Tekst powstał przy współpracy z warszawską tłocznią WM FONO - partnerem portalu Psychosonda.
Przygotowanie do zarejestrowania materiału
36 godzin - dokładnie tyle zajęło zespołowi Led Zeppelin nagranie i zmiksowanie pierwszej płyty. O wyjątkowości i dużym znaczeniu tego albumu nie trzeba przekonywać. Jednak by powtórzyć ten wyczyn nie można po prostu wejść do studia nagraniowego i spróbować swoich sił. Na takie ekstrawagancje stać tylko największych graczy na rynku muzycznym. Z tego powodu tak duży nacisk kładzie się na etap, jakim jest produkcja wstępna, czyli przygotowanie materiału do zarejestrowania. Zawiera się w tym wyobrażenie finalnego produktu, jego brzmienia, ogólnego zamysłu oraz niezliczona ilość prób. Powstała koncepcja powinna zawierać pewne ramy, ale z uwzględnieniem swobody kompozycyjnej. Zbyt mocne trzymanie się obranych wcześniej założeń przy słabych efektach w studio zaowocuje ogromnym rachunkiem ze strony studia oraz naszym rozczarowaniem. Warto być elastycznym, ponieważ zawsze może się zdarzyć, że wpadniemy na przełomowy pomysł.
Nagrywanie pierwszej płyty zawsze jest szaleńczym przeżyciem. Trzeba jednak wziąć się w garść i nie panikować w razie niepowodzeń. Paweł „Bemol” Ładniak (Bemol Mastering) zawsze powtarza młodym zespołom: Po pierwsze próby, po drugie próby i po trzecie próby – samo się nie zagra...
Brak odpowiedniego przygotowania zostanie szybko wyłapany w studio nagraniowym, co spowoduje konieczność nagrywania danej ścieżki od nowa. Częste poprawki mogą skutkować ogromną frustracją. - W takich chwilach warto zrobić sobie przerwę, złapać oddech i zagrać to raz, a dobrze - radzi Michał Pietrzak (basista, w wolnych chwilach realizator nagrań, organizator festiwalu Graj(mi)dół). Wspomina również o pracy z metronomem, co jest bolączką młodych zespołów i muzyków. Sekcja rytmiczna, która nie trzyma rytmu, to koszmar realizatora!
Album muzyczny można zarejestrować w kilkanaście godzin, jak również kilkanaście lat. Każdy artysta ma indywidualne podejście do tematu oraz czasu, jaki potrzebuje. Istotne jest, by przekraczając próg studia mieć przygotowane podstawy i ograny materiał. Dobry realizator dźwięku na pewno pomoże oswoić się z procesem nagrywania, nie omieszka też pomóc dobrą radą i niezastąpionym doświadczeniem.
Kompozycja
Nagrywając album muzyczny, duże znaczenie ma kompozycja. Płyty z poprzedniego stulecia zdominowane są przez albumy, których cechą wspólną jest długość wynosząca czterdzieści minut (bądź jej wielokrotność). Pojawienie się na rynku nowego nośnika (płyty kompaktowej) w latach 80-tych XX wieku odmieniło spojrzenie na tę sferę. Z czasem standardem stały się płyty trwające nawet siedemdziesiąt minut, a artyści często dodawali bonusowe materiały. Jeszcze przed wejściem do studia warto przemyśleć, na jakich nośnikach fizycznych ma pojawić się ostateczny produkt.
Płyta winylowa wróciła pod strzechy na dobre, jednak jej ograniczenia czasowe są nadal aktualne. Jeśli myślimy o wydaniu naszego materiału na czarnym krążku, warto zainteresować się wytłoczeniem go w 45RPM. Zyskamy na dynamice brzmienia i optymalnie wykorzystamy powierzchnię nośnika. Znaczenie ma tutaj kolejność utworów. Zauważyliście, że kompozycje ciche i spokojne umieszczane są zawsze na początku płyty? Wraz z poruszaniem się ramienia z igłą ku końcowi, maleje dynamika, więc ten zabieg pozwala uzyskać najlepsze efekty. Ciekawym pomyłem będzie też dorzucenie do zestawi płyty 7'.
Dobrze jest wybrać tłocznię, która zajmie się nie tylko stroną techniczną, ale pomoże zrealizować nasze wizje artystyczne i w umiejętny sposób dostosuje do nich nośnik. Mówimy tutaj między innymi o takich parametrach jak rodzaj płyty, jej kolor, wielkość, etc. O tę część przedsięwzięcia w profesjonalny sposób zadba doświadczona ekipa tłoczni WM Fono, o której będzie jeszcze mowa w dalszej części artykułu.
Nagrywanie
Następnym etapem naszej drogi do wydania własnego albumu jest zarejestrowanie materiału muzycznego. Jest to faza kluczowa tego skomplikowanego procesu. Zanim jednak udamy się na sesję nagraniową, musimy wybrać odpowiednie studio. Kierować należy się nie tylko renomą danego miejsca i realizatora dźwięku, ale warto dobrać studio pod kątem gatunku muzycznego, w jakim tworzymy. Nie możemy zapominać również o kosztach. Musimy się przygotować na to, że będą większe niż zakładaliśmy. Po prostu rzadko udaje się zmieścić w ustalonym czasie, zwłaszcza jeśli jest to nasza pierwsza sesja nagraniowa. W dodatku jedna sesja może nie wystarczyć. Często zdarza się, że do studia trzeba wchodzić kilka razy. Czas pomiędzy sesjami powinniśmy wykorzystać na nadrobienie braków, które zauważyliśmy w trakcie nagrywania.
Wiele zespołów - szczególnie młodych - decyduje się na nagrywanie materiału w warunkach domowych i w prowizorycznych studiach. Technologia poszła mocno do przodu i umożliwia taką opcję. Niestety, tutaj również trzeba ponieść koszty: zakup dobrego mikrofonu, urządzeń rejestrujących, zaadaptowanie pomieszczenia, nie mówiąc już o odpowiednim oprogramowaniu. Problemem może być również brak doświadczenia, co odpowiednio wydłuży proces nagrywania. Nie można się oszukiwać - tak nagrany materiał nie dorówna temu zarejestrowanemu w profesjonalnym studio. Tym bardziej jeśli mowa o rocku czy jazzie, które to gatunki są o wiele trudniejsze do nagrania, niż elektronika. Jednak domowe próby nagraniowe mają ważną zaletę: pozwalają na oswojenie się z samym procesem.
Po wyborze studia i zapisaniu się na sesję nagraniową pozostaje czekać i szlifować swoje umiejętności. Tuż po przekroczeniu progu studia musimy podjąć decyzję o metodzie nagrywania materiału. Zarejestrować go można na dwa sposoby. Pierwszym jest nagrywanie "na setkę". Pod tym pojęciem kryje się kilka wariacji, ale łączy je jedno - wszyscy muzycy grają jednocześnie. Daje to duże korzyści. Mówi się, że tak nagrana płyta jest żywa, czuć w niej energię, muzycy wzajemnie na siebie wpływają i powstaje wrażenie koncertu w studio. Metoda ta ma jednak swoje minusy. W przypadku gdy wszyscy muzycy znajdują się w jednej sali i któryś popełni błąd, całość materiału musi zostać nagrana od początku. Możemy temu jednak zaradzić. Wystarczy odizolować każdego z muzyków w specjalnym pomieszczeniu. Błąd jest wtedy łatwy do naprawy, ponieważ został zarejestrowany tylko przez jeden mikrofon.
Młodym muzykom poleca się metodę nagrywania studyjnego. Polega ona na rejestracji każdego z instrumentów osobno. Na pierwszy ogień idzie sekcja rytmiczna. Rejestruje się perkusję, która gra razem z gitarą basową. Do zarejestrowanych bębnów dogrywana jest sama gitara basowa. W dalszej kolejności gitary oraz wszystkie pozostałe instrumenty. Zwieńczeniem jest wokal.
Rolą studia nagraniowego jest zapewnić jak najlepszą jakość nagranych ścieżek. Rejestruje się je za pomocą specjalnych programów DAW - Digital Audio Workstation. Do najpopularniejszych programów na rynku należy zaliczyć ProToolsNuendo, Cubase, Presonus Studio dla systemów Windows oraz ProTools, Logic i Presonus Studio dla OS X Apple. Programy te pracują na specjalnych rozszerzeniach. Dla Apple są to pliki AIFF, a dla Windowsa WAV. Dwoma najważniejszymi parametrami jest częstotliwość próbkowania wyrażana w kHz oraz rozdzielczość bitowa dźwięku. Dla płyty kompaktowej standardem jest 44,1 kHz oraz 16 bit. Pozwala to na odwzorowanie dźwięku aż do 22,05 kHz. Coraz częściej używa się częstotliwości 48kHz oraz jej wielokrotności. Nadpróbkowanie pozwala wyeliminować zniekształcenia oraz daje większe pole do popisu przy dalszych obróbkach. Dla płyty winylowej za standard uchodzi 96kHz oraz 24 bity.
Podobnie jak płyty winylowe swoją drugą młodość przeżywają teraz studia analogowe bądź analogowo-cyfrowe. Do zarejestrowania materiału używa się w nich magnetofonów wielośladowych, zupełnie tak samo jak w latach świetności The Beatles czy Pink Floyd.
Mogłoby się wydawać, że po nagraniu ścieżek dla wszystkich instrumentów oraz wokalu całość pracy jest za nami. Wystarczy wszystko złączyć w całość i wysłać do tłoczenia. Nic bardziej mylnego. Surowy materiał wymaga jeszcze kilku etapów. Pierwszym z nich jest zmiksowanie wszystkich ścieżek.
Miksowanie
W pewnym sensie jest to operacja plastyczna naszego dzieła. Przy pomocy wirtualnych albo fizycznych narzędzi dokonamy niełatwych operacji na plikach, by ostatecznie zszyć je w jedną całość. To właśnie na tym etapie dzieje się magia. Jeżeli na sesji nagraniowej nie wszystko poszło tak jak powinno, to miksowanie pozwala naprawić błędy. Zajmuje się tym realizator dźwięku. Pole do popisu jest bardzo duże! Szumy? Zła akustyka? Słabe brzmienie gitary? Czy nawet braki w umiejętnościach muzyków? Praca nie będzie łatwa, ale efekt może nieraz przerosnąć oczekiwania! Oczywiście nie zwalnia to muzyków od wkładania całego serca w to co robią.
Głównym celem miksowania jest odpowiednie połączenie otrzymanych ścieżek tak, by otrzymać jak najlepszy sygnał stereofoniczny bądź wielokanałowy. Wszystko musi pasować do siebie jak Jing i Jang - tworzyć idealną, synergiczną całość. Jak tego dokonać? Przede wszystkim konieczne jest ustalenie odpowiednich proporcji pomiędzy ścieżkami czy też nałożenie odpowiedniej panoramy dźwiękowej, która stworzy efekt przestrzeni, znany jako efekt stereofoniczny. To właśnie na tym etapie dokonuje się kompresji dynamiki czy też stworzenie charakterystycznego brzmienia materiału, przez uwypuklenie pewnego pasma lub całkowitego ich ukrycia! Nie możemy zapomnieć o smaczkach, takich jak pogłosy, efekt pętli czy też opóźnienie. Jeżeli tylko dysponujemy odpowiednim oprogramowaniem, możliwości są nieograniczone. Zespół musi sam zadecydować, czy spróbuje własnych sił w miksowaniu czy też zostawi to profesjonaliście.
Wydawać by się mogło, że materiał zarejestrowany cyfrowo nijak ma się do płyty winylowej, będącej analogowym nośnikiem. Nic bardziej mylnego. Sygnał cyfrowy nie oznacza gorszej jakości. Jednak dla nadania analogowej urody nagraniu przesyła się go z konsoli do magnetofonu studyjnego. Ten pozornie prosty zabieg potrafi zdziałać cuda z materiałem.
Etap miksowania daje nam prawie finalny produkt. Nie możemy się z nim udać jednak bezpośrednio do tłoczni czy też stacji radiowej. Musimy nad naszym materiałem jeszcze popracować: nadać mu ostatni szlif, zapiąć wszystko na ostatni guzik, zrobić makijaż na pozszywanych ścieżkach. Mastering jest właśnie takim przypudrowaniem noska.
Mastering
Przed inżynierem masteringu stoi niełatwe zadanie, na które składa się ustalenie odpowiedniej korekcji, kompresji, ujarzmienie stereofonii i poziomów, by w końcu gotowy produkt wydać w formie płyty lub taśmy magnetofonowej. Należy zaznaczyć, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalny mastering pod każdy nośnik. Operację przeprowadza się z uwzględnieniem nośnika, na jaki ma trafić nagranie. Gdy chcemy by nasza muzyka dobrze brzmiała w radio, w serwisach streamingowych, czy też na płycie kompaktowej lub winylowej, to dla każdego z nich potrzebny jest osobny mastering, który uwzględni odpowiednie niuanse specyficzne dla danego medium.
W przypadku płyt winylowych sprawa jest skomplikowana. Nie można do tłoczni płyt winylowych wysłać materiału, w którym bas jest stereofoniczny. Czarna płyta charakteryzuje się monofonicznym zapisem rejestrów. Warszawska tłocznia płyt winylowych WM Fono wychodzi naprzeciw muzykom, dla których płyta winylowa była do tej pory jedynie marzeniem. Nie tylko wytłoczą nam gotowy produkt, ale zadbają również o jego odpowiednie brzmienie... i to wszystko w jednym miejscu!
Na tym etapie bardzo ważna jest odpowiednia komunikacja pomiędzy inżynierem masteringu a samym zespołem. Wspólnie muszą nadać albumowi spójne brzmienie. Sprawa nie jest łatwa, ponieważ często poszczególne części albumu zostały zarejestrowane w różnych studiach lub w dużych odstępach czasu, z użyciem różnych instrumentów, czy też za konsolą zasiadały różne osoby. Kiedy jednak zrobimy profesjonalny mastering, z takim materiałem bez problemu możemy udać się do radia, wrzucić go do serwisów streamingowych, czy też udać się do tłoczni.
Tłoczenie
Tłoczenie płyty winylowej to niesamowita frajda na długo zapadająca w pamięć. WM Fono oferuje płyty winylowe w każdej możliwej wielkości, dzięki temu wytłoczyć możemy zarówno promocyjny 7' singiel, 10' epkę albo po prostu całą płytę na jednej bądź większej ilości 12' krążków. Płytę możemy wytłoczyć w standardowej prędkości 33.3RPM lub jeżeli chcemy uzyskać lepszą dynamikę w prędkości 45RPM. Możliwości jest wiele. Jednak prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero, gdy dostajemy paletę kolorowych granulatów używanych do produkcji. Płyta winylowa może przyjąć każdy znany nam kolor, a nawet być przeźroczysta! Dwukolorowe, trzykolorowe, a może splatter? Żaden problem. A końcowy produkt może doskonale odwzorowywać zawartość. Być mroczny i surowy jak norweskie lasy, które pokochali black metalowcy albo kolorowy jak jamajskie reggae.
Również na tym etapie staniemy przed wyborami stricte technicznymi. Nasza płyta może powstać przy użyciu techniki lakierowego dysku bądź DMM. Chcąc prześledzić cały proces produkcji płyty winylowej najlepiej przeczytać nasz niedawny artykuł, w którym pokazujemy od zaplecza proces tłoczenia płyt w warszawskiej tłoczni WM Fono.
Nie można również zapomnieć o najnowszej opcji tłoczenia płyt: o EKO winylu (jak również EKO CD). Pisaliśmy o tej nowince z WM Fono tutaj.
Okładka
Równolegle do tłoczenia naszego nośnika musimy zadbać o odpowiednią okładkę. W świecie winylowych maniaków jest to element nie mniej ważny niż sama płyta. Dla niektórych stanowi ona dzieło sztuki, które ozdobi ścianę w salonie. W dobie PRL okładki produkowane przez Łódzką Drukarnię Akcydensową nie stanowiły wzoru jakości i solidności. Zanim jeszcze wyjechały z magazynu, potrafiły mieć różne defekty. Dzisiejsze okładki jakościowo już niczym nie przypominają swoich poprzedników. Otwierając niejeden gatefold możemy poczuć, jak zapiera nam dech w piersi!
Wszystkie okładki do płyt winylowych łączy jeden fakt - są duże. Nawet te najmniejsze, dla singli, są większe od tych znanych z płyt kompaktowych czy DVD. Wymusza to zastosowanie dobrej rozdzielczości grafiki, by przy tak dużym rozmiarze wydruku zachowywała odpowiednią ostrość.
Spis utworów znajduje się zazwyczaj na odwrocie i podzielony jest na strony odpowiadające stronom płyty winylowej. Zazwyczaj opisuje się je kolejnymi literami alfabetu, zaczynając od A i B. Jednak nie jest to reguła. Zespół Kult wydając swoją ostatnią płytę koncertową "Made in Poland" nazwał strony K i U, zapowiadając tym samym kolejną płytę koncertową, której strony zostały oznaczone literkami L i T. Niedawno dostałem do recenzji płytę O.S.T.R "MTV Unplugged", gdzie na okładkę naniesiona jest struktura przypominająca w dotyku papier ścierny - doskonale zgrywa się to z warstwą muzyczną. O.S.T.R i Asfalt Records znane są z takich smaczków. Płyta "Podróż zwana życiem" posiada umieszczony na froncie trójwymiarowy hologram, który dosłownie hipnotyzuje! Po drugiej stronie barykady stoi szkoła reprezentująca prostotę. Płyta "Tato Hamingway" Kamila Piwota jest świetnym przykładem. Nieskazitelna biel płyty winylowej i skrywającej ją okładki zostaje przełamana po otworzeniu gatefolda. Moje serce skradły również dodatki. Książeczka nie jest niczym nadzwyczajnym, ale karty do kolorowania oraz dołączone do nich naklejki sprawiły, że odkryłem w sobie artystę i sam zaprojektowałem okładkę.
Możliwości ogranicza tylko nasza wyobraźnia.
Podobnie jak w poprzednich etapach również w tym nie może obyć się bez tematów technicznych. Poza wspomnianym elementem, jakim jest odpowiednia jakość grafiki, musimy zadecydować w jaką koszulkę ubierzemy naszą płytę. Może być to zwykła koszulka papierowa, albo papierowa wyściełana folią antystatyczną, która chroni nośnik przed kurzem i zarysowaniami. Każdą z nich można zadrukować grafikami, jeszcze bardziej indywidualizując nasz album. Zanim zaczniecie szukać drukarni, która zrealizuje nawet najbardziej zwariowane pomysły pamiętajcie, że dobre tłocznie ogarniają i ten temat. Doskonałym przykładem jest WM Fono, dzięki któremu powstały wszystkie powyższe płyty i ozdabiające je okładki.
Warto dodać, że jeśli artyści zmagają się z dylematami odnośnie tego, jaki nośnik wybrać, jak przygotować materiały do tłoczenia, okładkę, etc. to WM Fono również pomaga dokonać wyboru. Z przedstawicielami wydawnictwa można spotkać się bezpośrednio, odwiedzić tłocznię i oczywiście zaczerpnąć inspiracji z dotychczasowych tłoczeń innych artystów.
Proces wydawania własnej muzyki jest niełatwym zadaniem. Czeka nas wiele wyborów, czasami chwile słabości i złości, ale najważniejsze jest wytrwałe dążenie do celu, by po tych trudach wziąć do ręki finalny produkt – naszą własną płytę winylową.