Stan okładki
Przeglądając płyty na sklepowych półkach, to właśnie okładka jest pierwszym elementem, jaki rzuca się nam w oczy. Już po samym jej wyglądzie, zapachu, fakturze, jesteśmy w stanie z dużym prawdopodobieństwem określić, jaka jest historia płyty i jak się z nią obchodzono. Przykry zapach wilgoci zwykle towarzyszy pofalowanej strukturze okładki. Nawet jeżeli pozbędziemy się zapachu, to wyeliminowanie fal z papieru prawdopodobnie okaże się niemożliwe. Ta właściwość okładki powinna pociągnąć za sobą obniżenie ceny całości.
Często spotykany jest również defekt w postaci owalnego odbicia płyty na powierzchni okładki. W przypadku ciemnych okładek przybiera jasną barwę, w przypadku jasnych... ciemną. Niestety, walka z tym przeciwnikiem również jest skazana na niepowodzenie.
Kolejnym spotykanym defektem jest rozcięcie okładki. Zdecydowana większość takich rozcięć zlokalizowana jest w środkowej części zamkniętych krawędzi. Warto zwrócić uwagę na ten element okładki. Krawędzie są najbardziej narażonym na zniszczenie elementem. Na nich pojawiają się pierwsze przetarcia, ale i wspomniane rozcięcia. Często możemy trafić na naprawiany już egzemplarz. Warto wyjąć wtedy płytę z koszulką oraz resztę zawartości i zobaczyć, jak została wykonana naprawa. Najczęściej odbywa się to przez wklejenie odpowiedniej wielkości kawałka tektury od środka oraz zaklejenie rozdartej części z zewnątrz.
Na łamach Psychosondy opisaliśmy kiedyś naprawę okładki przy pomocy... lakierów
hybrydowych do paznokci! Warto przestudiować ten materiał, by dokładniej poznać
przeciwnika. Nie muszę oczywiście wspominać, że również takie uszkodzenie ma
znaczący wpływ na cenę całości.
Podobnie jak kolejny defekt, w postaci rozdarcia
krawędzi, przez którą wkładamy płytę do środka. Spowodowane jest to
nieumiejętnym umieszczaniem płyty w środku oraz kiepską jakością okładki.
Zdecydowanie jednak najczęściej natrafimy na naturalne zużycie egzemplarza, spowodowane codziennym użytkowaniem. Delikatne zagniecenia, lekko przytarte rogi, wypłowiały kolor, powierzchowne ryski na powierzchni nadruku, czy też ślady po cenówce - to typowe defekty okładek, które pierwszą młodość mają za sobą. Jednak dla większości z nas nie tylko nie stanowią problemu, ale nadają egzemplarzowi uroku. Mimo tego te defekty wpływają na ogólną ocenę nośnika. Nie można przecież określić takiej okładki mianem prawie nowej.
Kwestia
autografów jest bardzo problematyczna, uznaję ją za osobistą kwestię, z którą
już nabywca musi zmierzyć się samodzielnie. Chodzi o to, że nie mamy pewności, że to autograf wykonawcy - bardzo prawdopodobne, że podpisał się jeden z poprzednich właścicieli.
Stan nośnika
Okładka bardzo często odzwierciedla zawartość. Znajdując egzemplarz w zadziwiająco dobrym stanie zewnętrznego opakowania, rzadko zostałem negatywnie rozczarowany zawartością. Nie należy jednak zbyt szybko się cieszyć. Należy wyjąć płytę z koszulki ochronnej i dokładnie obejrzeć. Jest kilka elementów, na jakie powinniśmy zwrócić baczną uwagę. Jeżeli płyta na pierwszy rzut oka wydaje się akceptowalna, przystępuję do sprawdzenia, czy jest prosta. Wiele osób zapomina sprawdzić to przed przybyciem do domu, przez co czeka ich niemiła niespodzianka po umieszczeniu nośnika na powierzchni talerza.
Płyta może mieć jeden z dwóch defektów. Oglądając ją z dwóch stron, możemy zauważyć, że z jednej strony label góruje nad resztą płyty. Taka płyta jest określana mianem miskowatej. Drugim defektem jest zwichrowanie płyty, przez co patrząc na nią z boku, widzimy że nienaturalnie się wygina. Po umieszczeniu jej na talerzu, ukażą nam się znane praktycznie wszystkim fale, na których ramię dostaje choroby morskiej.
Następnym elementem do sprawdzenia jest już sama warstwa zapisu. Każdą płytę przed zakupem oglądam w mocnym, sztucznym świetle. Niestety wielokrotnie budzi to zdziwienie, a nawet wrogość sprzedawców. Sklepy płytowe mają swój urok, są klimatyczne, ale zazwyczaj jest w nich dosyć ciemno. Należy też pamiętać, że światło dzienne nie pokaże nam wszystkich defektów widocznych w oświetleniu sztucznym. Na szczęście defekty widziane w sztucznym oświetleniu, rzadko kiedy mają drastyczny wpływ na jakość odtwarzania. Ujawniają się głównie wady związane z przechowywaniem płyty w papierowych koszulkach.
W grubszych płytach rowek chroniony jest przez większą ilość materiału, więc trudniej go uszkodzić. Widziałem w swoim życiu wiele płyt 140 gramowych wyglądających bardzo dobrze, a zarazem rozczarowujących jakością po położeniu na nich igły oraz wiele starych, ciężkich tłoczeń z lat 50-60., które wyglądały odpychająco, a w odsłuchu można było się rozpływać nad stanem nośnika. Niestety w tym aspekcie trzeba sobie wyrobić własne zdanie, bazując na zdobytym doświadczeniu.
Poza kopertówkami i przetarciami, najczęściej występującym uszkodzeniem powierzchni płyty są rysy. Niestety, większość z nich będzie słyszalna, chociaż podobnie jak w poprzednim przypadku niektóre wydania mogą sobie z nimi radzić lepiej, inne gorzej. Pamiętajmy, że niektóre płyty były wykonane z słabej jakości granulatu i niestety nic z tym nie zrobimy. Ryski zlokalizowane poprzecznie do rowka co do zasady będą powodowały mniej lub bardziej głośne pyknięcia. Zdecydowanie groźniejsze są ryski będące równoległe do rowka. W wielu przypadkach może się okazać, że spełnią role zwrotnicy na torach i igła będzie po prostu wypadać z rowka i przeskakiwać po utworze. Znacząca jest głębokość rysy.
Dużym problemem jest zeszklenie materiału płyty. Objawia się to swoistą mgłą i plamami. Wygląda troszkę jak rozlany lakier. Płyta ma nierównomiernie błyszczącą powierzchnię, pojawiają się zmatowienia. Jest to element, którego nie powinniśmy bagatelizować. Może powodować w odsłuchu bardzo irytujące "smażenie".
W tych wszystkich przypadkach nasze wątpliwości powinien rozwiać gramofon będący na wyposażeniu sklepu. Dzięki niemu możemy sprawdzić nie tylko stan danego egzemplarza, ale również brzmienie wydania, o ile tylko na wzmacniaczu nie został wciśnięty przycisk loudness, a pokrętła barwy tonu drastycznie przekręcone w prawą stronę. Czasami dla ukrycia pyknięć i smażenia, sprzedawcy potrafią zdejmować wysokie tony, by to zamaskować. Warto też mieć ze sobą słuchawki - w sklepach płytowych poza nami mogą znajdować się inne osoby. Warto na chwilę odciąć się od otoczenia, by sprawdzić stan płyty.
Diabeł tkwi w szczegółach
To nie wszystko. Zanim zapłacimy za trzymaną w rękach płytę, warto sprawdzić kilka innych rzeczy. Często się zdarza, że we włoskiej okładce znajduje się holenderska płyta. Niestety bardzo łatwo to przeoczyć, a co gorsze, czasami trudno ustalić, czy tak być powinno, czy też nie. Zdarza się, że dane wydanie krajowe miało okładkę drukowaną lokalnie, a sam nośnik był importowany. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, byśmy szybko rzucili okiem na Discogs lub inną bazę informacji. Te narzędzia pomocne będą również w ustaleniu, czy mamy do czynienia z reedycją, czy też pierwszym wydaniem. Nie mówiąc już o tym, że sprawdzimy tam, czy zawartość płyty w dniu premiery pokrywa się z tym, co znajduje się w naszych rękach kilkadziesiąt lat później. Wiele elementów lubi się przez lata gubić: plakaty pozostają na ścianach, a wkładki z tekstami przepadają na imprezach.
Tutaj mam pytanie: co stało się ze wszystkimi majtkami, dołączanymi do płyty School's Out Alice Cooper'a? ;)