Przez ostatnie lata Limboski mieszkał w Berlinie i mógł spróbować nieco innego stylu życia, z innej perspektywy spojrzeć na rzeczywistość i muzykę oraz wyciągnąć wnioski z obserwacji. Płyta "Wieloryb" (dlaczego taki tytuł - na to i wiele innych pytań artysta odpowiada w swoim zbiorze esejów) jest sumą przemyśleń na temat sytuacji i zdarzeń, także tych, które zmieniły cały glob. To obraz otaczającego świata, gdzie autor czasem opowiada o miejscach tak odległych od siebie jak Wałcz czy Wuhan, czasem o skutkach ludzkich posunięć, innym razem porusza tematy duchowości i opowiada o tym, jaką moc mają słowa.
Z pewnością głębszej analizie piosenek sprzyja lektura książki "Wieloryby nie kłamią”. To zbiór rozważań zarówno o złożoności otaczającej nas rzeczywistości, jak i spójne uzupełnienie albumu. Wydawnictwo przybliża także historię poszczególnych utworów oraz otwiera nowe tropy ich interpretacji. Co warte odnotowania - Michał Limboski debiutuje nim na rynku księgarskim.
Muzycznie artysta porusza się w okolicach piosenki autorskiej, bluesa oraz rocka. Pierwsze dwa utwory "Wolność" i "Świat szał opętał" mogłyby zwiastować, że będzie to alternatywny rockowy album. Mają w sobie energię, przesłanie i namiastkę wolności z dawnych, bardziej beztroskich lat. Jednak Limboski ma wiele różnych kart do odkrycia. Życiowe zmiany, dzieci i swego rodzaju ustatkowanie wyczuwalne jest także w charakterze tych nagrań.
Na uwagę zasługuje "Tajanie", który buja swoimi dźwiękami i dzięki zastosowaniu efektów gitarowych i odwróceń słuchacz przystaje tu z zaciekawieniem. Przy okazji warto zaznaczyć, że bardzo dobrze brzmi głos Limboskiego w tej samej linii melodycznej, co gitara. Zresztą synergia ta została wykorzystana nie tylko w tym miejscu. Sam utwór posiada swoją własną, ważną historię. Związana jest ona z narodzinami drugiej córki Michała, wyboru przedszkola dla pierwszej córki, obserwacjami Berlina, przypomnieniem sobie rodzinnych opowieści oraz wyciąganiem wniosków. Podczas tych przemyśleń zrodziła się myśl, że czas opuścić stolicę Niemiec...
Silną pozycją jest utwór "Słowa leczą świat", w którym szczególnie wybija się udział dziecięcego chóru, co nadaje mu nostalgicznego charakteru. Piosenka została stworzona dla mamy artysty. Limboski wspomina w książce, że bardzo chciał napisać coś, co nie będzie miało w sobie przesadnego patosu, ale jednocześnie musi unieść ciężar, jaki wiąże się ze skomponowaniem piosenki o tak ważnej osobie. Jak wspomina, podchodził do tematu niejeden raz, niestety wciąż bez skutku. Lecz w końcu taki czas nadszedł… Pewnego ranka nagranie poszło niebywale gładko, w godzinę utwór był gotowy. Według autora miało być songiem "rozsuwającym zasłony". Światło, o którym Limboski śpiewa, jest czymś, co każdy z nas ma w sobie. I możemy je przekazać dając życie, tak samo, jak my dostaliśmy je od swoich rodziców… Ciekawym utworem jest też "Święto zmarłych”, z początku tylko na pianino i głos, dopiero później dochodzą inne instrumenty. Już od pierwszego przesłuchania miałam wrażenie, że swoim klimatem przypomina twórczość nieodżałowanego Stanisława Sojki.
Muszę przyznać jednak, że część utworów nie została ze mną na dłużej. Bardziej pamiętam fragmenty ich tekstów, co kolejny raz dowodzi, jak ważne są nie tylko na tej płycie, ale w całej twórczości Limboskiego. Album zamyka "Święte jest imię", który jest moim numerem jeden na całym wydawnictwie. Niespieszny, równy, z majaczącymi gitarami. Ma w sobie coś metafizycznego, nieuchwytnego. Jego spokój i lekko transowa budowa świetnie komponują się z ważnymi pytaniami postawionymi w tekście.
Samo winylowe wydanie "Wieloryba" jest również godne uwagi. Fioletowa transparentna płyta winylowa została zapakowana w porządną kopertę antystatyczną. Okładka gatefold po rozłożeniu ukazuje nam teksty piosenek. Do kompletu zdecydowanie rekomenduję wspomnianą już książkę "Wieloryby nie kłamią”, która przyda się podczas kolejnych odsłuchów. Wtedy otrzymamy pełniejszy obraz albumu oraz samego Limboskiego.
Płyty Limboskiego znajdziecie w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.