Jakub Krzyżański: 12 marca 2021 roku ukazała się nowa, jubileuszowa płyta Lady Pank pt. “LP40”, nagrana z okazji 40-lecia zespołu. Jaką muzykę znajdą fani na tym albumie? Powrót do klimatu lat 80. i hitów z debiutanckiej płyty, czy raczej współczesne brzmienia?
Jan Borysewicz: To drugie. Wydaje mi się, że ja specjalnie uciekam od pierwszej płyty, ponieważ taką już kiedyś nagraliśmy. Bardzo mi zależało, aby nowy album wydany na 40-lecie miał coś świeżego w sobie, a nie powrót do przeszłości. Choć są na nim dwa nawiązania do początków zespołu. Pierwszy to wykonany przeze mnie utwór “Ameryka”, który odnosi się do piosenki “Mała lady punk”. Wtedy jeszcze nie było nazwy zespołu, tylko Andrzej Mogielnicki i ja, ale utwór już hulał po stajach radiowych i cieszył się powodzeniem. Drugi utwór z nowego albumu to “Karton”, który nawiązuje do “Minus 10 w Rio”, w którym śpiewał refreny śpiewał Janusz, a zwrotki ja.
JK: Skoro już padł temat pierwszej płyty, jestem ciekaw, czy tak udany i zapamiętany debiut to błogosławieństwo, czy przekleństwo? Wciąż działacie, nagrywacie nowe rzeczy, a tymczasem wszyscy - łącznie ze mną - pamiętają te pierwsze przeboje. Ten fakt motywuje do dalszej pracy, czy przeszkadza?
JB: Zdecydowanie motywuje, bo to był idealny start dla zespołu. Ta płyta do dziś cieszy się ogromnym powodzeniem - ludzie ciągle ją kupują, ciągle też obserwuję reakcje ludzi na koncertach, gdy gramy stare utwory. Mimo wszystko od początku założyłem, że będę się starał robić różne płyty. Oczywiście, zawsze mamy podobne brzmienie i wypracowany, rozpoznawalny styl, natomiast przy najnowszej płycie chciałem pokazać rozwój muzyczny zespołu.
JK: Zauważyłem, że nowy album ma bardzo aktualne teksty. Chcieliście tą płytą skomentować to, co się obecnie dzieje na świecie? Nie mam tu na myśli wyłącznie pandemii, bo treść utworu “Ameryka” również jest bardzo wymowna.
JB: Oczywiście, że tak, ta płyta jak najbardziej jest zbiorem przemyśleń na temat naszych czasów. Dwa albo trzy teksty powstały jeszcze przed pandemią, ale reszta została napisana w trakcie i właśnie w wyniku obserwacji tego, co się dzieje na świecie, a dzieje się sporo. Pandemia pokazała, jak radzimy sobie z trudnymi sprawami i na jakiej jesteśmy drodze w tej chwili - o tym jest utwór “Drzewa”. “Ameryka”, mimo tytułu, dotyczy całego świata i jest komentarzem do tego, co dzieje się obecnie z ludźmi. Ja mam swoje lata, dużo już przeżyłem, ale nigdy nie przypuszczałem, że w tych czasach będę musiał patrzeć jak ludzie wychodzą na ulice. Myślałem, że jako ludzkość mamy te rzeczy za sobą, a my cofamy się, zamiast iść do przodu. Mimo pandemii dalej żyjemy w pędzie i brakuje nam refleksji co zrobić, żeby naszym dzieciakom żyło się lepiej. Inny problem to powszechny hejt. Nie ma żadnej dyskusji między nami, od razu przechodzimy do ataków, co jest według mnie bardzo niebezpieczne. Na to również zwracamy uwagę. Lady Pank to zespół, który mimo że gra piosenki, poprzez tekst może przekazywać różne, cenne treści. Zwłaszcza piosenka rockowa się do tego nadaje i my z tego korzystamy.
JK: Co ciekawe, dwa teksty na płytę napisał Michał Wiraszko z poznańskiego zespołu Muchy. Jak doszło do jego współpracy z Lady Pank i jak Pan ocenia jego twórczość?
JB: Jego teksty są znakomite, nie tylko pod kątem treści. Bardzo dobrze wpasowały się w styl moich kompozycji. Długo rozmawialiśmy o tych utworach, a Michał, co ważne, oprócz tego, że dobrze pisze, jest również doskonałym słuchaczem. Swoją drogą, kiedy nagrywał własną płytę, poprosił, żebym u niego zagrał na gitarze, więc doszło do pewnej wymiany. Uważam go za bardzo zdolnego człowieka i fajnego kumpla. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie dłuższa.
JK: To ciężki moment na wydawanie płyt i świętowanie jubileuszu. Czy - gdy tylko dojdzie do poluzowania obostrzeń - jesteście gotowi ruszyć w trasę i kontynuować promocję płyty na scenie?
JB: Oczywiście, że tak. Udało nam się wstrzelić przed drugim lockdownem i zagrać dwa koncerty w Warszawie 12 i 14 marca. Były złożone z nowego materiału, więc jesteśmy przygotowani. Mamy też zaplanowaną trasę na jesień i przyszły rok, ale trzeba dodać do tego jeszcze koncerty z przeszłości, które się nie odbyły i nadal są przekładane. Mam na myśli nie tylko Polskę, ale również Londyn i Stany Zjednoczone. Podejrzewam, że będziemy świętowali tę płytę przez 2-3 lata (śmiech). Mam nadzieję, że szybko nam się uda wrócić na scenę.
JK: Warto w tym wywiadzie podkreślić, że Jan Borysewicz to nie tylko Lady Pank, realizował się Pan także na nagraniach wielu innych artystów. Od Budki Suflera, przez współpracę z Izą Trojanowską, aż po gitarową solówkę w “A ja wolę moją mamę”. Ma Pan jakieś swoje ulubione, poboczne przedsięwzięcie, o którym dziś może powiedzieć “fajnie, że wziąłem w tym udział”?
Pracowałem z Grzesiem Ciechowskim przy jego projekcie Obywatel GC, z Jackiem Skubikowskim, Tadkiem Nalepą... Wielu wspaniałych muzyków miałem okazję poznać i bardzo mnie to cieszy. Na pewno najważniejszym zespołem jest dla mnie Lady Pank, choć wielkim szacunkiem darzę też swoją drugą grupę, czyli Jan Bo - nagraliśmy razem 5 płyt i myślę, że w ciągu najbliższych dwóch lat przygotujemy kolejną. Mogę jeszcze powiedzieć, że we wrześniu ukaże się moja nowa solowa płyta pt. “Wszystkie oblicza Jana Borysewicza”. Trafią na nią utwory, które w przeszłości zrobiłem dla innych wykonawców, a wśród nich nowa wersja “Nie wierz nigdy kobiecie”, nagrana ze znakomitym aktorem… Piotrem Fronczewskim.
JK: Świetnie! Lista tych artystów jest naprawdę imponująca. Prowadzi Pan w ogóle jakieś archiwum, zbiera płyty i nagrania ze swoim udziałem?
JB: Nie. Właśnie zupełnie nie przykładam do tego wagi. Mam świadomość, że to gdzieś jest i gdybym chciał, w każdej chwili mogę dotrzeć do jakiegoś nagrania. Wystarczy zresztą spojrzeć na moje social media - fani sami wysyłają mi swoje zbiory, pokazują zdjęcia z kolekcjami płyt. To bardzo miłe, ale ja wolę iść do przodu. Czasem, przy okazji rozmaitych publikacji, mam problem i proszę fanów, żeby mi przesłali jakieś zdjęcia z danego roku i od razu dostaję ich mnóstwo. Nie jestem człowiekiem, który po 10 latach otwiera album i wspomina jak to kiedyś było. Nie jestem też zbieraczem swojego talentu.
JK: A cudzego talentu? Kupuje Pan płyty innych artystów?
JB: Też nie. Jestem wyjątkowym typem - słucham mało muzyki. Oczywiście w młodości było inaczej, ale odkąd zacząłem komponować, moja głowa cały czas pracuje. Na telefonie mam nagrane ok. 3000 szkiców melodii, takich “notatek muzycznych”. Więc proszę sobie wyobrazić, że w mojej głowie non stop powstają jakieś melodie. Nawet w domu panuje zasada, że moi bliscy nie mogą słuchać zbyt głośno muzyki, bo mi to wręcz przeszkadza. Wolę czerpać z własnych obserwacji i z tego, co czuję, niż nakręcać się tym, co już zostało stworzone.
JK: Nawet jeśli nie kolekcjonuje Pan muzyki, z pewnością uczestniczy w przygotowaniu wielu reedycji i okazjonalnych wydawnictw związanych z Lady Pank. Najnowszą ciekawostką jest wypuszczenie przez wytwórnię MTJ debiutanckiego longplaya zespołu na kasecie magnetofonowej. Co Pan sądzi o takich powracających trendach w fonografii?
JB: Myślę, że to fajna rzecz, wydanie tej kasety spotkało się z bardzo dobrym odbiorem. Wiem, że w Stanach jest duże zainteresowanie. Słyszę też zabawne komentarze, np. “Kupiłbym kasetę, ale nie ma jej na czym odtworzyć, bo nie mam magnetofonu”. Ktoś napisał, że kupi, ale nawet tego nie rozpakuje. Odpisałem “A ja ci gwarantuję, że jak Ci podpiszę, to rozpakujesz” (śmiech). Dla większości bardziej jest to jednak gadżet niż nośnik do codziennego użytku. Może się cieszyć jakimś zainteresowaniem, ale już tylko jako ciekawostka. W starciu z nową technologią cyfrową nie ma szans.
JK: Kaseta być może nie, ale popularność winyli wciąż rośnie i akurat one dla wielu są ważnym, jeśli nie podstawowym nośnikiem. A propos, czy “LP40” ukaże się również na czarnej płycie?
JB: Tak, ukaże się jesienią. Popularność winyli w naszym kraju tak wzrosła, że w tłoczniach czeka się miesiącami na ich wyprodukowanie. Stąd taka różnica w terminach wydania.
JK: Doskonała wiadomość! Bardzo dziękuję za rozmowę.
zdjęcie: management