Wojtek Dominik/DJ Margin – DJ, dziennikarz i prezenter radiowy. Autor audycji „Ramówkowy Spekulant”, nadawanej we wtorkowe wieczory w Radiu Poznań. Osobiście można go spotkać za ladą Vinylgate Recordstore – poznańskiego sklepu znanego przede wszystkim z dużego wyboru płyt z muzyką elektroniczną i klubową.
Imię i nazwisko:
Wojciech „Margin” Dominik
Rocznik:
1979
Płyty winylowe zbieram od…
Pochodzę z winylowego domu, więc mogę powiedzieć, że od zawsze. O domu pewnie często będę tu wspominał…
Obecnie mam w kolekcji…
albumy, maxi-Single i 7". Nigdy nie liczyłem, ale rodzinna kolekcja może liczyć ok. 2000 tytułów.
Pierwsza /świadomie kupiona/ płyta winylowa…
Jako dziecko naciągałem Ojca na kupno różnych płyt. Pamiętam, jak w 1985 roku błagałem, żeby kupił mi maxi-singiel „Cheri Cheri Lady” Modern Talking. Był za drogi, a do tego oznajmiono mi, że to kompletne gówno. W ramach rekompensaty dostałem bułgarskie tłoczenie „Thriller” Michaela Jacksona. Do Modern Talking nigdy później nie wróciłem.
Mając 12 lat, pojechałem w moją pierwszą trasę koncertową z chórem, w którym śpiewałem. Znalazłem się w RFN. Za pierwszą gażę kupiłem „Oxygene” Jean-Michel Jarre’a. Zakupem długo się nie nacieszyłem, bo płytę zostawiłem w autobusie, który woził nas po Köln. Za następną wypłatę kupiłem ówczesną gorącą nowość: „The KLF” The White Room. Tę płytę z kolei kiedyś pożyczyłem jednemu gagatkowi, który postanowił spłacić nią swoje długi. Dowiedziałem się o tym przypadkiem po latach – od kolegi, któremu opowiedziałem o stracie. Okazał się być wierzycielem tego gościa. Szybko skleił fakty i niebawem zrobił mi cudowny prezent i „KLF” wróciło do kolekcji (pozdro, Marcinek!).
Winylowy Święty Graal w mojej kolekcji…
Nigdy go nie poszukiwałem. Nie jest w sferze moich zainteresowań.
Najładniej wydana płyta w mojej kolekcji…
Największe emocje wywołuje we mnie muzyka, jej produkcja i jakość tłoczenia płyty. Nie kręcą mnie boxy, kolorowe winyle i aksamity. Okładka ma chronić przed kurzem i identyfikować tytuł wyjątkową grafiką. Gdyby pytanie dotyczyło okładek, na które mogę gapić się godzinami, lista byłaby bardzo długa!
Płyty winylowe szczególnie lubię za…
Od jakiegoś czasu – również z przyczyn ekonomicznych – kupuję wyłącznie płyty, których nie można posłuchać w serwisach strumieniowych. Jakość plików Tidala przeważnie jest powalająco dobra.
Skupiam się na poszukiwaniu płyt z lat 50., 60., 70. i trochę 80. Nawiasem mówiąc, ciągle zaskakuje mnie, jak wiele polskiej muzyki nie doczekało się wznowień, remasterów, czy miejsca właśnie we wspomnianych strumieniowcach. Zastanawia mnie, czy wynika to z praw autorskich, zaginionych materiałów źródłowych, czy po prostu z braku popytu. Współczesne premiery kupuję sporadycznie. W przeciwieństwie do konserwatywnych maruderów wcale nie uważam, że większość źle brzmi. Młodsze pokolenie nauczyło się już przygotowywać mastering materiału pod winyl. Tłoczenia też są ok. Jestem jednak pod urokiem muzyki/płyt, które pochodzą z ery przedcyfrowej.
Nie szukam „miętówek”. Lubię używane, noszące ślady czyjegoś życia, wspomnień, a nawet zapachu płyty. Nie pozbywam się też swoich starych, często zrytych płyt. Nie wymieniam ich na egzemplarze w lepszej kondycji. A propos, parę dni temu z Ojcem znowu słuchaliśmy „Double Fantasy” Lennona. Odkąd pamiętam, na „(Just Like) Storting Over” – bez względu na gramofon i ustawienia ramienia – igła przeskakuje w tym samym miejscu. Za każdym razem mój staruszek pod nosem przeklina ciotkę Ewę, która lata temu pożyczyła od nas tę płytę i niedelikatnie się z nią obeszła. Rysa na tej płycie jest częścią historii naszej rodziny i jestem tak przyzwyczajony do tego mankamentu, że kiedy słyszę ten numer w radiu i nic nie przeskakuje, mam wrażenie, jakbym słuchał jego trochę innej wersji.
Dla mnie winyle są skansenem wspomnień, wehikułem przenoszącym do przeszłości – tej bez internetu, smartfonów, Instagrama, Facebooka, YouTube’a, Tik-Toka i tych wszystkich narzędzi, które zniekształciły odbiór świata i zniszczyły więzi oraz relacje społeczne.
Płyty winylowe zazwyczaj kupuję w…
różnych, czasami nieoczywistych miejscach. Przedkładam grzebanie w brudnych kartonach nad klikanie przed ekranem komputera.
Mój winylowy bohater/bohaterka…
Na przestrzeni lat paru się zebrało:
- Ojciec rodzony,
- Pan Robert ze sklepu na Kramarskiej w Poznaniu (od dawna nie istnieje),
- Kuba „Prezes” Piskorski,
- Łukasz „Wookie” Leśniewicz,
- Mikołaj „Mik-Sync” Walkowiak,
- Kuba „Moi” Kosicki,
- Marcin „Audiorotax” Wargacki,
- Piotr „Pete Bull” Mendzelewski,
- Filip „Feelaz” Weymann (VinylGate),
- Maciej „Maceo Wyro” Wyrobek,
- Maciej „Envee” Goliński,
- Robert „Busha” Buszkiewicz,
- Marcin „Boogie” Wieczorkiewicz,
- Robert „Zisa” Trochimiak,
- Peter Von Coil,
- Maciej „LUK” Ślusarski,
- Gilles Peterson,
- Wojtek Żdanuk (Side One),
Sprzęt, na którym odtwarzam winyle to…
Technics SL1210 M5G z wkładką z początku lat 80. – Shure M91ED. Trochę się naszukałem oryginalnej igły, ale w końcu się udało. To niedoceniana wkładka, nadal w atrakcyjnej cenie, a moim zdaniem może konkurować nawet z kultową V15 III.
W dalszym torze: pre iFi Audio iPhono v1, parę wzmacniaczy – aktualnie fantastyczny, wręcz prymitywny tranzystor z początku lat 90. – Creek 4330. Gra dynamicznie, przestrzennie i pastelowo – bez wyostrzeń w górnym paśmie.
Kolumny: Snell Acoustics E3 – zdetronizowały Harbeth SHL5 plus, przy niespotykanej relacji jakości do ceny!
Okablowanie: Intrada.
Najlepiej brzmiąca płyta w mojej kolekcji…
Przed czy po konsumpcji kiszonej kapusty?
Najbardziej wymarzona płyta, do mojej kolekcji…
Przestałem marzyć.
Przyszłość winyli to…
Sam jej jestem ciekaw. Już w latach 70 powstał gramofon, który odtwarza winyle przetwornikiem laserowym - przy zachowaniu dźwięku w domenie analogowej. Ta technologia się rozwinęła i dziś na zamówienie takie urządzenia konstruuje firma ELP. Najtańszy model kosztuje 15 tys. dolarów. Recenzje nie są zbyt entuzjastyczne, więc chyba się nie skuszę. ;)
fot. z prywatnego archiwum