. W przypadku „Limi'Tede'Edition” były to trzy numery, które powiększały ten i tak już obfity album do 22 kawałków. W przypadku Edycji Premium do wydawnictwa dorzucono dodatkową płytę z 13 nowymi utworami. Okres pracy nad „Vanillahajs” podsumowuje ostatecznie „Vinyllahajs”, czyli winylowa wersja albumu, stanowiąca swego rodzaju „The Best Of” numerów zebranych na różnych edycjach płyty.
Większość kawałków stanowią utwory z podstawowej wersji albumu. Znalazły się jednak miejsce na bonusy i numery zupełnie premierowe. Co najważniejsze nie są to odrzuty, których Tede mógłby się wstydzić, ale solidne, dopracowane kawałki, które mogłyby promować kolejną płytę artysty. Mowa tu chociażby o oldskulowej, toczonej gęstym basem „”, nagranej wspólnie z Małachem. Generalnie cała „VHS”, na tle ostatnich nowoczesnych dokonań rapera, miejscami miło pobrzmiewa starą szkołą - jak „Vanilla Ice” oparty na samplu z „Solstice” Briana Bennetta, którym swego czasu posiłkował się także Kanye. Szkoda, że zabrakło tego numeru na winylu, byłem mocno ciekaw jak zabrzmi z czarnej płyty.
Przechodząc do meritum, czyli szczegółów winylowego wydania, to trzeba przyznać, że panowie przyłożyli się, żeby wyglądało i brzmiało to na poziomie. Całość została opakowana w ładny laminowany gatefold, na okładce którego Tede w geście triumfu rozkłada ręce nad panoramą Miami. Każda z płyt wylądowała dodatkowo w specjalnej kopercie opatrzonej logo wydawcy, ale stylizowane bardziej na to znane z okładki planowanego na grudzień albumu. To takie małe przypomnienie, że nowa muzyka rapera już w drodze.
Jeśli chodzi o brzmienie to na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, by upchnąć na dwóch krążkach maksymalną liczbę utworów, ale dokonano selekcji i to w taki sposób, by ilość numerów nie zaszkodziła jakości muzyki płynącej z głośników. I tak z wydawnictwa, które w sumie "naprodukowało" grubo ponad 30 kawałków, zostało nam 18. Najlepszych, najważniejszych, najlepiej brzmiących – szczerze to nie wiem jakie było kryterium ich doboru, ale odchudzenie tego przebogatego materiału wyszło mu na pewno na dobre. Słychać także, że postarano się o to by brzmienie, basy, które świetnie sprawdzają się w wersji cyfrowej , na winylu nie raziły ucha.
Wykonawca: Tede & Sir Mich
Tytuł: [VHS] Vinyllahajs
Rok: 2016
Label: WJ N22
Wytwórnia: Wielkie Joł
Tłocznia: GM Records