Wywiady

Rubens: Słuchanie winyli to nie fanaberia

Marcin Mieszczak, Jakub Krzyżański
Marcin Mieszczak, Jakub Krzyżański
13.11.2024

W 2022 roku podbił polską scenę singlem „Wszystko OK?” oraz albumem „Piosenki, których nikt nie chciał”, a obecnie promuje drugie wydawnictwo, którym potwierdza swój duży talent. Z Rubensem – wokalistą, gitarzystą i producentem – spotkaliśmy się na targach Audio Video Show, podczas odsłuchu jego najnowszej płyty „Bez trzymanki”. Artysta opowiedział nam o pracy nad albumem, muzycznych inspiracjach, przywiązywaniu wagi do wysokiej jakości dźwięku oraz osobistym stosunku do winyli.

Jakub Krzyżański, Marcin Mieszczak: Gratulujemy Ci nowej płyty. Nie sposób nie zacząć od pytania, czy pojawi się ona również na winylu?

Rubens: Jest na to szansa, trwają takie rozmowy w mojej wytwórni. Nie ukrywam, że w dzisiejszych czasach wszystko rozchodzi się o budżety, ale to nie tak, że już na wstępie odpowiedź brzmi nie. Bardzo bym chciał, bo jestem fanem wszystkiego, co analogowe, prawdziwe i namacalne, więc sam liczę na winylową edycję.

Co w ogóle sądzisz o kulturze winylowej? Myślisz, że opiera się ona na nostalgii czy poszukiwaniu krystalicznego brzmienia? A może to tylko zabawa dla freaków? Jak Ty to postrzegasz?

Może na wstępie wyjaśnię, że nie jestem takim wielkim winylowym freakiem, ale oczywiście mam gramofon i co jakiś czas kupuję płyty, które mi się podobają. Jak tylko znajduję czas w moim napiętym grafiku, to ich słucham, bo lubię to brzmienie. Nie ma w nim żadnego przekłamania, jest inne w stosunku do tego, czym jesteśmy obecnie karmieni. A wracając do waszego pytania, myślę, że na kulturę winylową składa się kilka elementów. Pierwszym jest to, że w dzisiejszych, zdigitalizowanych czasach, gdzie wszystko jest zero-jedynkowe, odczuwamy tęsknotę za czymś realnym i namacalnym, co można dotknąć, a nawet złamać czy zepsuć. Im bardziej będziemy bombardowani światem wirtualnym i sztuczną technologią, tym ta tęsknota i potrzeba obcowania z winylowym nośnikiem będzie większa. Po drugie, płyty winylowe w przeważającej większości są pięknie wydawane, więc jeśli ktoś jest estetą – a ja jestem – sam fakt brania do ręki czegoś ładnego jest zajebisty. To kolejna rzecz, którą w winylach lubię. Trzecia, to wspomniane już walory brzmieniowe. Streamingi brzmią jak papier, CD są od nich o wiele lepsze. Nawet jak wrzucicie sobie w samochodzie CD do odtwarzacza, dźwięk jest mocniejszy, szerszy, bardziej dynamiczny itd. A winyl to już zupełnie inna liga. Jeśli ktoś jest wrażliwy na muzykę, winyl najlepiej go zaspokoi. Słuchanie winyli to nie fanaberia – ta kultura jest w pełni uzasadniona i będzie się rozkręcać. Z roku na rok coraz bardziej brakuje nam prawdziwych treści, które nie są tylko 15-sekundową rolką z TikToka.

Dodalibyśmy do tego jeszcze jedną istotną rzecz, że winyl nie pozwala nam ślizgać się po powierzchni. Gdy słuchamy jakiejś playlisty, ona leci, my możemy ją w każdym momencie przełączyć, albo w ogóle nie zwracać uwagi na wylosowane piosenki.

Dokładnie tak, to jest ta 15-sekundowa rolka. W winyle musisz się zaangażować. Nie puścisz sobie płyty gdzieś mimochodem, bo musisz podejść, wyciągnąć ją z okładki itd. Wchodzisz w proces słuchania muzyki całym sobą.

Wspomniałeś o swoim napiętym grafiku. Jak w takim razie na co dzień słuchasz muzyki?

Niestety, nie mam ostatnio możliwości robienia tego z dużym zaangażowaniem. Sporo muzyki słucham w samym studiu, podczas pracy. Wydaje mi się, że mam fajny sprzęt i porządne słuchawki, które dają mi dobre walory brzmieniowe. Wtedy taka muzyka mnie inspiruje podczas tworzenia. W samochodzie, jak mam możliwość, to lubię korzystać z CD, bo to zawsze lepsze niż telefon i streaming. Gdy moja druga płyta „Bez trzymanki” trafiła na platformy i chciałem z ciekawości jej posłuchać, jeden z największych serwisów automatycznie ustawił mi najniższą jakość dźwięku. Jak to włączyłem, prawie się rozpłakałem. Wiedziałem, nad czym pracowałem i jak to wszystko brzmiało w studiu, dlatego wtedy w samochodzie mnie mocno zmroziło.

Przejdźmy do albumu „Bez trzymanki”. Czy podczas pisania i nagrywania tych piosenek dotknął Cię powszechnie znany w branży „syndrom drugiej płyty”?

Przez chwilę miałem takie myśli, bo mimo tego, że nie wyprzedaję stadionów i na moje koncerty nie przychodzą miliony osób, to jednak przy debiucie coś się wydarzyło, a na pewno więcej niż zakładałem. Pierwszą płytę zacząłem nagrywać bardzo spontanicznie, moim jedynym oczekiwaniem było, żeby ją wydać. Jak się później okazało, dostała dużo nominacji do Fryderyków, a ja zagrałem trasę koncertową i wystąpiłem na kilku ważnych festiwalach. Jakiś tam ciężar więc się pojawił, bo skoro pierwsza płyta ma 6 nominacji do Fryderyków, to ile powinna dostać druga? Ale szybko wróciłem na właściwy tor i porzuciłem to myślenie. Lubię robić muzykę, to moja największa pasja i pewnie dlatego udało mi się skupić na pracy.

Jak ta praca przebiegała?

Pojawiła się pewna zasadnicza różnica. Nad debiutem mogłem pracować z większym spokojem, bo była pandemia, nie miałem koncertów, a także tak mocno napiętego grafiku. Za drugim razem, z racji tego, co się wydarzyło po pierwszej płycie, miałem sporo obowiązków, więc czas na pracę musiałem momentami wykrawać, żeby złapać kilka godzin na studio.

Zaistniałeś jako solowy artysta mając już wieloletnie doświadczenie jako sideman. Czy dziś, po dwóch autorskich płytach, perspektywa grania w czyimś zespole w ogóle byłaby dla Ciebie interesująca?

Na ten moment na pewno nie. Zbyt mocno poczułem dobrą energię związaną z wyjściem na front. Gdy grasz własne piosenki, które mówią o tym, co cię frapuje i dotyka, a do tego widzisz ludzi śpiewających teksty razem z tobą, to nie będę ściemniać, że to nie jest fajne. Mimo że bardzo lubiłem grać u boku innych artystów, na razie nie chcę tam wracać. Jeżeli kiedyś zechcę, to wrócę, ale dziś granie jako Rubens powoduje u mnie największe dreszcze.

Twoją muzykę czasami porównuje się do brzmień innych zespołów. Przy pierwszej płycie mowa była o The Black Keys, a na drugiej słychać m.in. britpop. Jak reagujesz na takie zestawienia?

Są one bardzo miłe, nie mam z nimi żadnego problemu. Mógłbym trafić na o wiele gorsze porównania. W muzyce wszystko już kiedyś zostało zrobione, a ludzie zawsze katalogują i układają w głowie pewne rzeczy, bo tak jest im łatwiej. Sam też to robię, gdy słucham muzyki, np. Black Pumas. Wiem, skąd oni czerpią inspiracje i na jakich brzmieniach opierają własną twórczość. Zresztą moje piosenki są wypadową muzyki, którą nasiąkałem przez całe życie. Nie ma możliwości, żeby tego nie było słychać.

Na koniec jeszcze kilka słów o Twoich tekstach. Dałeś się przez nie poznać jako wrażliwiec – młody facet, który otwarcie pisze i śpiewa o emocjach. Myślisz, że Twoja twórczość wpisuje się w zachodzące obecnie zmiany w postrzeganiu męskości?

Na pewno. Na pewno w moich tekstach i w tym, co mówię w różnych rozmowach takich jak ta, staram się odczarować mit faceta, który powinien być kompletnym głazem, nie ma prawa okazywać uczuć i musi być zawsze silny. Tak przecież nie jest. Mężczyźni mają pełną paletę emocji i niekoniecznie takich wpisujących się w archetyp twardego maczo. Mówię o tym otwarcie. Zarówno jak odczarowujemy mit matki Polki i kury domowej, odczarujmy też mit faceta, który nie ma emocji, albo ich nie okazuje.

Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki za „Bez trzymanki” na winylu.

fot. Karol Gustav

Winyle Rubensa znajdziecie w naszej wyszukiwarce płyt winylowych.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.