Polska bohema potrafi zaskoczyć nas coraz to ciekawszymi projektami. Wśród rodzimych artystów jest bowiem wiele osobowości, które nie tylko pozują na ściankach czy robią rolki na Instagramie, ale przede wszystkim ciężko pracują i udzielają się w ogromie ambitnych projektów. Tacy są Konrad Imiela oraz Adam Skrzypek. Pierwszy z nich jest zarówno aktorem teatralnym i telewizyjnym, dyrektorem artystycznym teatru Capitol, jak i nietuzinkowym wokalistą. Drugi to zawodowy muzyk, kontrabasista, bywalec światowych scen, współpracownik największych muzycznych autorytetów polskiej sceny muzycznej, wykładowca, kierownik muzyczny Capitolu. Panowie postanowili spotkać się „po godzinach” pracy teatru i stworzyć projekt, który nie tylko łączy ze sobą te dwie utalentowane postaci, ale bierze dodatkowo na swoje barki interpretację repertuaru amerykańskiego wokalisty Toma Waitsa – i to po polsku! Za wydanie konceptu odpowiedzialne jest wydawnictwo Luna Music, systematycznie promujące nietuzinkowe i zarazem ambitne pomysły muzyczne.
Muzyka
Kariera solowa Toma Waitsa nabrała tempa na przełomie lat 70. i 80. Jego korzenie co prawda sięgają jazzu, ale z biegiem lat muzyka nabrała coraz większej dozy eksperymentu i nieprzewidywalności. Krytycy nie tylko dostrzegali jego ekscentryzm, ale wręcz uważali go za dziwaka, łączącego z pozoru niepasujące do siebie gatunki muzyczne i łamiącego wszelkie schematy. Waits stworzył hybrydę eleganckiego formatu – wypełnionego niskim, barwnym i melancholijnym głosem – i ówczesnej alternatywy poetyckiej, wyrażanej przez frywolne, odważne, często przepełnione seksem i pojawiającymi się wulgaryzmami teksty opisujące jednocześnie głębokie problemy społeczne i egzystencjalne. Pomysł, aby przełożyć je na nasz ojczysty język i wykonywać na scenie, jest tym bardziej godny pochwały.
Nagrany repertuar nie jest wyłącznie teraźniejszym dziełem Imieli i Skrzypka. Duet przygotowywał i wykonywał te interpretacje już w 1995 roku podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej w recitalu „Rybi Puzon”, więc rejestracja tych piosenek stała się niejako przypieczętowaniem wspólnych lat pracy artystycznej. Płyta zawiera dziewięć kompozycji. Duet miesza tutaj na przemian kawałki bardziej spokojne, balladowe z piosenkami zaklętymi w rytmach bluesa i rock and rolla.
Gatunki, które przewijają się w tych melodiach, są mocno konserwatywne pod względem struktury dźwiękowej, zagrywek i rytmu. O ile sekcja muzyczna w miarę trzyma się w ryzach, nie popadając w szaleńcze emocje, to wokalista Konrad Imiela postanowił nieco zaszaleć w kilku numerach. Szczególnie energetycznie wykazuje się w takich kawałkach, jak „Rozmowy u fryzjera”, „Dno, dno, dno”, czy też „W koloseum świata” – śpiewając z wielkim zaangażowaniem, czasem buntowniczo, krzycząc, wyciągając wysokie rejestry. Bardzo chętnie wysłuchałbym tych kompozycji na żywo – mogę sobie tylko wyobrazić gestykulację i grę ciała przy wykonywaniu tych piosenek przez wokalistę.
Wolniejsza część płyty jest niemniej ciekawa i osobiście na omawianym krążku przemawiają do mnie właśnie te spokojniejsze kompozycje. Jednym z wybijających się tutaj utworów jest numer „Fałszywa prognoza”. Wokół tej piosenki zaklęty jest niejako klimat umieszczonych na okładce monochromatycznych zdjęć. Smutek ukryty w tekście jest niczym milczące postacie brodzące po kostki w wodzie, idące pod prąd rzeki, naprzeciw kieratowi życia. Pozostałe ballady nie są dłużne w posępne, ciężkie melodie i jeszcze cięższe teksty. Mowa tutaj szczególnie o „Rzeczy żołnierza”, czy też piosence „Czarne skrzydła”.
Kto zna twórczość Toma Waitsa, ten wie, że nie jest to prosta muzyka i nie znajdziemy tu chwytliwych refrenów. Jednocześnie zaryzykowałbym stwierdzenie, że sami instrumentaliści nie mieli nawet zbyt dużego pola manewru w wybiciu się ze swoimi partiami. Odnoszę wręcz wrażenie, że tworzą tylko swoiste tło dla wokalu, który niejako za każdym razem przejmuje stery nad piosenką. W całości materiału wyłapałem tylko kilka momentów, kiedy można było usłyszeć solowe wstawki kontrabasowe i żałuję, że jest ich tak mało. Spokojnie można byłoby dodać jeszcze jakieś improwizacje i pokusić się o dłuższe momenty instrumentalne. Na przyszłość zachęcam również twórców do zaproszenia na sesję nagraniową innych ciekawych muzyków, którzy mogliby dograć się ze swoimi partiami - przynajmniej w jednym lub dwóch numerach.
Brzmienie
Piosenki wykonywane przez duet mocno różnią się stylistycznie od oryginalnych dzieł Toma Waitsa – i bardzo dobrze. Co prawda sam nie jestem wielkim fanem rozwiązań aranżacyjnych zawartych na tej płycie (dodałbym chociażby jeszcze delikatną sekcję perkusyjną), aczkolwiek mimo wszystko zawsze jestem za tym, żeby rozwijać czyjąś – już ugruntowaną - myśl muzyczną w sposób całkowicie odmienny, czyli tak, jak to zrobiono w tym przypadku. Przecież nie chodzi o to, żeby w kółko odgrywać covery "kropka w kropkę". Czuć tutaj zatem mocny wpływ nie tyle estrady muzycznej, co sceny teatralnej i jej kameralności, delikatności. Dodatkowo Konrad Imiela ma zdecydowanie inną barwę głosu niż Tom, więc wyśpiewuje jego twórczość we właściwy dla siebie sposób. Brzmienie instrumentów, wynikające z doświadczeń muzycznych, jest również bardzo oryginalne.
Jazzowo-rockandrollowe brzmienie tego duetu zamknięte jest z założenia głównie w linii kontrabasu i wokalu z dodatkiem gitary oraz epizodycznych dodatków fisharmonicznych i rytmicznych. Dzięki temu odczuwamy bliskość obu muzyków – tak jakbyśmy siedzieli nie tyle w pierwszym rzędzie, co zaraz przy nich. Bardzo dobra realizacja nagrań studyjnych tylko potęguje ten stan. Płynąc dalej w wyobraźni i zamykając oczy można poczuć się, jakbyśmy wchodzili na salę teatru - nie zatrzymując się na miejscach publiczności, lecz wchodząc o kilka stopni dalej, aby usiąść na samej scenie. Konrad po lewej, nieco bardziej wysunięty, Adam bliżej prawej. Słuchając kolejnych piosenek nieraz mam wrażenie, że słyszę delikatne skrzypnięcia drewnianej, wysłużonej scenicznej podłogi. Czuję delikatny zapach kurzu unoszący się wokół masywnych kurtyn i widzę, jak na postaci padają lejące się z samego sufitu blade, białe światła. Za plecami słyszę delikatne szmery publiki, a po utworach gromkie oklaski. Tak właśnie się słucha tej płyty.
Wydanie
Album został wydany w matowej pojedynczej okładce. Grafika koperty ukazuje czarnobiałe zdjęcie autorów z wyróżniającym się tytułem, zawartym na pierwszym planie w kontrastującym ciemnożółtym prostokącie. Całość prezentuje się estetycznie, dodając zawartości szyku i elegancji. Nośnik w standardowej czarnej wersji kolorystycznej umieszczony został w tekturowej kopercie, która zawiera dodatkowe zdjęcia i opis projektu. Znajdziemy tutaj informację o muzykach, użytym instrumentarium, okolicznościach powstania płyty oraz podziękowania.
Bardzo cieszę się, że Luna Music postanowiło wydać ten projekt na winylu. Uważam, że udostępnienie tej muzyki na czarnym krążku nie tylko wzbogaci rodzimą kulturę muzyczną, lecz stanie się również niemałą ciekawostką dla zagranicznych fanów Toma Waitsa.
Wydawnictwo: Luna Music