Bywa różnie. Raz jest tak, jak być powinno, ale zdarza się, że moja wizja brzmienia materiału, jaki oddałem w postaci plików czy taśmy, minęła się z brzmieniem testowego tłoczenia, na którymś z przystanków w tłoczni. Wtedy pada znienawidzone w tłoczniach hasło: „MŁYN”- błędne testpressy zostają zmielone i proces jest powtarzany. Co ma do tego przedwzmacniacz? Otóż jest on tym elementem systemu, który ma znaczący wpływ na brzmienie odtwarzanej muzyki z płyt analogowych. Korzystam z wielu wkładek i preampów. Każde połączenie daje mi namiastkę obrazu tego, czego może spodziewać się szczęśliwy meloman, który właśnie zakupił płytę, nad którą przez długie tygodnie pracował zespół, wydawca, tłocznia, studio masteringowe i wielu innych, często anonimowych ludzi.
Pewnego styczniowego popołudnia red. Wojciech
Padjas, (Muzyka spod igły – RMF CLASSIC), z którym to przepijam kawą kolejne
opowieści o muzyce, sprzęcie i tłoczeniu płyt, zaproponował, bym koniecznie
posłuchał nowej konstrukcji manufaktury Fezz Audio – przedwzmacniacza
gramofonowego MM, o wdzięcznym imieniu Gaia. Zgodziłem się w ułamku sekundy, bo
każda zmiana w systemie, daje świeższe wyobrażenie o muzyce, z
jaką w swoich domach mogą obcować melomani, hipnotyzowani obracającym się
czarnym krążkiem. Po kilku tygodniach w moje ręce trafił
egzemplarz wspomnianego przedwzmacniacza. Starannie zapakowany w firmowe pudło,
owinięty w czarny lniany worek z nadrukowanym znakiem producenta, z dołączonym
kablem zasilającym, już od samego otwarcia zrobił pozytywne wrażenie. Czego
można się spodziewać po urządzeniu, które na sklepowej półce kosztuje trzy
wypłaty 500+, albo dziesiątą część preampów, na których słucham zazwyczaj?
Test 1
Testpress: Maciej Tubis Trio - So Us
Gramofon: Denon DP47F. + Audio-Technica VM750SH
Przedwzmacniacz liniowy: Primare Pre 32
Monitory aktywne: Sveda Neon
Od pierwszych dźwięków jest POWAŻNIE. Nie ma mowy o żadnym „rozklejaniu
się” pasm. Płyta „So Us” zmiksowana jest
bardzo jasno. Maciej Tubis gra na niej „bardzo do przodu”, z charakterystycznym
dla siebie atakiem. To dla wielu wkładek i preampów wyzwanie, aby całą
ekspresję Tubisowego Trio odtworzyć z pazurem. Nie będę pisał o:
„naskórkowości dźwięku", o holografii, perlistej górze i aksamitnym dole – jeśli
chcesz takiej poetyki, kup jakiś audiofilski magazyn. Gaia we współpracy z w/w
systemem zagrała tak, jak oczekuje się od konstrukcji kosztujących często 2
czy 3 razy więcej. Nie było spektakularnie, ale było na dużą piątkę.
Test 2
Testpress: Nocny Kochanek – Randka w Ciemność
Gramofon: Project Debut III + Ortofon 2M Blue
Wzmacniacz: Cambridge Audio Topaz AM5
Przedwzmacniacz gramofonowy: Fezz Audio Gaia
Kolumny: KEF iq3
Tego zestawienia bałem się jak diabeł święconej wody. Bardzo budżetowo
i zarazem przypadkowo. Na platerze wylądował testpress Nocny Kochanek – Randka
w Ciemność. Gaia pokazała, że ze znaną tylko sobie swobodą, może bez problemu
przejść z jazzowego grania do dużo ostrzejszej heavy metalowej jazdy. Było głośno, energetycznie. I chyba tak powinno być w tym zestawieniu.
Powyższy zestaw nie pochodzi z technologicznych wyżyn odtwarzania audio, ale to
właśnie takie zestawy stoją w wielu polskich domach. Gaia zagrała poprawnie na
tyle, na ile pozwoliły jej pozostałe elementy systemu. Po tym doświadczeniu
zastanawiałem się, czy jest sens inwestowania w zewnętrzny preamp gramofonowy do
takiego setupu, ale jak śpiewała Anna Jantar - "Najtrudniejszy pierwszy krok". To właśnie Gaia może być pierwszym krokiem do zmian w stronę poważnego audio.
Test 3
Testpress: Oleś Brothers - Spirit of Nadir
Gramofon: Transrotor Zet 3, Ramię TR800S,
wkładka Nagaoka MP500H
Wzmacniacz: Leben CS600X
Przedwzmacniacz: Fezz Audio Gaia
Kolumny: Harbeth monitor domestic 40.2
Ten test, to wydawało by się, swoisty
mezalians. Hi-endowe klocki wpięte do budżetowego przedwzmacniacza MM. Jeszcze przed chwilą w/w zestaw grał z pre Musical
Fidelity Nu-vista vinyl (znamy się już bardzo długo i bardzo lubimy). Wpinam Gaię. Na talerzu ląduje Spirit of Nadir – Oleś Brothers. Trudna dźwiękowo płyta, na której
perkusja i kontrabas tworzą bardzo dalekie i głębokie przestrzenie. Całość
saturowana była taśmą analogową, a cały proces masteringu odbył się bez użycia
jakiegokolwiek plugin’u komputerowego. Przy odtwarzaniu tego albumu, niedomaga
wiele preampów. Nie chodzi mi o to, że
grają słabo, lecz zatracają ilość detali, jakie udało się uchwycić Maćkowi
Stachowi podczas rejestracji i mixu.
Naciskam start….
Słucham raz, drugi, trzeci. Nie ma mowy o mezaliansie. Jest mniej
detalicznie, ale odczuwalnie analogowo, blisko, inaczej, ale przyjemnie. Kładę
na plater kolejną „trudną realizację” – tym razem „Libretto II” Larsa
Danielssona i spółki. Te wybrzmienia, ta cisza, te pojedyncze dźwięki, które
trwają tylko w dobrze skonfigurowanym systemie i bardzo precyzyjnie
skalibrowanym gramofonie...
Jest 3 rano w niedzielę. Przesłuchałem
kilkanaście płyt. W poniedziałek zadzwonię do Fezza. Szykuje się poważna
rozmowa, a mój portfel znowu płacze. „Analogowy
Bóg” kolejny raz pokazał mi język.
Konkluzja
Gaia to bardzo dobrze zaprojektowany i
skonstruowany preamp MM. Pracuje w
oparciu o wzmacniacz operacyjny Burson V5i, transformator toroidalny Sensownie zaprojektowana obudowa, z grubej, malowanej proszkowo
blachy. Stylistyka nawiązuje do innych produktów Fezz Audio. Urządzenie bez
problemu radzi sobie z większością wkładek MM i MC HO.
Moim zdaniem Fezz rzucił rękawicę producentom
przedwzmacniaczy i udowodnił, że poważnie brzmiący pre wcale nie musi kosztować
dochodu narodowego brutto krajów trzeciego świata z ostatnich pięciu lat
(konkurencjo bój się). Za 1599 zł
otrzymujemy solidnie zaprojektowane urządzenie, cechujące się bardzo dobrym
dźwiękiem. Elektronicznych estetyków zachwyci bardzo sensownie wyglądająca tabela pomiarów. Przedwzmacniacz cechuje również dosyć wysoki „wife acceptance
factor” – jest produkowany w kilku kolorach: od klasycznej czerni począwszy, na
nieoczywistej czerwieni skończywszy, z pewnością stylistycznie wpasuje się we wnętrza
rodem z IKEI i nie zeszpeci wymuskanych przez projektantów salonów. U mnie zostaje na stałe. Wypełni lukę pomiędzy tanimi
„pseudopreampami” rodem z CHRL a ukochanym Nu Vista Vinyl.
Paweł "BEMOL" Ładniak - urodzony w "złotych latach" socjalizmu - na początku siódmej dekady XX w. Reżyser dźwięku, producent radiowy, dziennikarz muzyczny, wydawca. Kolekcjoner płyt analogowych, uzależniony od dobrego brzmienia, poszukiwacz równowagi pomiędzy cyfrowym a analogowym dźwiękiem. Maniak soulu, jazzu i funku, w jego najlepszych winylowych wydaniach. Na co dzień związany z Bemol Mastering Studio, w którym zamienia cyfrowe brzmienia na analogowe krążki, lub zaklina w kilometry taśmy magnetofonowej. Od lat walczy z audiovoodoo, oręduje za wprowadzeniem robót w kamieniołomach dla wszelkiej maści marketingowych audio-kłamczuszków. Prywatnie mąż, tata i właściciel psa Jogurta. Od 21 lat każdego dnia przekonuje się o nieskończenie wysokim "Wife acceptance factor" swojej żony:). Zagorzały przeciwnik pomysłu przeniesienia stolicy do Krakowa.