Recenzje

Worms of Senses - Give Up!

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
05.06.2024

Niesamowite, ile dobrego dzieje się ostatnio na naszej rodzimej scenie muzycznej. Jednak w gąszczu alternatywnych nowości oraz mieliźnie, jaką serwują nam media komercyjne, trudno czasem dostrzec artystów z dużym potencjałem. Dlatego nie przegapcie wydanego niedawno albumu „Give Up!” zespołu Worms of Senses, który reprezentuje naprawdę wysoki poziom kompozycyjny i wykonawczy. To właśnie na tę grupę powinny być teraz skierowane oczy wszystkich fanów wartościowej polskiej muzyki. Płyta została wydana pod patronem Portalu Winylowego.

Członkowie Worms of Senses mogą się pochwalić pokaźnym scenicznym portfolio, bowiem grali m.in. w takich grupach, jak: Fair Weather Friends, ARRM, Searching For Calm czy Æther Ctrl. W swoje najnowsze muzyczne dziecko włożyli całe dotychczasowe doświadczenie oraz inspiracje zbierane przez lata. Repertuar Worms of Senses trudno jednoznacznie zaszufladkować, ponieważ na najnowszym longplayu można usłyszeć zarówno jazz, psychodelię, post rocka, noise rocka, jak i elektroniczne eksperymenty. Przy tylu różnorodnych składnikach łatwo o chaos, jednak „Give Up!” to dzieło zaskakująco spójne, a przy tym wyraziste i wciągające.

Intrygującym otwarciem albumu jest piosenka „Body”. Początkowo niepozorna, zaśpiewana łagodnym falsetem, ale w drugiej połowie za sprawą żywiołowej, niemal plemiennej gry na bębnach nabierająca dynamiki. Na tym wczesnym etapie pewnie jeszcze nie będziecie wiedzieli, czego się spodziewać po całej płycie, ale to już wskazówka, że czeka Was ciekawa podróż. Figurujący na drugim miejscu tracklisty utwór tytułowy to ukłon w stronę końcówki lat 60. i narodzin rocka progresywnego. Nawiązaniem do tamtej epoki jest rozpoczynająca nagranie piękna partia klawiszy. Oczywiście całość jest uwspółcześniona, bo zarówno produkcja jak i instrumentarium w żadnym wypadku nie są vintage, niemniej to kolejna z odsłon zespołu Worms of Senses, dla mnie najciekawsza.

Kolejny numer na płycie to „Disco Freud”. Naturalnie tego disco jest w nim tylko tyle, na ile panowie mogli sobie pozwolić w ramach obranego stylu, ale pulsujący rytm i metrum 4/4 pozwalają zakwalifikować piosenkę jako muzykę „pod nogę”. Inne oblicze grupy prezentuje „Fade Away”. To jeden z singli promujących całe wydawnictwo i ma duże szanse wypromować je skutecznie. Jest najbardziej przystępną i chwytliwą piosenką na płycie, wprost stworzoną dla alternatywnych i studenckich rozgłośni radiowych czy playlist na streamingach. Utwór ten ma niebywałą moc przyciągania uwagi i może być doskonałym wabikiem na nowych odbiorców, którzy do tej pory nie mieli okazji usłyszeć o zespole. Za „Fade Away” kryje się przede wszystkim dobra kompozycja o interesującej harmonii i doskonałej aranżacji. Mimo że album jako całość pozostawia po sobie pozytywne wrażenie, to jeżeli chodzi o melodię mogę się założyć, że w głowie pozostanie Wam głównie ten kawałek.

Drugą połowę płyty otwiera najbardziej popisowe dzieło w dorobku zespołu, czyli „Klockan Elva”. Początkowo to ciężki, półsenny i niepokojący utwór z gitarą, której dźwięki wwiercają się w głowę słuchacza. Wkrótce następuje nagła zmiana rytmu i na moment zespół ponownie wraca do grania a’la disco (i to nawet bardziej niż w piosence „Disco Freud”!). To jednak tylko kilka taktów, bowiem za chwilę pojawiają się krzyki i z powrotem jesteśmy w ostrym rocku. Słucha się tego kapitalnie – mam wrażenie, że „Klockan Elva” stanowi kwintesencję stylu Worms of Senses. Wydaje mi się wręcz, że wszystko, co najlepsze na albumie zebrano w ten jeden utwór. O ile „Fade Away” uznaję za możliwy przebój radiowy, tak „Klockan Elva” wieszczę duże powodzenie na koncertach.

Ogólnie rzecz biorąc, na tej stronie albumu czeka nas dużo więcej rockowego grania. „Me And Me” to już niemal metal, a „Tiger”, chociaż zaśpiewany wysokim głosem, poraża brudnym i głośnym brzmieniem gitary, wprowadzając słuchacza w kolejny stan emocjonalny, tym razem bliski paranoi.

Podoba mi się tak wyraźny podział płyty na dwie strony – spokojniejszą, czystszą i bardziej przystępną oraz mocniejszą i mroczniejszą. Tę dwoistość pokazuje również minimalistyczna, hipnotyzująca okładka. Z przodu czarna, a z tyłu biała, będąca zarówno negatywem, jak i odbiciem lustrzanym frontu. Dla mnie symbolizuje ona korytarz prowadzący do innego wymiaru, a więc wejście w muzyczny świat Worms of Senses, gdzie mieszają się style oraz nastroje i nic nie jest oczywiste. Do takiej okładki świetnie pasuje biały przezroczysty winyl. Czasami naprawdę niewiele trzeba, by stworzyć atrakcyjny, estetyczny produkt.

Odbiór tego albumu nie byłby tak przyjemny, gdyby nie wysokiej jakości tłoczenie, gwarantujące dynamikę i szlachetne brzmienie. Na płycie roi się od różnych dźwięków i poziomów głośności, ale dzięki sprawnej realizacji każdy fragment jest równy oraz wyraźny.

Myślę, że „Give Up!” trafi do odbiorców o różnym guście muzycznym. To płyta, która ucieka przed wszelkimi schematami i klasyfikacjami, a broni się wysokim poziomem oraz dojrzałością artystyczną twórców. Czuję, że przed Worms of Senses ciekawa przyszłość, a członkowie zespołu nie odkryli jeszcze wszystkich kart.

Label: Music Corner Records

Płytę wydano w ramach Record Store Day 2024

Album znajdziecie w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.