
To już nie ta skażona „polowirusem” ekipa, która kiedyś robiła sobie jaja z absolutnie wszystkiego w rytmie przaśnych przyśpiewek i pastiszowych zagrywek. „100 Lat Undergroundu” to trochę inna historia – oparta na gęstych bitach inspirowanych współpracą z DJ Scissorkicksem, ukończona w trudnym momencie dla Kur. To transowa wyliczanka ciemnych spraw i bolączek, z którymi artyści zmagali się na początku nowego wieku.
Wystarczy przypomnieć, że materiał powstawał w cieniu przedwczesnej śmierci Jacka Oltera i niezbyt udanej trasy koncertowej. Jak wspomina w liner notes niejaki Stefan Sznycel, „klimat majowej sesji był niełatwy, wręcz depresyjny: brakowało rąk do pracy i dawnego entuzjazmu”. Nic dziwnego, że na płycie dominują obserwacje codziennych frustracji: problemy z firmą telekomunikacyjną („Telekomunikacja”), użeranie się z papierologią („2001”), czy miejska dżungla Trójmiasta – zdolna generować anoreksję, apopleksję, anorgazmię, agonię i wszystkie inne choroby współczesności („Trujmiasto”).

Oczywiście, nie brakuje też absurdów typowych dla Tymona. W końcu nie każda płyta odpowiada na pytanie, czy Kazik żyje poniżej minimum socjalnego („Ponoć Kazik”) albo zawiera prośbę w stylu „Wypierz mi bieliznę”. Instrumentarium? Gitara i okazjonalny klarnet pojawiają się tu i ówdzie, ale to przede wszystkim muzyczne opowieści Tymańskiego unoszące się na tłustych bitach, loopach i kosmicznym transie. Gdzieś w powietrzu czuć inspirację święcącym wówczas triumfy trip hopowym Massive Attack czy przytoczonym już we wspomnianym liner notes Aphex Twin.
Poważne jest za to wznowienie przygotowane przez S7 Records. Album dostał zupełnie nową poligrafię autorstwa Jacka Staniszewskiego oraz świeży mastering Piotra Pawlaka (całość jest mocarnie osadzona na bębnach i basie, a wszystkie ścieżki instrumentów są świetne wyseparowane). Co więcej, nabywcy winyla otrzymują na stronie D aż pięć remiksów od takich nazwisk jak DJ Eprom, Envee, Szymon Burnos czy Stendek, który w”Olterze” zaproponował dość dekonstruktywistyczny zabieg. Z kolei w „Nakopię do dupy Ryśkowi Matuszewskiemu” EXPO 2000 zabiera nas na spacer ciemnymi ulicami w stylistyce noir. Winylowe wydanie w formie solidnego gatefolda dostępne jest w dwóch kolorach: czarnej rozpaczy i… brudnej szmaty w wiadrze. Konsekwencja w zachowaniu obranej poetyki godna podziwu!
Całość to nie tylko udany powrót do ważnego albumu, który czekał na swój debiut na winylu, ale i niezła zapowiedź nadchodzącego materiału zatytułowanego „Uno Lovis Party”. Kury jak zawsze – trochę wkurzone, z lekka rozbawione, solidnie odjechane i na pewno nie do podrobienia.