Wywiady

Kasia Lins: w winylach nie chodzi o gadżet, tylko o zaangażowanie w muzykę

Marcin Mieszczak, Jakub Krzyżański
Marcin Mieszczak, Jakub Krzyżański
20.12.2023

Niedawno miała miejsce premiera winylowej wersji najnowszej płyty Kasi Lins pt. „OMEN”. Na targach Audio Video Show porozmawialiśmy z artystką, producentem Arkadiuszem Koperą oraz kompozytorem i gitarzystą Karolem Łakomcem o tym albumie, winylach, tekstowych mistrzach oraz silnych kobietach w polskiej muzyce.

Marcin Mieszczak, Jakub Krzyżański: Spotykamy się na międzynarodowych targach Audio Video Show, otoczeni niesamowitymi sprzętami. Czy ma to dla Was szczególne znaczenie, że jeden z pierwszych odsłuchów Waszej płyty odbywa się w takich okolicznościach?

Kasia Lins: Zawsze najważniejsze są emocje czy refleksja, jakie ta muzyka ma wywołać, ale jeżeli mamy okazję posłuchać jej w dobrej jakości, to wiadomo, że jest to zawsze in plus. Jeśli miałabym priorytetować, to jednak zawsze musimy wyjść od samej muzyki - przepraszam, że mówię to w takich okolicznościach (śmiech). Nawet jeśli słuchamy jej na kasecie magnetofonowej, która niewiele ma wspólnego z jakością audiofilską, to ostatecznie najbardziej liczą się emocje. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że zajmujemy się tym zawodowo, to jasne, że chcemy uzyskać jak najlepsze brzmienie.

Arek Kopera: Pozostaje jeszcze pytanie, czym tak naprawdę jest dobre brzmienie. Piosenka może być bardzo zdegradowana pod kątem jakościowym (lo-fi), ale tak dobrze współpracować z melodią czy emocjami, że ostatecznie powstaje dokładnie to, o co chodziło artyście.

A czy macie poczucie, że płyta winylowa właśnie te emocje jest w stanie wyeksponować lepiej, niż inne nośniki?

Kasia Lins: To wydaje mi się główną zaletą płyty winylowej: cały rytuał towarzyszący jej odsłuchowi. Nastawienie płyty, uważny odsłuch, wyczekiwanie na konkretne utwory czy zmiana strony. Wszystko to powoduje uważniejsze słuchanie, odcina od innych bodźców i sprawia, że rzeczywiście koncentrujesz się na tym obrządku. W tym tkwi cały ten seks.

Karol Łakomiec: Słuchanie winyli jest bardzo bezpośrednie. To tak jak patrzenie na obraz w muzeum.

Jak pracochłonne było przygotowanie materiału z „OMEN” pod winyl?

Arek Kopera: Na pewno nie staraliśmy się zmieniać tego brzmienia w żaden sposób. Chodziło nam głównie o to, aby ten konkretny nośnik jak najlepiej oddał ten album.

Czy wydanie płyty winylowej ma dla Was szczególne znaczenie, czy raczej wpisuje się w obowiązujący trend, że nowy album po prostu powinien być dostępny także i na tym nośniku?

Kasia Lins: Bardzo się cieszę z tego, że "OMEN" jest wydany również na winylu. Mamy zaangażowanych słuchaczy, którzy zdecydowanie preferują ten nośnik i chętniej będą słuchać go w taki sposób. Tak było zresztą z naszym poprzednim albumem, „Moja wina”, którego nakład wyprzedał się bardzo szybko. Wydaje mi się, że to świadczy nie tyle o chęci posiadania gadżetu, ale raczej o zaangażowaniu w tę muzykę, o rytuale z tym związanym, o podejściu do tego jak do filmu oglądanego na rzutniku czy w kinie.

A jak jest z Wami jako słuchaczami? Lubicie muzykę z winyli?

Karol Łakomiec: Ja wciąż szukam swojego Świętego Graala. Moje najwspanialsze przeżycie winylowe związane jest ze świąteczną wizytą w domu rodzinnym. Mój tata ma stary, prawdziwie vintage'owy sprzęt, jeszcze z czasów swojej młodości. Zresztą pracował dawniej w radiu i przywoził winyle, także m.in. z Londynu. I pamiętam taką sytuację, kiedy czekając na coś odpaliłem sobie płytę z jego kolekcji, padło wtedy na któryś z albumów Czerwonych Gitar. I muszę powiedzieć, że to było niesamowite i jednocześnie dziwne przeżycie, które do dziś doskonale pamiętam. Co ciekawe, nie mogę odnaleźć tego brzmienia na żadnym innym sprzęcie, dlatego wciąż szukam dla siebie zestawu, który zabrzmi właśnie tak jak ten u taty.

Kasiu, a co gości na Twojej wspomnianej playliście? Czy jest to muzyka w jakiś sposób nawiązująca klimatem do Twojej twórczości, czy raczej coś odmiennego?

Kasia Lins: Raczej jest bliska temu, co sama robię. Na różnych etapach swojego życia słuchałam bardzo odmiennej muzyki i byłam w tamtym czasie skoncentrowana na konkretnych gatunkach. Od kilku lat jestem w końcu w momencie, w którym to wszystko się ze sobą wymieszało i jak się okazuje, może ze sobą współistnieć ;). Są więc powroty do gatunków, które współcześnie już raczej nie występują w czystej formie - jak choćby soul czy rhythm’n’blues i ich odmiany - bo obecnie muzyka jest w dużej mierze sumą i wypadkową rozmaitych trendów i podgatunków. Nadal jednak są to dźwięki głównie organiczne, choć często mieszane też z elektroniką. Najbardziej pociągają mnie albumy, na których mogę odkrywać nowe warstwy przy kolejnych przesłuchaniach, czyli głównie treści i melodie, które nie wpadają w ucho za pierwszym razem. Takie płyty mnie intrygują, zaciekawiają, sprawiają, że chcę do nich wracać i wciąż doszukiwać się w nich czegoś nowego. To jest raczej sposób, w jaki podchodzę do słuchania i pisania muzyki.

Twoje teksty są wielopoziomowe, erudycyjne i pełne odwołań do dzieł innych artystów. Masz swoich tekściarskich mistrzów?

Kasia Lins: Jeśli chodzi o polski autorytet, to jest jeden i niezmienny: Grzegorz Ciechowski. Jego sposób opowiadania i emocjonalności w tekstach jest mi najbliższy. Oczywiście masa anglojęzycznych, których podziwiam, albo raczej którzy działają na mnie w sposób wyjątkowy. Fiona Apple, Tori Amos - ze swoimi zawoalowanymi, często abstrakcyjnymi historiami, których niekiedy nie rozumiem, ale wchodzę w te historie, bo intuicyjnie wiem, że idzie za tym głębsza myśl. Słuchając wywiadów z tymi artystkami łatwo wywnioskować, że nie jest to abstrakt, który wziął się z gwiazd, ale istnieje tam jakaś koncepcja przewodnia, którą niekoniecznie muszę odczytać widząc tekst po raz pierwszy. Uwielbiam też teksty Thoma Yorke'a. Chociaż nigdy nie byłam core'ową fanką Radiohead, to zespołu The Smile słucham nałogowo, od kiedy wydali pierwszy album, a teraz czekam z utęsknieniem na drugi. Morrissey, Alanis Morissette, Morphine, Feist, Damon Albarn - to ci, którzy jako pierwsi przychodzą mi do głowy.

Mamy wrażenie, że teraz jest czas silnych i wyrazistych kobiet w muzyce. Myślimy tutaj chociażby o Marii Peszek, Mery Spolsky czy właśnie o Tobie. Czy z Twojej artystycznej perspektywy masz podobne odczucia?

Kasia Lins: Akurat wymieniona twórczość Marii Peszek czy Mery Spolsky wiąże się z dużą dezynwolturą, z ostentacyjnym mówieniem o swojej cielesności, o swoich poglądach. Ja jednak staram się szukać tajemnicy zarówno w tekstach, jak i muzyce i to mnie najbardziej konstruuje. Rzadko mówię wprost. Staram się raczej poukrywać treści, by mogły być stopniowo odkrywane przez słuchaczy.

Ale rzeczywiście to jest dobry czas dla kobiet w muzyce. To oczywiście cały czas droga, bo nie osiągnęłyśmy jeszcze tego, co jest w zamiarze. Chętnie oglądałabym więcej kobiet instrumentalistek, realizatorek, producentek czy technicznych, których oczywiście przybywa, ale jednak wciąż stanowią mniejszość.

Płytę "OMEN" znajdziesz w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.

foto artystki: Kasia Lins
foto z zespołem i autorami: Portal Winylowy

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.