Większość z nas marzy o znacznym powiększeniu winylowej kolekcji. Kilkadziesiąt dobrych płyt znalezionych na strychu u dziadka to błogosławieństwo niebios. A co zrobiłbyś gdyby było ich 50 tysięcy? To już grom z jasnego nieba - tyle piękny i spektakularny co niebezpieczny i destrukcyjny. Przekonał się o tym na własnej skórze Taylor Wallace, 37-letni producent mebli z Chicago. W magazynie, który chciał wynająć odkrył ogromną kolekcję winyli, za których usuwanie i niszczenie zabrała się już firma zatrudniona do uprzątnięcia pomieszczenia. Decyzja musiała być szybka. Postanowił je ocalić.
SPEŁNIONY SEN DIGGERA
Kolekcja ważąca 19 ton mieściła się na 170 paletach, sześciu regałach przemysłowych o wymiarach 7,5 x 4,5 m oraz kilku stojakach, na których płyty wnosiły się pod sam sufit, czyli na wysokość 4,5 m. Wallace tłumaczy, iż nie mógł postąpić inaczej jak ratując winyle od zniszczenia. Jego kolekcja 500 winyli, błyskawicznie powiększyła się o kolejnych 50000 krążków. A czy to była dobra decyzja? Mówi, że nie może tego jednoznacznie stwierdzić. Przyznaje jednak, że czasami wszystko go to trochę przytłacza, zwłaszcza koszty najmu i wynagrodzenia pracowników.
SYZYFOWE PRACE
Przenoszenie winyli do nowego miejsca składowania, czyli do mieszczącego się na piętrze studia Wallace’a trwało dwa tygodnie. Teraz usiłuje ogarnąć ten ogrom materiału, próbując go w jakikolwiek sposób usystematyzować. Przejrzenie kilkunastu palet winyli zajmie jednak trochę czasu. Głównym kryterium, jakie obecnie stosuje, jest wartość rynkowa albumów. Część z nich trafi do sprzedaży internetowej, by pokryć koszty wynajmu studia, a równocześnie zmniejszyć piętrzące się wokół stosy winyli. A zatem czekamy aż pierwsze sztuki z tej niezwykłej kolekcji trafią na eBay.
SPUŚCIZNA RECORD EXCHANGE
Z magazynu korzystał wcześniej Gary Horwitz, właściciel Record Exchange, który tę imponującą kolekcję winyli zaczął gromadzić na początku 1977 roku. W związku z tym, że niedawno przeniósł się na Hawaje pozostawił część swoich zbiorów w spadku kolejnemu najemcy. Ze sobą zabrał jednak dwa kontenery ze 120.000 płyt.
Record Exchange w Chicago w ciągu 27 lat, kiedy jego właścicielem był Garry, aż siedem razy było zamykane i ponownie reaktywowane. W Colorado mieściły się pozostałe dwie placówki. Płyty w czasach winylowego boomu były kupowane przez Record Exchange hurtowo, a na dodatek – nowe i używane - sprzedawane bardzo tanio w myśl przyświecającej firmie idei: “getting the music to the people”. Winyle, które z powrotem trafią na rynek nie będą już zapewne takie tanie, ale z pewnością nadal będą warte kilku finansowych wyrzeczeń, by je zdobyć.