Recenzje

Mother Love Bone - Apple

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
30.10.2025

Płyta, która przyczyniła się do rozwoju i popularyzacji grunge’u w końcu ukazała się w zremasterowanej wersji na winylu! Aż trudno uwierzyć, że debiutancki i jedyny album Mother Love Bone tak długo czekał na reedycję na najszlachetniejszym ze wszystkich nośników. Przez ten czas część kolekcjonerów zdążyła już sobie odpuścić polowanie na ultra drogie pierwsze pressy albo bootlegi. Czy „Apple” po 35 latach i w nowej odsłonie wciąż wzbudza emocje?

Chociaż album bez wątpienia wywarł ogromny wpływ na ówczesną scenę Seattle, to sam do grunge’u przynależy tylko częściowo. Stylistycznie płyta jest zawieszona gdzieś pomiędzy dwiema epokami: glam-metalową końcówką lat 80. a kolejną dekadą, gdy nowe brzmienie zostało już w pełni ukształtowane. O Andrew Woodzie, wokaliście Mother Love Bone wielokrotnie mówiono, że sam grunge’owej duszy nie posiadał. Znany był raczej z ekspresyjnych, teatralizowanych występów i makijażu scenicznego, zaś za swoich idoli uważał takich showmanów jak Elton John czy Freddie Mercury. Znaczna część piosenek z „Apple” pasuje właśnie do tego świata glamour i dopiero utwory spokojniejsze, np. „Bone China”, przejawiają brzmienie oraz emocje typowe dla stylu Seattle. Wiemy jednak, jak potoczyła się historia wokalisty i jego zespołu. Wood zmarł tragicznie z powodu przedawkowania heroiny tuż przed premierą „Apple”. To zaś spowodowało, że w roku następnym jego koledzy założyli Pearl Jam, a także nagrali kultowy tribute album „Temple of the Dog”. I właśnie dlatego jedyne dzieło Mother Love Bone stało się tak ważne dla światowej popkultury.

Przyznaję, że gdy chodziłem do liceum, grunge był dla mnie jednym z najważniejszych gatunków. I choć ostatnią, spraną koszulkę Alice in Chains wyrzuciłem przeszło 15 lat temu, moje uczucia do tej muzyki wciąż są silne. Dziś „Apple” słucham jednak bardziej z zaintrygowaniem niż namaszczeniem, a wszystko z powodu wspomnianego już zawieszenia. To płyta-pomost, dokumentująca proces przepoczwarzania się jednego stylu grania w drugi. Uzmysławia odbiorcy, że muzyce tak naprawdę mamy do czynienia z ewolucją, aniżeli z rewolucją i każdą kolejną modę poprzedza jakiś okres przejściowy. A wiemy chociażby z ostatnich 40 lat historii Polski, że czas transformacji może być niezwykle fascynujący. Warto wykorzystać niniejszą reedycję „Apple” do spojrzenia na ten album z takiej perspektywy. Zwłaszcza, że w nowej, zremasterowanej wersji brzmi naprawdę rewelacyjnie.

Przyczepiłbym się jedynie do ubogiego wydania pod kątem poligraficznym. Poza naklejką na folii (w dodatku z małą wtopą, bo album obchodzi 35. rocznicę, a nie 25.!), nie towarzyszy tej reedycji żaden uroczysty nastrój. Nie ma stosownego insertu z liner notes, który zwróciłby uwagę chociażby na kwestię poruszoną przeze mnie kilka zdań wyżej. Nie ma też książeczki z tekstami, która była dołączona do oryginalnej edycji kompaktowej. Przez to płyta wydaje się być wydana mimochodem i naprędce, co uważam za błąd. W końcu kolekcjonerzy winyli uwielbiają celebrować podniosłe momenty!

Nie zmienia to faktu, że „Apple” dobrze jest mieć na półce z płytami i fani grunge’u pewnie wybaczą wydawcy tę małą niedbałość. Najważniejsze, że winyl ma doskonały dźwięk, przywołuje wspomnienia, a także pokazuje ciekawą, zawiłą i miejscami bolesną historię muzyki ze Seattle.

Album znajdziesz w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2025 Portal Winylowy. All rights reserved.