1. Uzupełnianie przetarć i ubytków okładki np. flamastrem
Peter Herman: Naturalnie spotkałem się z takimi egzemplarzami, gdzie ktoś wyraźnie poprawiał uszkodzenia. Czasem było to zrobione dobrze, niestety w większości przypadków - nieudolnie. Przyznaję, że też zdarzyło mi się dokonać podobnych zabiegów. Jak większość kolekcjonerów zapewne wie, okładki wydań amerykańskich często posiadają tzw. Ring Wear, czyli wytarcia na okładce w kształcie płyty. Owszem, kilka z nich usunąłem, pokrywając wytarte miejsca farbą. Teraz raczej staram się nie stosować podobnych praktyk, pozostawiam albumy w ich oryginalnym stanie. Czasem usuwam, jeśli to możliwe, napisy pozostawione przez poprzednich właścicieli.
Adrian Magrys: Ostatnio zdarza mi się coraz częściej uzupełniać małe ubytki, szczególnie na ciemnych kolorystycznie okładkach. Czasami trudno wychwycić, gdzie była robiona korekta, ale robię to na bardzo małą skalę.
Robert Śmiechurski: Sporadycznie dokonywałem samodzielnych napraw typu sklejanie, uzupełnianie przetarć itp. Nie mam jednak zdolności manualnych, więc pozostałem przy drobnych korektach markerem i sklejaniu okładek, uzupełniając świeżym klejem.
2. Mieszanie wydań (z dwóch niekompletnych jedno, np. okładka niemiecka, winyl amerykański itp.)
PH: Na szczęście jak dotąd nie kupiłem takiej płyty, niestety słyszałem o takich przypadkach. Czasem ktoś dostał album dwupłytowy bez jednego krążka lub właśnie z jakimś innym wydaniem…
AM: Sam tego nie praktykuję ale mam w kolekcji kilka takich mieszanych wydań, które kupiłem gdzieś i się nie zorientowałem, iż label jest inny niż powinien być przy tej okładce…
RS: Nigdy nie mieszam wydań i okładek. Wszystko musi grać. Nawet takich nie posiadam. Jeśli już, to bez okładki.
3. Trzymanie płyt poziomo
PH: Nie jest to zbyt zdrowa technika. Nie jestem oczywiście święty i czasem zdarzało mi się, dużo słuchając, zostawić kilka płyt na sobie. Było to jednak dawno temu i teraz jestem na to mocno uczulony. Starzeję się 😉.
AM: Nie praktykuję, płyty trzymam pionowo cały czas, bo inaczej się wyginają.
RS: Płyty przechowuję tylko pionowo i to pod jak najmniejszym skosem. Długie przechowywanie płyt poziomo powoduje trwałe odciski i przetarcia, widoczne na właśnie niedbale przechowywanych starych wydaniach, które tak bardzo lubię. Są one nieestetyczne i słyszalne podczas odtwarzania. Wyjątkowo dopuszczam te, które nie mają negatywnego wpływu na brzmienie. Jeśli jest to z jakiegoś powodu ważna dla mnie płyta, wymieniam ją z czasem na wolną od tego typu nieestetycznych przypadłości.
4. Zużywanie gadżetów dodanych do wydań deluxe
PH: Nie, nigdy nie działałem w ten sposób. Dodatki to świętość dla mnie, powinny pozostać nienaruszone. Sacrum vinylum. Niestety, mamy tego efekt w cenach kompletnych wydań z plakatami. Np. “Masters of Reality” Black Sabbath w pudełku i z plakatem, który w większości przypadków wisiał na ścianie, można teraz zdobyć za kilkaset, albo nawet ponad tysiąc Euro.
AM: Ja nie mam zbyt wielu wydań z gadżetami. Zazwyczaj albumy, którymi jestem zainteresowany, w wydaniu deluxe posiadają dodatkową płytę z niepublikowanymi nagraniami lub remixami, czy coś w tym stylu. Wtedy jak najbardziej gram takie płyty. Lubię również powiesić sobie na ścianę plakat z wydania limitowanego, ale uważam, że klapki czy innego rodzaju gadżety są zbędne.
RS: Gadżety dodawane do wydań deluxe stanowią ich nieodłączną część kolekcjonerską i taką zostają.
5. Klejenie okładek taśmą klejącą
PH: Przyznam, że nic mnie bardziej nie denerwuje, niż ordynarnie sklejona okładka lub inner. Sam nigdy tego nie robiłem i zawsze staram się usuwać stare taśmy. Niestety czasem jest to trudne do wykonania.
AM: Nie używam nigdy taśmy do klejenia okładek, staram się rozwiązać ten problem za pomocą kleju do papieru, a jeśli to nie działa, zostawiam okładkę taką, jaka jest.
RS: W pewnym czasie określone wydania były tak klejone. Te konkretne uzupełniam lub naprawiam w taki właśnie sposób.
6. Zrywanie ze starych wydań oryginalnej folii, która się zachowała
PH: Hmmm…tutaj nie do końca będę radykałem. Szczerze mówiąc, sam czasem zrywam folię z nowych wydań. Jeżeli chodzi o wydania stare, epokowe, jeśli posiadają folię, zostawiam ją. Przy starych wydaniach zazwyczaj staram się je zostawiać w jak najoryginalniejszej formie. Im mniej ingerencji, tym lepiej. Natomiast jeśli ktoś zerwał, trudno…
AM: Zazwyczaj zatrzymuję starą oryginalną folię na okładce tak długo, jak się tylko da. Wkładam w nową folię i mam podwójne zabezpieczenie 😉
RS: Oryginalne folie na pojedynczych okładkach nowych wydań zostawiam. Natomiast wydania z epoki, które zakupię z estetycznie wyglądającą folią, zachowuję. Jeśli jest porwana lub naderwana - ląduje w koszu na śmieci.
7. Oznaczanie okładek/labeli własnymi numerami katalogowymi (np. nr półki), podpisywanie przez właściciela itp.
PH: Nigdy tego nie robiłem i kiedy wpadnie mi w ręce taki egzemplarz, jeśli jest możliwość usunięcia takich napisów/numerów, staram się je usunąć. W tej kwestii jestem bezwzględny, wtrącał bym do lochów, takich wandali 😉. Album jest dla mnie wehikułem czasu. Jeśli jest zachowany w 100% oryginalnej formie, to wspaniale. Przyznaję, że czasem lubię dedykacje na okładkach, bo to też ciekawa historia miniona…
AM: Nie podpisuję/zaznaczam płyt i nie rozumiem dokładnie, czemu ludzie to robią. Mam kilka takich oznaczonych przez kogoś płyt w kolekcji i tylko tracą na ogólnym uroku...
RS: Nawet nie dopuszczam myśli o oznaczeniu labeli lub okładek. Jeśli już, to na dodatkowych foliach ochronnych, choć tylko sporadycznie. Ewentualnie miejsce na półce bądź przekładki.
foto: Jakub Krzyżański