Mówią o sobie, że są jazzowym boysbandem. Kosmonauci to zespół pochodzący z Bielska-Białej, którego występ na NEXT FEST Music Showcase & Conference 2024 w Poznaniu wywołał niemałą sensację. Ich debiutancki winyl „Sorry, nie tu”, wydany w limitowanym nakładzie przez U JAZZ ME Records, rozszedł się jeszcze na etapie przedsprzedaży. O tych pierwszych sukcesach, a także historii wydania longplaya oraz kształtowaniu własnego stylu rozmawiamy z członkami grupy: Miłoszem Pieczonką (saksofon), Tymonem Kosmą (wibrafon), Bartłomiejem Lucjanem (bas) i Janem Pieniążkiem (perkusja).
Jakub Krzyżański: Spotykamy się na poznańskim Next Feście, gdzie na występ macie niewiele więcej niż pół godziny. Czy taką showcase’ową formę festiwalu uważacie za atrakcyjną i skuteczną przy promowaniu Waszej muzyki?
Jan Pieniążek: Showcase to dość specyficzna formuła, bo jest bardzo dynamiczna i dużo rzeczy się dzieje dookoła, lecz jeżeli chodzi o promocję zespołu i możliwość występu nie tylko przed publicznością, ale też szerszym gronem ludzi z branży, to zdecydowanie ma wiele plusów.
Tymon Kosma: Chociaż to nie jest tak, że gdy na sali znajduje się ktoś z branży, to gramy inaczej. Nie dzielimy naszej publiczności, wszystkich traktujemy równo. Dla nas każdy koncert jest tak samo ważny.
Jaka atmosfera panuje między wykonawcami na tego typu imprezach?
Miłosz Pieczonka: Czujemy się trochę jak na Zielonej szkole (śmiech). Zjeżdżamy się wszyscy w jedno miejsce ciekawi, kto co zaprezentuje. Myślę, że na takim etapie nie ma wśród nas konkurencji.
Bartłomiej Lucjan: Gdy widzimy, że ktoś na scenie robi coś fajnego, to nas motywuje, ale w taki pozytywny sposób. Każdy z zespołów tak samo mocno jara się muzyką i to się liczy.
Next Fest to także okazja, by dostać ostatnie egzemplarze Waszego debiutanckiego longplaya „Sorry, nie tu”. Cały nakład przeznaczony do sprzedaży w internecie wyprzedał się w błyskawicznym tempie. Czy ten sukces pokazał Wam, jaki potencjał drzemie w wydawaniu płyty na winylu?
Jan: Jak najbardziej. Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o fizyczne płyty, winyl będzie naszym głównym nośnikiem. Zdajemy sobie sprawę z dużej pozycji tego formatu.
Tymon: Zauważyliśmy taką zasadę, że gdy wydajesz coś na CD, to po koncertach zawsze ktoś podchodzi i pyta, kiedy będzie winyl. Z drugiej strony nas niektórzy proszą o CD, więc niewykluczone, że kiedyś – czy to przez wytwórnię, czy na własną rękę – wypuścimy kompakt z „Sorry, nie tu”. Zobaczymy.
A prywatnie który nośnik bardziej Wam odpowiada?
Jan: Ja słucham głównie CD, ale to dlatego, że jeszcze się nie dorobiłem gramofonu. Gdybym mógł, wybrałbym winyl.
Miłosz: Zdecydowanie winyl.
Tymon: Ja też wolę winyle, a ty, Bartek?
Bartłomiej: A ja akurat wolę CD.
Tymon: To się wytnie (śmiech).
Bez przesady (śmiech)! A czy wydanie albumu na winylu możecie także uznać za ruch PR-owy, przyczyniający się do promocji Waszego zespołu?
Miłosz: Na pewno. Cała ta otoczka związana z ogłoszeniem limitowanych edycji i preorderem oraz informacja o sold oucie wpłynęły na rozgłos wokół naszej muzyki.
Jan: Sold out wpłynął też mocno na dobre samopoczucie zespołu (śmiech).
Tymon: Warto wydawać niskie nakłady, bo szybciej można świętować (śmiech).
O to też chciałem zapytać. Postawiliście na limitowane edycje, ponieważ zależało Wam na ekskluzywnym gadżecie, czy zadecydowały względy ekonomiczne?
Tymon: To raczej była decyzja „Groha” (Marcin „Groh” Grośkiewicz – przyp. red.) z U Know Me Records / U JAZZ ME Records, ale myślę, że chodziło o to, by nakład był nie tyle ekskluzywny, co najbardziej korzystny dla zespołu.
Jan: Lepszy niedosyt niż przesyt – złota zasada.
Znam debiutantów, którzy marzą o pierwszym winylu, ale z różnych przyczyn taka premiera jest dla nich niemożliwa albo nieopłacalna. Jak było w Waszym przypadku?
Miłosz: U nas było takie założenie, że wychodzi tylko winyl. Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na „Groha”, który sam to wymyślił.
Bartłomiej: Ten pomysł wynikał też z jego wcześniejszych doświadczeń z innymi zespołami oraz analizy sprzedaży CD i winyli, więc był uzasadniony wieloma przemyśleniami.
Jednak na album musieliście trochę poczekać, bo słyszałem, że gracie razem już od 5 lat. Czy w takim razie pojawiły się na Waszej drodze jakieś trudności?
Miłosz: Gramy ze sobą nawet dłużej, bo ok. 7 lat. Chłopaki zaczęli jeszcze w gimnazjum jako trio: bas, bębny i wibrafon. Potem dołączyłem ja na saksofonie, a także nasz kolega Jan Maciejowski na fortepianie i przez pewien czas funkcjonowaliśmy jako kwintet. Po ukończeniu szkoły nie chcieliśmy, żeby zespół umarł, a uznaliśmy, że najlepiej nam się gra w kwartecie, tak jak teraz i tego składu do dziś się trzymamy.
Jan: Co do płyty, nagraliśmy ją zaraz po szkole, ale przez różne sytuacje prywatne czy covidowe ten materiał musiał trochę poczekać na oficjalne wydanie. To był trudny czas, żeby w ogóle znaleźć label. Dopiero po dwóch latach „Groh” zajarał się tym materiałem…
Bartłomiej: A przynajmniej tak mówił (śmiech).
Jan: …i pojawiła się opcja wydania płyty.
Łączy Was ten sam gust i podobna koncepcja grania, czy też każdy jest inny i wnosi do brzmienia zespołu coś swojego?
Miłosz: Znamy się bardzo długo, więc jest między nami duże porozumienie, mamy tę samą energię, ale oczywiście muzycznie dużo się u nas dzieje i każdy z osobna ma na to wpływ.
Tymon: Ja na przykład poznałem ogrom muzyki dzięki tym panom wokół mnie. Każdy w pewnym momencie słuchał czegoś innego.
Bartłomiej: Ale wszyscy słuchaliśmy Poluzjantów (śmiech).
Jan: To prawda. Poluzjanci, Anderson .Paak i TGD to nasze wspólne inspiracje.
Funkcjonujecie w tym świecie od dobrych kilku lat. Czy zauważyliście, że w ostatnio w Polsce rośnie zainteresowanie jazzem? To dobry czas dla takiej muzyki?
Miłosz: Zdecydowanie wraca moda na jazz. Ludzie otwierają się na te symbiozy jazzowej muzyki z innymi gatunkami. Akurat jazz może się tak fajnie połączyć z różnymi brzmieniami, że ktoś, kto nigdy nie słuchał jazzu, bo dotychczas wydawało mu się, że to muzyka starców pod krawatem, to posłucha przez przypadek jakiejś takiej mikstury i zmieni zdanie. Tak się teraz dzieje na dużą skalę.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcie główne: Grzegorz Gołębiowski
Zdjęcia koncertowe: Tomasz Nowak