Vinylowa5

Gwalbert Wójcik

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
24.07.2025

Gwalbert jest liderem i wokalistą śląskiego zespołu The Süns, z którym wydał niedawno drugi album „Sunsets”. Grupa inspiruje się brytyjskim i amerykańskim rockiem przełomu lat 60. i 70. Właśnie taka stylistyka dominuje w prywatnej kolekcji Gwalberta. Ale czy tylko taka?

Jakub Krzyżański: W jaki sposób winyle pojawiły się w Twoim życiu?

Gwalbert Wójcik: Winyle od zawsze były w moim życiu. Jako dziecko dorastające w latach 90. widziałem, jak te wszystkie nośniki się mieszały i współistniały. I tak, ja kochałem kasety i biegałem z walkmanem po osiedlu, płyta CD była droga, wytworna i rzadko dostępna, a winyle podpatrywałem u moich dziadków i znajomych mojego taty. Jeden z nich pożyczył nawet na chwilę swój gramofon i parę płyt. Takie świadome kolekcjonowanie płyt zaczęło się w 2014 roku w moje urodziny. Do dzisiaj nie mam ulubionego nośnika. Trzeba jednak napisać wprost, płyta winylowa to coś wyjątkowego, to celebra, to często zgaszone światło, to szacunek do płyty i słuchanie jej od deski do deski.

Ile płyt liczy Twoja kolekcja?

Przed chwilą wspomniałem, że nie mam ulubionego nośnika. Mam jakieś 3000 CD, 600 kaset, może 2,5 tysiąca płyt winylowych i niemałą kolekcję sprzętu vintage audio, który się nie kurzy, a pracuje ku uciesze właściciela. Z jakiegoś powodu ważne jest dla mnie, żeby muzyk dużo słuchał innej muzyki, żeby miał dużą kolekcję płytową. Wracając do winyli, koncentruję się na pierwszych wydaniach, a gdy są nieosiągalne, to przynajmniej jakieś wydania z epoki, bardzo rzadko współczesne reedycje, choć bywają zjawiskowe. Uwielbiam pierwsze edycje mono jakichś ważnych płyt lat 60 i mam ich dużo. Mam trochę rzadkich płyt na spirali Vertigo, progresywne i psychodeliczne rewelacje z Niemiec, Anglii i USA, ale mimo ich rzadkości i wartości to jednak najbardziej mnie radują polskie płyty w stanie EX czy Near Mint, np. Klan, Blackout, płyty Czesława Niemena z Akwarelami, Nurt, Dżamble, Klenczon czy pierwsze woluminy z serii Polish Jazz.

Pozostali członkowie The Süns też mają tak dużą zajawkę na punkcie winyli, czy jednak w tym aspekcie wyróżniasz na tle kolegów?

Wojtek nie zbiera winyli. Maks zaczął zbierać, ma parę płyt, które go bardzo cieszą.

Czym się kierowałeś, wybierając płyty do swojej Vinylowej5?

Tu była zagwozdka, ale ostatecznie wybrałem płyty, które bezpośrednio mnie inspirowały przy tworzeniu materiału na nasz drugi album „Sunsets”. Ciekawostka jest taka, że cała piątka to debiuty tych zespołów, a czasem ich jedyna płyta w dyskografii.

Bakerloo – „Bakerloo” (1969) - okładka

Bakerloo – „Bakerloo” (1969)

Wspaniała schyłkowa płyta z kręgu brytyjskiego blues-rocka. Na gitarze rewelacyjny Dave „Clem” Clempson, który zdobył sławę grając później w Colosseum. Bakerloo to też trio, dużo jest tutaj pięknych gitarowych rzeczy, bezkompromisowego grania „na żywo” w studiu w stylu Cream czy wczesnego Jethro Tull. Ich energetyczne, pełne pasji podejście do grania słychać w numerze Blues z naszej płyty.

Love – „Love” (1965) - okładka

Love – „Love” (1965)

Debiutancki album jednej z kilku najlepszych formacji w dziejach rocka. Na tej płycie jest sporo garażowego proto-punku (oczywiście używając dzisiejszego nazewnictwa i patrząc z dzisiejszej perspektywy), sporo pięknych lirycznych momentów. A ja zakochałem się w utworze „Message to Pretty” i tak napisałem Song for Someone Else.

Sam Apple Pie – „Sam Apple Pie” (1969) - okładka

Sam Apple Pie – „Sam Apple Pie” (1969)

Kolejna po Bakerloo schyłkowa płyta z kręgu brytyjskiego bluesa. Te schyłkowe płyty mają w sobie coś niesamowitego. Wtedy, taki typowy blues to było już za mało, dlatego było więcej na tych płytach czarowania klimatem, kombinowania z tradycyjną bluesową progresją, wzbogacanie instrumentarium o flet poprzeczny czy saksofon. Te zabiegi i pomysły miały już ogólnie bardziej progresywny charakter. Album Sam Apple Pie jest niesłychanie pojemny, jest tu tęskne vibrato gitary, sporo pięknego, nastrojowego, niezwykle atmosferycznego grania przywołującego na myśl moje ukochane płyty Fleetwood Mac czy Free.

The Doors – „The Doors” (1967) - okładka

The Doors – „The Doors” (1967)

Co tu można napisać, czego jeszcze nie napisano o tej płycie? Poznałem ten materiał stosunkowo wcześnie, mając jakieś 9 lat i wtedy to było porażające, zwłaszcza „The Crystal Ship”, „Light My Fire” i „The End” – ja nadal oddycham, żyję tą muzyką, to płynie w mojej krwi i tak zawsze będzie. Wiele rzeczy przejęliśmy od The Doors, budowanie kulminacji, crescenda, pewną tajemniczość, poczucie że tekst nie może być banalny. Uwielbiam Jima.

Eden’s Children – „Eden’s Children” (1968) - okładka

Eden’s Children – „Eden’s Children” (1968)

Debiut totalnie zapomnianego zespołu z Bostonu. Mocno niedoceniany album. Sporo pięknych akcentów jazzowych w grze gitarzysty Richarda „Sham” Schamacha, który już wtedy grał inaczej niż większość gitarzystów rockowych. Trochę podłapałem od niego rzeczy i jest to nie lada sztuka. Podoba mi się ich filozofia gry i podejście do improwizacji.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2025 Portal Winylowy. All rights reserved.