Świat zmieniarek
W 1943 roku produkcja sprzętu grającego była trudna. Druga Wojna Światowa utrudniała życie cywilom i to samo mogli odczuwać producenci. Nie powstrzymało to jednak firmy Thorens przed wypuszczeniem na rynek nowego modelu zmieniarki, opatrzonej symbolem CD 50. Była to wyjątkowa konstrukcja, której już sam wygląd wzbudzał ciekawość. Odtwarzacz - co oczywiste - dysponował jedynie prędkością obrotową 78RPM, posiadał jednak coś, czego nie widziało się na ówczesnym rynku. Aby odtworzyć płytę nie trzeba było jej odwracać na drugą stronę. Gramofon odtwarzał ją dwustronnie. W zależności od potrzeby headshell ramienia obracał się o 180 stopni. Wraz z jego obróceniem kierunek obrotów zmieniał również talerz. Kupić ten gramofon dzisiaj to niemałe wyzwanie.
Powiem szczerze, że gdy kilka lat temu poznałem model CD50, uważałem, że bardziej zaawansowanego gramofonu nie dało się wtedy zrobić. Byłem w ogromnym błędzie. Już kilka miesięcy później w sieci trafiłem na odtwarzacz Fisher Lincoln Model 70. Na samym początku próbowałem zrozumieć, czym w ogóle jest to, co widzę. Gramofon posiada dwa talerze, umieszczone obok siebie na jednej amortyzowanej płycie, a pomiędzy nimi znajduje się ruchomy stelaż, na którym ulokowano trzeci talerz. Ramię znajduje się tradycyjnie po prawej stronie, nie jest ono jednak zlokalizowane bezpośrednio przy talerzu, a kilka centymetrów wyżej. Zaraz obok niego umieszczono serce gramofonu, które jest bardzo specyficzną odmianą napędu idlerowego. Przyciśnięcie przycisku start rozwiewa wszystkie wątpliwości co do zasadności kilku talerzy i samego sposobu działania. Talerz zlokalizowany po lewej służy jako stojak na płyty oczekujące na odtworzenie, a prawy jest składzikiem odsłuchanych szelaków lub winyli. Cała magia dzieje się na górnym talerzu. To w nim został wbudowany mechanizm pozwalający pobrać płytę z lewego talerza oraz odłożyć go na prawym. Jakby tego było mało, poza ruchami pomiędzy wspomnianymi talerzami, sam obraca się o 180 stopni, by zmienić stronę odsłuchiwanej płyty! Producent tak obmyślił całość, by ramię zawsze pozostawało w jednym miejscu, a w zależności od tego, którą ze stron odsłuchujemy, talerz ustawia się na odpowiedniej wysokości.
Pisząc o Thorensie CD 50 użyłem określenia, że zdobycie go dzisiaj to wyzwanie. Porównując go jednak do Garrarda RC-100 wyprodukowanego w 1938 r., należałoby powiedzieć, że jest jednak dosyć popularny. Gramofon ten był odpowiedzią na popularnego wówczas Capeharta. Pierwsza seria produkcyjna, licząca sto sztuk, została wyprodukowana dla amerykańskiej firmy, po czym większość z gramofonów wysłano drogą morską prosto do Wielkiej Brytanii. Statek niestety nigdy nie dopłynął do portu docelowego - spoczął na dnie wraz ze wszystkimi przewożonymi egzemplarzami. Zatopił go U-boot. Ocalało jedynie kilka sztuk. Gramofon ten, podobnie jak wspomniani w artykule "koledzy", to zmieniarka idealna. Sam odwracał płyty, a służyło do tego jedno z trzech ramion, jakimi dysponował odtwarzacz. Drugie odpowiedzialne było za umieszczenie płyty na talerzu w odpowiednim momencie. Ostatnie tradycyjnie służyło do odtworzenia płyty.
Po prostu dizajn
JA Michell Transcriptor Hydraulic Reference to nazwa tak samo intrygująca, jak sam gramofon. Ten odtwarzacz zyskał swoją popularność dzięki występowi w słynnym filmie Kubricka "Mechaniczna Pomarańcza". Odtwarzacz ten należałoby porównać do słynnego DeLoriana z serii filmów "Powrót do przyszłości". Tak samo piękny, jak i potwornie upierdliwy w użytkowaniu. Wykorzystano w nim innowacyjny sposób kontroli prędkości. Sercem jest synchroniczny silnik, który zapewnia uciąg oraz wstępne obroty, ale za całą magię odpowiada małe, ukryte pod talerzem ramię, obracające się w specjalnym zbiorniku, wypełnionym olejem silikonowym, a specjalna konstrukcja umożliwia regulowanie obrotów przez zmianę tarcia. Płyta nie spoczywa na talerzu, ale umieszczona jest na 6 pozłacanych nóżkach. Wygląda to niesamowicie, przez co w następnych latach kopiowali to różni producenci, np. Audio Linear w modelu TD4001.
W następnych latach powstała jeszcze bardziej szalona konstrukcja, nazwana Transcirber. Powstało jej jedynie 300 sztuk. Sprzęt ten wygląda jak wielkie akwarium, skrywające nieznanego przeznaczenia aparaturę, jest jednak gramofonem, przy czym zgadnąć można to jedynie po talerzu, który jako jedyny przypomina element gramofonu. Ramię przyczepiono do górnej pokrywy i jest ono nieruchome. Porusza się sam talerz, który poza ruchem obrotowym wykonuje również ruch z lewej do prawej strony. Dzięki temu możliwe jest odtworzenie całej płyty bez ciągłych przeskoków. Jest to jedna z najbardziej szalonych konstrukcji jakie powstały w XX wieku.
Korvet EP-038S, to najwyższej klasy gramofon zza wschodniej granicy. Rosjanie mieli to do siebie, że lubili wzorować się na zachodnich produktach, po czym wprowadzać je na swój zamknięty rynek. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to talerz. Ta powyginana konstrukcja, pełna górek pełniących funkcję podtrzymywania płyty, sprawia wrażenie bardzo futurystycznej. Na samym dole talerza możemy dostrzec cienki pasek dobrze znanych wszystkim miłośnikom winyli znaczników, odpowiedzialnych za wskazywanie poprawności obrotów. Drugim elementem, na który pada wzrok, jest bezsprzecznie ramię, a dokładnie element, w którym zawarto całość łożyskowania oraz tłumienia drgań. Tak duża bańka nie mogła powstać bez powodu. Pierwszym skojarzeniem większości z nas będzie to, że została czymś wypełniona. Jest to prawda - znajduje się w niej... alkohol. Biorąc pod uwagę kraj pochodzenia produktu, nie powinno to nikogo dziwić. Tym alkoholem nie jest etanol, a gliceryna. W tej dużej kuli pływa mniejsza, która otoczona gliceryną, ma skutecznie niwelować wszystkie drgania, jakie napotka konstrukcja. Gramofon wyposażony w takie ramię musi posiadać odpowiednią pokrywę, ze stosownym wyprofilowaniem. Tutaj od razu przychodzi na myśl Technics SL-1200 MKII, który posiada niemal bliźniaczy kształt pokrywy.
Wszystkie powyższe gramofony bez wątpienia były dziełami zarazem technicznymi - chociaż nieraz cierpiącymi na liczne choroby - ale i wizualnymi, zwłaszcza w latach swojego powstania. Zamykając to grono nie można zapomnieć o jednym z najdoskonalszych technicznie gramofonów końca wieku. Mowa oczywiście o Nakamichi Dragon CT. Ten monstrualny sprzęt sprawia wrażenie połączenia gramofonu, odtwarzacza płyt kompaktowych oraz amplitunera. Pozory jednak mylą. Do Dragona można zamontować dwa ramiona: jedno zlokalizowane w standardowym miejscu, drugie zaś z tyłu, na specjalnej dostawce. Może mieć ono długość ponad 12"! Po lewej stronie talerza zlokalizowano puszkę, przypominającą miejsce przeznaczone do umieszczenia płyt kompaktowych. Zlokalizowano w nim jednak bardzo niecodzienny system. Umieszczone jest tam ramię, a jego zadaniem jest sprawdzanie stopnia niecentryczności płyty, które następnie jest korygowane tak, by ramię nie musiało wychylać się na boki podczas odtwarzania. Całość została umieszczona na ogromnych nogach, które za zadanie mają nie tylko utrzymać całość stabilnie, ale również niwelować drgania.
Inne gramofony
Wszystkie powyższe gramofony prezentują się dostojnie, a co z innymi, zdecydowanie mniej okazałymi sprzętami? Z pewnością trzeba tutaj wymienić Soundwagon, czyli samochodzik przypominajacy Volskwagena Transportera z wbudowaną wkładką. Funkcję napędu spełnia tam małe kółko, obracające się z dużą prędkością, by nasz przenośny odtwarzacz mógł się rozpędzić do odpowiednich "obrotów".
Sony PS-F9, to sprzęt bardzo często przeze mnie wspominany, zarówno z ogromnej chęci jego posiadania, jak i za sprawą tego, że to doskonały gramofon, by spakować go do plecaka i zabrać zarówno na winylowe polowanie, jak i na najzwyklejszą prywatkę. Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy oraz wyjście słuchawkowe doskonale wpisują się w klimat mobilności. Sprzęt zasilany jest zarówno bateryjnie, jak i przez dedykowany zasilacz. Można go używać w poziomie jak i w... pionie! Prezentuje się wtedy niesamowicie.
Sprzęt spod szyldu marki Aiwa jest w Polsce bardzo mało popularny, zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że nieznany. Na swoim koncie mają zarówno imponujące sprzęty, jak model LP-3000 z tangencjalnym ramieniem i programowaniem utworów, model AP-2500 będący bardzo udanym gramofonem, ale i wyjątkowo mierne konstrukcje, jak gramofony z serii PX. Bardzo ciekawym sprzętem Aiwy jest model D50. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, uwagę może przykuwać jedynie przednia szybka. Cały czar tego gramofonu to wysuwana tacka, na której umieszczono talerz. Dzięki temu zabiegowi na gramofonie może znajdować się inny sprzęt i bez problemu będziemy mogli go używać.
Bardzo ciekawym gramofonem jest model Accutrack 4000 firmy ADC. Poza oczywistymi automatycznymi funkcjami posiada on funkcję programowania utworów, a całość może być sterowana przez opcjonalny, bezprzewodowy pilot. Do jego obsługi potrzebny jest również odbiornik, który należy podłączyć do odtwarzacza.
Wracając jeszcze do gramofonów odtwarzanych pionowo. Nie tylko Sony czy Technics miały w swojej ofercie taki sprzęt. Zarówno marka Mitsubushi jak i Sharp miały bardzo ciekawe modele stacjonarne. Mitsubishi LT-V5 oraz Sharp RP-114E to pełnowymiarowe odtwarzacze pionowe. Płytę winylową umieszcza się w specjalnej formie, stanowiącą podporę dla płyty. Wraz z zamykaniem pokrywy, płyta zostaje umieszczona w uchwycie, stanowiącym zarazem część mechanizmu napędowego. Sharp posiadał również wersję z wbudowanym wzmacniaczem, tunerem oraz magnetofonem. Kombajn ten opatrzono symbolem VZ-3500 oraz niższy brat VZ-3000. W komplecie znajdowały się kolumny, czyli wszystko, co potrzebne do cieszenia się muzyką.
Dla niektórych gramofony są nudnymi odtwarzaczami, mam jednak nadzieję, że po lekturze tego tekstu przynajmniej część osób z tego grona zmieni zdanie na temat tego fenomenalnego urządzenia.