
Sabrina Carpenter od czasu albumu „Short n’ Sweet” przeżywa swoje przysłowiowe pięć minut. Wydana w 2024 roku płyta przyniosła piosenkarce miliony odtworzeń w streamingu, entuzjastyczne recenzje oraz nagrodę Grammy. Po tym spektakularnym sukcesie Carpenter przygotowała dla fanów kolejne dzieło – „Man’s Best Friend” – którym wywołała niemałe kontrowersje. Obok szokującej okładki wydawnictwo cechują odważne teksty wprost mówiące o seksie i hedonistycznym stylu życia. I chociaż ten niegrzeczny album posiada kilka wad, wart jest naszego grzechu.
Trudno nie zacząć recenzji płyty od wspomnianej już głośnej okładki, która według mnie jest genialna, a przedstawia Sabrinę w dwuznacznej pozie, klęczącą przed anonimowym mężczyzną trzymającym ją za włosy. Pikanterii dodaje tytuł krążka – „Najlepszy przyjaciel człowieka”, za którego w kulturze uważa się przecież psa. Szkoda tylko, że tak niewiele osób dostrzegło w tej obwolucie prowokującą satyrę. Czy naprawdę ktoś pomyślał, że dorosła, niezależna i wpływowa artystka, w dodatku otaczająca się sztabem doradców, potraktowałaby ten projekt dosłownie i – jak jej zarzucono – popierała uprzedmiotowienie kobiet? Jej uśmiech na zdjęciu zdradza zresztą dystans do całej sytuacji i może zostać odebrany również jako świadoma zgoda na tego rodzaju damsko-męski układ. Jeśli tak, to co w tym złego? Zrealizowany niedawno film „Babygirl” z Nicole Kidman w roli głównej pokazał już, że kobiety także mają prawo do fantazji seksualnych opartych na dominacji i rozgrywaniu rozmaitych ról. Tymczasem w dużej mierze to właśnie feministki skrytykowały Sabrinę za ten obrazek. Cóż, rację miała Olga Tokarczuk pisząc, że największą chorobą naszych czasów stał się literalizm.
Piosenki zebrane na „Man’s Best Friend” pokazują zresztą, że wyzwolone teksty to kreacja, którą najlepiej potraktować z przymrużeniem oka. Opakowane w uroczy, melodyjny pop wulgarne słowa brzmią tak naprawdę komicznie. Carpenter korzysta ze swojego wizerunku słodkiej dziewczyny z sąsiedztwa i przełamuje go z nieukrywaną satysfakcją. Cały album to jedna wielka zabawa głównej wykonawczyni, choć słuchacz także nie może narzekać na nudę.

Mocną stroną „Man’s Best Friend” są liczne nawiązania do popu lat 70. Choć bardzo daleko płycie do brzmień retro (styl produkcji pozostaje mocno współczesny), wprawne ucho szybko rozpozna w tych nagraniach inspiracje ABBĄ, Carpenters czy starymi hitami disco. Duch szwedzkiego kwartetu unosi się zwłaszcza nad zamykającą album piosenką „Goodbye”, zaś pierwsze sekundy „Tears” (najlepszego numeru na płycie) to zapożyczenie z przeboju „Yes Sir, I Can Boogie” Baccary. Producenci nie zawsze jednak są konsekwentni, bo „When Did You Get Hot” brzmi raczej jak zaginiona piosenka Britney Spears z 2000 roku, natomiast „House Tour” to utwór a’la Paula Abdul z przełomu lat 80. i 90. Być może ktoś uznał, że dla współczesnego młodego człowieka różnice między 1976 a 1989 rokiem są już tak samo zatarte, jak np. między 1741 a 1785.

Album Carpenter ma jeszcze jedną wadę: brakuje mu mocnego singla. Owszem, wspomniane „Tears” albo „Manchild” to udane piosenki, ale nie mają takiej siły przebicia, jaką miał „Espresso” – megahit piosenkarki z poprzedniej płyty „Short N’ Sweet”. W ogóle tamten krążek został lepiej wyprodukowany i po przesłuchaniu bardziej zapadał w pamięć. To swoją drogą ciekawe, bo był lekkim, wakacyjnym i niezobowiązującym popem bez żadnego konceptu, a mimo wszystko zrobił większe wrażenie niż z założenia ambitniejszy „Man’s Best Friend”. To pokazuje, że w muzyce tak naprawdę najważniejsza jest… muzyka.
Winylowa edycja albumu została przygotowana przez Universal z dużą dbałością. Podoba mi się błękitny, niby-niewinny kolor płyty, insert z erotyczno-artystycznymi zdjęciami Sabriny oraz rozkładany gatefold.
Mimo kilku słabych stron „Man’s Best Friend” pozostanie jedną z najgłośniejszych popowych płyt 2025 roku. Sabrina Carpenter pokazała, że jej repertuar może być nie tylko chwytliwy i precyzyjnie skrojony pod radio, ale również zrobiony z dużą świadomością muzyczną oraz inteligencją. Każdy, kto chce trzymać rękę na pulsie powinien zastanowić się nad zakupem tej płyty, bo z czasem wśród wielbicieli mainstreamu może zyskać miano kultowej. No i jeszcze ta okładka!
Album „Man’s Best Friend” oraz inne winyle Sabriny Carpenter znajdziesz w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.