Dla wielu fanów polskiego heavy metalu Krzysztof Sokołowski to synonim energii, pasji i niepowtarzalnego stylu. Wokalista zespołu Nocny Kochanek, który podbił serca słuchaczy błyskotliwym humorem i potężnym brzmieniem, od lat stanowi jeden z filarów polskiej sceny muzycznej. Aktualnie spełnia się także jako artysta solowy.
Tym razem spotykamy się z Krzysztofem z wyjątkowego powodu – tegorocznego Record Store Day Black Friday, gdzie zarówno winyl Nocnego Kochanka z okazji 10-lecia Zespołu, jak i solowe wydawnictwo Krzysztofa będą miały swoją premierę.
Julia Cieślik: Kto wpadł na pomysł wydania winyla z okazji 10-lecia zespołu? Mieliście już na swoim koncie jeden w ramach Record Store Day. Czy kolejny winyl oznacza, że spodobał wam się taki format?
Krzysztof Sokołowski: Pomysły związane z winylami w naszym zespole zawsze wychodziły od naszego managera, Marcina. On jest wielkim miłośnikiem płyt winylowych i kolekcjonuje je od lat. Pierwszy raz wzięliśmy udział w Record Store Day właśnie dzięki niemu, wydając kawałek „Tribjut” i akustyczną wersję utworu „Andżela”. To Marcin zachęcił nas do tej inicjatywy i tak nam się spodobała, że postanowiliśmy ją powtórzyć na 10-lecie zespołu. Zdaliśmy sobie sprawę, że Record Store Day to dobra okazja, aby wydać taką specjalną płytę. Dodatkowo jest to też sposób na promocję nadchodzących koncertów jubileuszowych.
Reasumując – to wszystko Marcinie przez Ciebie.
To pozostał jeszcze wybór piosenek. Patrząc na listę widzę, że to ukłon w stronę fanów.
Postanowiliśmy wybrać po jednym utworze z każdego naszego autorskiego albumu, co dało nam pięć kawałków. Nazwaliśmy to „5 na 10”, czyli 5 numerów na 10-lecie Nocnego Kochanka. To najbardziej chwytliwe utwory, które dobrze przyjmują się na koncertach.
Jest tutaj haczyk, bo Nocny Kochanek wydał cztery albumy.
Mamy dla fanów niespodziankę, bo jeden z utworów pochodzi z płyty, którą dopiero wydamy. To kawałek o jakże niejednoznacznym tytule „Wódeczka", który otwiera ten album, natomiast kończy go piosenka z najstarszego krążka czyli “Minerał Fiutta”. Nasi fani dobrze wiedzą, że ten utwór zamyka zawsze nasze koncerty.
Limitowany nakład czyli 150 sztuk to bardzo mało, zważywszy na liczbę waszych fanów. Czy wam też zdarza się polować na limitowane wydania i posiadacie je we własnych kolekcjach płyt winylowych?
Kiedyś miałem ochotę zbierać płyty winylowe i sprzęt, ale przeprowadzki pokrzyżowały moje plany. Zostało mi kilka winyli z tamtych czasów, ale jestem raczej kolekcjonerem płyt CD. Jeśli znajdę jakieś fajne wydanie na winylu, to od czasu do czasu je kupuję.
Jak już wspomniałem, z naszej ekipy największym miłośnikiem winyli jest Marcin. On nas tym pomału zaraża i podejrzewam, że jeśli weźmiemy udział w kolejnych akcjach, takich jak Record Store Day, to już będzie głupio samemu sobie takiego specjalistycznego sprzętu nie zakupić i nie kolekcjonować tych płyt.
Czy winyl „5 na 10” jest dla was zakończeniem jednego z rozdziałów Nocnego Kochanka, a nowy nadchodzący album traktujecie jako początek kolejnego etapu? A może widzicie to bardziej jako kontynuację tego, co już rozpoczęliście?
Tak naprawdę dopiero teraz zaczyna docierać do nas to, że robimy się coraz starsi. Chcemy pozostać wierni swojemu stylowi żeby za bardzo nie utrudniać życia sobie i fanom Nocnego Kochanka. Co prawda na każdej płycie staramy się wprowadzać jakieś innowacje i zaskakiwać wiernych słuchaczy, ale nie chcemy „wymyślać koła na nowo”. Zależy nam, by pozostać w szerokich ramach hard rocka i heavy metalu, które są bliskie naszemu sercu.
Tych innowacji było dosyć sporo...
Przykładem może być kawałek „Tribjut", który był ukłonem w stronę fanów Tenacious D. Oddaliśmy muzykę tego zespołu, ale w mocno kochankowym stylu. Innym przykładem jest, można powiedzieć eksperymentalny utwór „Koń na białym rycerzu". Początkowo miał być jedynie przerywnikiem, ogniskową piosenką, taką, którą każdy będzie w stanie brzdąkać na gitarze. Ostatecznie stał się pełnoprawnym utworem, który mocno wybił się na płycie. Użyliśmy w nim gitary akustycznej i fletu, co było nietypowe nawet jak na Nocnego Kochanka, ale fani świetnie to przyjęli.
Nadchodzący album będzie pierwszym koncepcyjnym w naszej historii. Znajdzie się na nim 11 utworów, które razem opowiadają jedną historię, przy czym każdy może też funkcjonować niezależnie. Mam nadzieję, że tym również zaskoczymy i ponownie pokażemy coś nowego fanom Kochanka.
Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie 20-lecie zespołu, czy staracie się skupiać wyłącznie na bieżących wydarzeniach?
Staramy się nie wybiegać aż tak bardzo w przyszłość, bo perspektywa 20 lat trochę nas przeraża (śmiech). Zastanawialiśmy się z chłopakami, jak to będzie śpiewać na koncertach na przykład „Dziewczynę z Kebabem" albo jak będą brzmiały słowa do „Andżeli" i odbiór młodszych słuchaczy, kiedy śpiewam: „Wysłała kilka nagich zdjęć, na oko rocznik ’95”.
Na razie skupiamy się na bieżących planach. Obecnie szykujemy się do premiery nowego albumu, jubileuszowej trasy koncertowej, która na pewno będzie dla nas wyjątkowa. Zagramy w większych miejscach niż dotychczas – czyli dziewięć koncertów w halach i jeden kameralny w rodzinnym mieście, z którego pochodzi 3/5 Nocnego Kochanka - w Skarżysku. Sami jesteśmy bardzo ciekawi, jak to wyjdzie. Korzystając z okazji serdecznie na te koncerty zapraszam.
Przy okazji Record Store Day zostanie wydany także twój solowy winyl. Wydanie jest bardzo bogate i wizualnie dopracowane. Z czego jesteś najbardziej dumny myśląc o tym projekcie?
Chyba właśnie z tego, że udało się go zrealizować dokładnie w takiej formie, jaką sobie wymarzyłem. Oczywiście mógłbym wydać ten album w prostszy sposób, bardziej dostępny i niedrogi, ale zależało mi na jakości i mocno rozbudowanej wersji. Chciałem przenieść klimat płyty CD na większy, bardziej nietypowy format.
Ten winyl wygląda bardziej jak książka niż klasyczna płyta w kopercie – ma kilkanaście stron, bogatą szatę graficzną, teksty piosenek i zdjęcia z trasy koncertowej oraz z dodatkowych występów, np. z majówki czy Pol'and'Rocku. Mam nadzieję, że to wydanie nie tylko cieszy ucho, ale też oko.
Czy od początku wiedziałeś, że twój solowy album zostanie wydany na winylu, czy pomysł pojawił się później, po pozytywnym odbiorze płyty?
Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie, ale raczej zakładałem taką opcję – zwłaszcza że winyle wracają do łask i stają się coraz bardziej popularne. Jednak czekałem na odpowiedni moment, żeby go wydać. Marcin, mój menedżer, zasugerował, że dobrym pomysłem będzie wydanie go jesienią przy okazji Record Store Day. W tym czasie zaplanowaliśmy też mini trasę koncertową, ponieważ czuliśmy niedosyt po ostatnich koncertach, co pozwoliło dopiąć cały projekt w spójną całość.
Mówiłeś już, że jesteś dumny z wizualnej strony tego winyla. Na pierwszy rzut oka widać, że współpraca z grafikami i projektantami tego krążka różniła się od pracy nad wydawnictwami Nocnego Kochanka. Jakie miałeś oczekiwania w tej kwestii?
Od początku ustaliliśmy z Marcinem, że ta płyta musi jasno pokazać odbiorcom, że to nie jest Nocny Kochanek. Chciałem przekazać, że tym razem będzie to coś na serio, coś odmiennego zarówno muzycznie, jak i wizualnie. Postawiłem na zdjęcie zamiast ilustracji, a na okładce nawiązałem do Stańczyka, z którym mocno się identyfikuję.
Na pewno to było dobre posunięcie, bo zdawałeś sobie sprawę, że twój głos kojarzy się słuchaczom z tekstami humorystycznymi. Sama, kiedy pierwszy raz puściłam twój singiel, podświadomie czekałam na moment, aż w końcu w tekście pojawi się żart w stylu Nocnego Kochanka.
Dlatego nie chciałem, żeby ktoś spojrzał na okładkę i pomyślał: "Hmm, wygląda jak Nocny Kochanek. Zobaczymy, co jest w środku, ale skoro okładka jest podobna, to pewnie muzyka tak samo". Na każdym kroku miało być widać tę powagę i odmienność od Kochanka. Mam nadzieję, że udało się to osiągnąć.
Masz za sobą trasę "Alter Ego" i niedługo ruszasz w kolejną. Czy planujesz kontynuację kariery solowej i wydanie kolejnych albumów, czy póki co twój apetyt na projekty solowe został zaspokojony?
Okazało się, że apetyt na solowe projekty wcale nie został zaspokojony. Po zakończeniu trasy Alter Ego pojawiło się mnóstwo nowych pomysłów. Kiedy zakończyliśmy pierwszą trasę, nie zastanawialiśmy się, czy jeszcze kiedyś będziemy nagrywać. Myśleliśmy tylko o tym, kiedy znowu to się uda. Już na najbliższe koncerty przygotowaliśmy dwa zupełnie nowe kawałki, a kolejne są w drodze. W przyszłym roku planujemy wejść do studia i nagrać nowy materiał, a premiera drugiej solowej płyty podejrzewam, że jest możliwa w 2026 roku.
Poza tym dochodzą jeszcze inne plany, takie jak cztery koncerty z Polish Metal Allience. Nie narzekam więc na nudę, obowiązków nie brakuje, a mój kalendarz jest wypełniony po brzegi. Oczywiście nie narzekam z tego powodu.
Czy na początku swojej kariery wyobrażaliście sobie, że kiedyś będziecie wydawać winyle i zgromadzicie tak dużą liczbę fanów o podobnym poczuciu humoru i dystansie do świata?
Zupełnie nie. Kiedy wydaliśmy pierwszą płytę Nocnego Kochanka, byliśmy zaskoczeni frekwencją na koncertach. W środowisku heavy metalowym, jeśli nie jesteś zagraniczną gwiazdą, to raczej nie sprzedajesz biletów na duże kluby czy hale. Tymczasem w naszym przypadku okazało się inaczej. To było na tyle świeże, że przyciągnęło ludzi prawdopodobnie z podobnym poczuciem humoru. Heavy metal w takiej formie na swój sposób odżył i zaistniał na polskim rynku muzycznym.
Już podczas pierwszej trasy Kochanka mieliśmy pierwszy sold-out. To nie był duży klub, ale nadal stanowiło to dla nas bardzo duże zaskoczenie. Z czasem zaczęliśmy wyprzedawać większe miejsca, jak np. warszawska Progresja na 1500-1800 osób, gdzie udało się sprzedać wszystkie miejsca dwa dni z rzędu. Wtedy marzyliśmy, żeby to się bardziej rozkręciło.
Poznałam waszą muzykę na koncercie Kochanka na Woodstocku. Byłam wtedy strasznie głodna i zmierzałam w stronę schabowego, kiedy nagle usłyszałam zespół grający piosenkę o dziewczynie z kebabem. Zaskoczyło mnie to na tyle pozytywnie, że mimo burczącego brzucha porzuciłam swoje plany i zostałam, żeby was posłuchać.
Woodstock rzeczywiście pokazał, że zainteresowanie i liczba słuchaczy rośnie, ale wtedy nie mieliśmy pojęcia, że wszystko osiągnie aż takie rozmiary.
Na sam koniec chciałabym dowiedzieć się co uważasz o popularności winyli w czasach, w których dominuje streaming.
Myślę, że winyle cieszą się powodzeniem z kilku powodów. Pierwszy to oczywiście sentyment, bo przecież kiedyś to było. Jest też grupa, która dopiero zapoznaje się z takiego typu nośnikami, czyli są to ludzie dosyć młodzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z winylami. Streaming jest wygodny, ale jakość dźwięku na płycie CD, a tym bardziej na winylu jest nieporównywalna. Do tego dochodzi fizyczny aspekt. Masz tutaj możliwość wyciągnięcia dużej płyty, przeglądania rozbudowanej, porządnej poligrafii, a nawet poczucia zapachu książeczki Tym na pewno winyle wygrywają z płytami CD i tym bardziej streamingiem. Słuchając muzyki w ten sposób, w pewnym sensie możesz jej też "dotknąć".
Dzięki temu ludzie naprawdę doceniają ten format i mam nadzieję, że jego popularność nadal będzie rosła.
foto: Facebook Nocny Kochanek
Zobacz szczegóły Record Store Day Black Friday 2024. Portal Winylowy jest partnerem medialnym wydarzenia.