Adrian Witkowski jest dziennikarzem, miłośnikiem muzyki i kolekcjonerem winyli. Obecnie pisze recenzje dla Portalu Winylowego.
Imię i nazwisko:
Adrian Witkowski
Rocznik:
1988
Płyty winylowe zbieram od:
Pierwsze płyty winylowe zaczęły wpadać do kolekcji, jak jeszcze nie posiadałem gramofonu, czyli około 2005 roku. W tym czasie szczerze mówiąc zakochany byłem w formacie CD/cyfrowym, a albumy na czarnej płycie traktowałem jako gadżet minionej epoki. Także dlatego, że wtedy systematycznie "schodziło się" również z taśm magnetofonowych, przez co oba te formaty wydawały mi się wówczas wręcz archaiczne. Niemniej jednak od samego początku ogromnym atutem, który do mnie przemawiał, były formaty winylowych okładek. Pamiętam jak do rąk wpadła mi pierwsza rockowa płyta – „czerwona” koncertówka TSA, którą dostałem od swojego przyjaciela w ramach wymiany za magnetofon – noszenie jej pod pachą przy powrocie do domu to było coś. W ten sposób postanowiłem po jakimś czasie kupić kilka płyt tylko dla ulubionych grafik. Po skompletowaniu kilku pozycji, które jakiś czas leżały na regale, stwierdziłem, że w końcu może warto ich w końcu posłuchać. Pojawił się pierwszy gramofon, kalibracja wkładki, celebracja pierwszego odsłuchu… i tak wpadłem w ten świat po uszy. Tak naprawdę dzięki temu formatowi odkryłem znaną mi muzykę od całkiem innej strony.
Obecnie mam w kolekcji…
Moja kolekcja winyli jest stosunkowo dość skromna. Na chwilę obecną będzie to około 100 wydań. Jest to też wynik tego, że staram się bardzo mocno selekcjonować swoją kolekcję, przez co raczej nie ma w niej przypadkowych tytułów – to już przećwiczyłem zbierając CD, których mam zdecydowanie o wiele więcej.
Pierwsza (świadomie kupiona) płyta winylowa…
Był to album Iron Maiden „The Number of the Beast” – płyta kupiona wyłącznie dla okładki, w stanie nie nadającym się za bardzo do odsłuchu, ale będę miał do niej sentyment na całe życie. Próbowałem ją nawet odpalać na jakimś starym Bambino, czego nikomu nie polecam z żadną płytą. Oczywiście największą radością była od samego początku okładka z słynnym Eddiem, którą namalował legendarny w środowisku heavy metalowym Derek Riggs.
Winylowy Święty Graal w mojej kolekcji to…
Ásgeir „Dýrð í dauðaþögn” – wspaniały album islandzkiego artysty, który ma niepowtarzalny muzyczny klimat i w chwili obecnej jest ciężko dostępny w pierwotnym wydaniu. Jest to jedyna płyta nagrana przez tego songwritera po islandzku i zarazem świetna wizytówka tego kraju, zwłaszcza pod kątem melodyjności i poetyckości tego języka.
Najładniej wydana płyta winylowa w mojej kolekcji to…
Lubię wypasione wydania więc jest ich kilka, ale na półce szczególnie wybija się znów islandzka płyta – Sigur Rós „Takk...”. Album został wydany w nieco większym rozmiarowo gatefoldzie, na podwójnym winylu z dodatkowym jednostronnym singlem na 10”, który na „pustej” stronie posiada wygrawerowaną grafikę w tematyce okładki. Uwielbiam takie smaczki, dlatego też przy wyborze innych nowych wydań, często również korzystam m.in. z coraz to bogatszego wyboru różnych wariantów kolorowych splatterów, których też jestem fanem.
Płyty winylowe szczególnie lubię za…
format okładki, wielkość nośnika, analogowe brzmienie z duszą, całą tę zabawę z przygotowaniem odsłuchu – łącznie z pielęgnacją samych płyt, dbałość o gramofon, wkładkę. Przede wszystkim odsłuch na winylu jest wyrazem najbardziej świadomego obcowania z muzyką. Nie ma tutaj ani grama przypadku. Cała otoczka, jaka nam towarzyszy podczas sesji, sprawia, że jesteśmy bardziej skupieni na muzyce, zagłębieni w przekaz. Tak jak wspominałem – wiele płyt poznałem dzięki temu na nowo, mimo że muzycznie znałem je już na pamięć. Natomiast nowości wydawnicze pozostają w percepcji znacznie dłużej i częściej się do nich wraca. Na koniec oczywiście należy wspomnieć, że wydania są coraz bardziej wzbogacane o coraz to nowe dodatki – plakaty, nietuzinkowe kolory płyt, książeczki, wymyślne labele, rodzaje papieru, koperty – tego nigdy nie dał i nie da nam inny format w takiej skali.
Płyty winylowe zazwyczaj kupuję w…
Zakupy robię w sieci. Głownie Allegro, sklepy specjalizujące się w winylach, lub – jeśli jest to możliwe - bezpośrednio przez witryny wydawców. Ostatnio jestem na etapie dość bieżącego penetrowania katalogu sklepu Ossuary Records – świetna kopalnia nowej szkoły tradycyjnego heavy metalu i thrashu jak i klasycznych pozycji. Czasem zdarzy mi się też coś wyszukać na giełdach winylowych.
Mój/Moja winylowy/a bohater/ka to…
Są to zdecydowanie bliskie mi osoby z kręgów prywatnych, z którymi to dzielimy się nowościami płytowymi, spostrzeżeniami, robimy sobie prezenty płytowe i odbywamy wspólne sesje odsłuchowe – każdemu życzę takiej ekipy!
Sprzęt, na którym odtwarzam winyle, to…
Obecnie jest to gramofon Technics SL-D2 z wkładką Ortofona OM10, z wzmacniaczem JVC AX-33 i głośnikami tejże marki. Jestem bardzo zadowolony z tego sprzętu, mimo że nie jest to jakiś wybitny hi-end.
Najlepiej brzmiąca płyta winylowa w mojej kolekcji to…
Odpowiem technicznie – wszystkie maxi single które mam na czarnych 12” plackach.
Najbardziej wymarzona płyta do mojej kolekcji to…
Oj jest tego wiele, ale najbliższym marzeniem do realizacji jest pozbieranie najnowszych wydań od Roadrunner Records, który to wypuszcza w tym roku na splatterach wznowienie dyskografii zespołu Death, wzbogacone dodatkowo o metalizowane okładki.
Przyszłość winyli to…
ciągła dominacja nad pozostałymi formatami. Praktycznie wszyscy wydawcy stawiają teraz głównie na tę formę sprzedaży i promocji muzyki. Cieszy mnie to, że po winyle sięgają nie tylko osoby dojrzałe muzycznie, ale również młodsze pokolenia – co widać m.in. będąc na coraz to częściej organizowanych giełdach winylowych. Jestem pewien, że ten nośnik zostanie z nami jeszcze wiele dekad.