Recenzje

Tears for Fears - Songs from the Big Chair

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
17.12.2025

„Songs from the Big Chair” to album, o którym napisano już wszystko i który większość słuchaczy doskonale zna. Pewna popularna muzyczna książka głosi wręcz, że przed śmiercią każdy powinien przesłuchać płyty przynajmniej raz. Jeżeli są wśród Was osoby mające braki w tym zakresie, pojawiła się szansa, by je nadrobić. Kultowe dzieło Tears for Fears kończy w tym roku 40 lat i z tej okazji Universal wydał specjalną, winylową reedycję albumu.

Stojący za Tears for Fears Brytyjczycy Roland Orzabal i Curt Smith już od czasu debiutu tworzyli muzykę niebanalną. Ich pierwszy album „The Hurting” z 1983 roku poruszał trudny temat dziecięcych traum spowodowanych przemocą i wykorzystywaniem seksualnym. Muzycznie uznany za mieszankę synth-popu z dark wave, został nazwany jedną z najbardziej depresyjnych płyt lat 80. Mimo dobrych recenzji, artyści postanowili odciąć się od debiutu i pokazać, że potrafią też stworzyć inną muzykę: nadal bogatą w emocje, tylko bardziej przebojową i różnorodną. Taka właśnie okazała się kolejna płyta duetu – „Songs from the Big Chair”. Album, który nie udaje alternatywy, ale też nie schlebia odbiorcy prostymi refrenami.

To jedna z tych wielkich popowych płyt, które słucha się z zapartym tchem bez chwili znużenia. Jej siłą jest przede wszystkim solidna produkcja studyjna. Tworząc materiał, za największą inspirację Tears for Fears uważali brytyjskie zespoły progresywne lat 70. Ta jakże odległa gatunkowo muzyka dała im nie tyle gotowe cytaty i rozwiązania, co specyficzny sposób myślenia o piosence czy całym albumie. Sam nazwałbym „Songs from the Big Chair” – z uwzględnieniem wszystkich różnic stylistycznych i kulturowych – „The Dark Side of the Moon” ery MTV. Podobnie jak kultowe dzieło Pink Floyd, płytę Tears for Fears także cechuje studyjny perfekcjonizm i przemyślana narracja – utwory tworzą zespół naczyń połączonych i płynnie przechodzą jeden w drugi. Zmienia się tempo, zmienia się nastrój, ale poziom artystyczny przez cały czas pozostaje wysoki. Produkcyjnie album jest dopracowany do granic sterylności, co dla jednych może być oznaką perfekcjonizmu, a dla innych wynikiem zachłyśnięcia się ówczesną technologią. To ryzyko Tears for Fears podejmują świadomie.

Rozpoczynający album „Shout” tkwi jeszcze jedną nogą w stylistyce wcześniejszej płyty „The Hurting”, ale następujący po nim numer „The Working Hour” już jasno sygnalizuje zmiany w muzyce Tears for Fears. Wszystko przez stylową partię saksofonu i sophisti-popowy charakter kompozycji. Następnie wybrzmiewa największy przebój – „Everybody Wants to Rule the World”. Piosenka na wskroś optymistyczna i budząca przeważnie pozytywne skojarzenia. Doskonale znamy ją z radia, ale tutaj, w otoczeniu pozostałych numerów z „Songs from the Big Chair”, przestaje być komercyjnym singlem wrzuconym w przypadkową playlistę, tylko elementem szerszej układanki. Co ważne, numer wcale nie jest reprezentatywny dla płyty, ale pełni inną ważną funkcję w całej opowieści: wprowadza oddech i odrobinę światła. Na albumie nie brakuje też energetycznych, mocno elektronicznych brzmień spod znaku Hi-Tech („Mother’s Talk”), jak również szeroko rozpisanych, długich utworów typu „Head Over Heels”. Ten drugi to zresztą punkt kulminacyjny płyty, bo właśnie przy nim wszystkie emocje osiągają swój punkt szczytowy. Następujący po nim „Listen” służy już za wydłużony epilog – wygasza nastrój i relaksuje słuchacza po solidnej dawce wrażeń.

Niniejsza reedycja zawiera dwa czerwone, półprzezroczyste winyle. Na pierwszym znajdziemy oryginalny album ze zremasterowanym dźwiękiem, drugi zaś to zbiór alternatywnych miksów, demówek i wersji singlowych (wydanych po raz pierwszy na winylu!). Co ważne, ułożonych w takiej samej kolejności, co płyta oficjalna. Nadaje to bonusowemu winylowi sporych walorów edukacyjnych. Na podstawie zebranych nagrań można się przekonać, jak te wszystkie znakomicie dopieszczone utwory wyglądały w swym pierwotnym kształcie – surowe, nieoszlifowane, a dla fanów popowego rozmachu wręcz odpychające. To zderzenie ma nam uświadomić, w jak dużym stopniu „Songs from the Big Chair” jest dziełem studyjnym i że bez odpowiednich zabiegów nie posiadałby tak wielkiej siły rażenia.

Kolejną ciekawostką tej jubileuszowej edycji jest zupełnie inna okładka. W 1985 roku na obwolucie zobaczyć mogliśmy czarno-białe zdjęcie Orzabala i Smitha, a tym razem otrzymujemy oszczędną i zdecydowanie niekomercyjną grafikę – pierwotny, odrzucony projekt. Choć zawartość muzyczna pozostała bez zmian, z taką oprawą płyta nabiera innego, jeszcze bardziej artystycznego zabarwienia. Z kolei nowy remastering nadał winylom bogatsze, głębsze brzmienie.

Pisząc, że „Songs from the Big Chair” to sztandarowe dzieło lat 80., na pewno Ameryki nie odkryję. Jeśli jednak są tutaj fani tej płyty, zdecydowanie polecam sięgnąć po niniejszą reedycję z uwagi na dużą wartość kolekcjonerską. Nie tylko zawiera oryginalny materiał w tłoczeniu najwyższej jakości, to jeszcze bonusy i nietypowa okładka rzucają na ten kultowy album zupełnie nowe światło.

Płyty Tears for Fears znajdziecie w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2025 Portal Winylowy. All rights reserved.