Oczywiście najważniejsza jest muzyka. Najprościej byłoby napisać, że to rock progresywny, ale od razu dodać należy, że mieniący się wieloma barwami. To aż 24 kompozycje (z czego jedna z nich to blisko 25-minutowa suita). Mamy tu cały wachlarz gitarowych brzmień, od pięknych fragmentów akustycznych, poprzez długie, klimatyczne partie instrumentalne, aż po zdecydowane mocne rockowe utwory. Kolorytu nadają także świetnie użyte instrumenty klawiszowe, a całość wsparta jest na pewnie grającej sekcji rytmicznej. Ta instrumentalna konstrukcja tworzona przez śląskich muzyków (choć składy na poszczególnych płytach różnią się) jest fundamentem dla opowieści, którą kreuje dla słuchaczy wokalista Wojciech Ciuraj - dysponujący charakterystycznym, łatwo rozpoznawalnym głosem.
Na pierwszym albumie „Iskry w Popiele” w warstwę fabularną wprowadza nas lektor Marian Dziędziel. W kilku utworach słyszymy dźwięk fantastycznych klawiszy Józefa Skrzeka - kolejnego wspaniałego gościa zaproszonego przez Ciuraja. A sama muzyka to sugestywne brzmienia gitar akustycznych („Iskry w Popiele”) czy kapitalne melodie w „To już Koniec Powstańcy”. Mocno rockowo zaczyna się „Strajk Sierpniowy ’19”, by potem przejść w niezwykle klimatyczne granie ze skrzypcami w roli głównej. To zresztą dodatkowy aspekt tych wielowątkowych kompozycji, w ramach jednego utworu potrafi się dziać naprawdę sporo.
Drugi album to rozwinięcie konwencji pierwszego. Oprócz brawurowej kompozycji „Dwa żywioły”, gdzie Ciuraj dzieli się mikrofonem z Abradabem, mamy intymny, nieco jazzujący „Jestem Stąd”, który ubogaca ujmująca gra trębacza Piotra Schmidta, a jego solowy temat podejmuje Dawid Makosz obsługujący instrumenty klawiszowe. Cała druga strona tego krążka to z kolei „Suita Czterech Rzek”. Jak to w przypadku progresywnych suit bywa, wątków tu co niemiara: od zaskakujących wolt melodycznych, a nawet stylistycznych, zmian rytmów i motywów po kapitalne partie solowe - słuchaczowi nie pozostaje nic innego, tylko zamknąć oczy i dać się ponieść tej historii czterech rzek. Ciężko to opisać w krótkiej recenzji - zdecydowanie lepiej posłuchać.
Trzeci album „Kwiaty na Hałdzie” ma kapitalny początek. Purplowy „Czas wyboru” to dynamicznie przebojowy rockowy numer, wzbogacony o występ chóru „Olzanki” i partie na Hammondach grane przez Krzysztofa Walczyka (zresztą organy Hammonda i bębny wyjątkowo dobrze brzmią na tym krążku). Wyróżnia się także nastrojowa ballada „Kontury”, w której zaśpiewała i zagrała na lirze korbowej Karolina Skrzyńska. Wisienką na torcie tej części tryptyku jest gościnny udział gitarzysty SBB Anthimosa Apostolisa, który szczególnie zaznacza swoją obecność w pięknym „Dom Stoi Tam Gdzie Stał”.
Forma wydania tego winylowego tryptyku robi wrażenie. Każda z płyt (splatter innego koloru) została włożona wpierw do czarnej koperty z folią w środku, a następnie do insertów. Całość umieszczono w pięknym boxie, a jako dodatki otrzymujemy książeczkę z tekstami (także przetłumaczonymi na język angielski), plakat, a nawet magnesik oraz wlepkę. Dodając do poligrafii dopieszczone brzmienie, które serwują muzycy na płycie (selektywna scena, wybrzmienia instrumentów, dynamiczna sekcja rytmiczna i właściwie ustawiony na scenie główny głos) można podsumować, że Emet Records - rodzinna wytwórnia Wojciecha Ciuraja - spisała się naprawdę na medal.
Bardzo polecam Wam to wydawnictwo. Jest kompletne, a przy okazji limitowane i numerowane.
Tutaj możesz nabyć "Tryptyk Śląski": Emet Records
Przeczytaj wywiad z Wojciechem Ciurajem dla naszego portalu.