Komis Płytowy Katowice to wyróżniające się w południowej Polsce miejsce dla miłośników muzyki, a zwłaszcza płyt winylowych. O jego początkach, winylowym boomie w ostatnich latach i polskim rynku winylowym rozmawiamy z właścicielem komisu – Mariuszem Klepackim.
Marcin Mieszczak: Komis Muzyczny w Katowicach istnieje już wiele lat. Opowiedz na początku o Twojej pasji muzycznej oraz o tym jak doszło do założenia komisu? Czy od samego początku Twoja fascynacja muzyką była połączona z fascynacją winylami?
Mariusz Klepacki (Komis Płytowy Katowice): Muzyka towarzyszy mi w zasadzie od zawsze. Jest swego rodzaju lekarstwem, które pomaga mi brnąć przez życie... W latach 80. były to głównie przegrywane kasety, potem nastała epoka CD, od zawsze jednak największą adrenalinę powodowały płyty winylowe.
Jako nastolatek pomagałem w dystrybucji niezależnych wydawnictw, w latach 90. pracowałem w lokalnym radiu. Pomału rozkwitała już idea własnego sklepu, więc zatrudniłem się w Empik Megastore w Katowicach, aby przyjrzeć się z bliska jak to funkcjonuje. W tamtym czasie to było świetne miejsce, ale brakowało tam płyt analogowych i używanych CD. Postanowiłem więc jakoś wypełnić tę lukę i w 1999 roku, przy wsparciu znajomych, m. in. z wytworni Nikt Nic Nie Wie, otworzyłem Komis Płytowy.
Pamiętamy czasy, kiedy winyle w Polsce zostały „wchłonięte” przez pojawiające się na rynku kompakty. Krążą legendy o skarbach pozostawionych przy koszach na śmieci, które teraz chodzą za grube złotówki. Dzieciaki używały płyt naśladując frisbee, a ci nieco starsi próbowali sił w scratchowaniu :-) Przeczuwałeś wtedy - prowadząc już sklep muzyczny - że nadejdą takie tłuste winylowe lata jak obecnie?
"Ratuję płyty przed śmietnikiem" tak brzmiał nagłówek pierwszego wywiadu, jakiego udzieliłem Gazecie Wyborczej. Absolutnie nie przeczuwałem jakiegoś boomu i jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że to okres schyłkowy sklepów muzycznych, analogów i nośników fizycznych w ogóle. Myślałem, że cały ten kram będę zmuszony przenieść do internetów...
… Ale nastał winylowy szał. Być może to wróżenie z fusów, ale zapytam - co dalej z nim będzie? Czy wszystko się uspokoi i winyle będą pożądane przez stosunkowo wąską grupę melomanów czy wręcz przeciwnie, będą zataczać coraz szersze kręgi i zdobywać serca coraz to nowych melomanów?
Wąska grupa melomanów, kolekcjonerów, freaków była ze mną od początku i pewnie pozostanie do końca. Cały ten szał jest oczywiście fajny, bo np. pojawia się mnóstwo fantastycznych płyt na rynku. Ilu jednak z tych, którzy załapali winylowego bakcyla kupując swoją pierwszą płytę w Tesco pozostanie na dłużej? Tego dziś nie da się przewidzieć – to wróżenie z fusów ;)
Komis płytowy Katowice to jasny i mocno zakorzeniony punkt na winylowej mapie Polski. Opowiedz nam o najbardziej nietypowych klientach i zdarzeniach, które zapadły Ci w pamięć?
Takie sklepy są specyficzne. W jednym miejscu spotykają się ze sobą intelektualiści, ludzie zamożni, bezdomni, schizofrenicy, studenci, muzycy, itd. Potrafią fantastycznie ze sobą dyskutować, toczyć muzyczne spory. Bywały też sytuacje wybuchowe...
Ostatni Record Store Day w sklepie to było coś wyjątkowego. Nie zrobiłem ani jednego plakatu, gazety milczały (była tylko informacja o innej imprezie w Katowicach, która zresztą się w ogóle nie odbyła), a od samego rana pojawiły się prawdziwe tłumy ludzi, którym raz jeszcze chciałem podziękować.
Ten jeden jedyny, wyjątkowy biały kruk, który trafił z Twoich rąk do Twojego klienta to…
Jim Reeves, jakaś tania jego płyta, która tak bardzo ucieszyła starszego pana. Przez kolejne lata przywoziłem dziesiątki innych płyt Jima, które zawsze sprawiały klientowi ogromną radość. Brakuje mi obecnie - w czasach internetu - takiego entuzjazmu u młodszych, którzy mają wszystkie płyty świata w telefonie.
Dużo jeździsz po świecie, wystawiasz się chociażby na Off Festiwalu, gdzie odwiedzają Cię obcokrajowcy. Jacy są polscy klienci i jaki jest polski rynek w porównaniu z innymi krajami?
Każdy kraj ma swoją specyfikę - u nas znajduje się wszędzie płyty Eleni, w Czechach Karela Gota, w Niemczech Jamesa Lasta, w UK późny Genesis, itd. Nie ma u nas tak wielu specjalistycznych sklepów jak w Japonii, tylu targów co w Niemczech, tylu płyt co w UK, ale jednak obecnie jest podobnie. Unia Europejska i internet bardzo nas zbliżyły do świata, chociaż faktycznie docierało to do nas ze sporym opóźnieniem. Przykładowo płyty z Europy Wschodniej, które sprzedawałem deejayom ze świata 15 czy 10 lat temu, dopiero teraz są u nas doceniane.
Jak większość z nas korzystasz z Discogsa. Mam przekorne pytanie: wyobrażasz sobie współczesny winylowy rynek bez tej strony?
Paradoksalnie korzystam z tego serwisu od niedawna, bo trzeba pamiętać, że 15 lat temu on dopiero raczkował. Dziś to bardzo przydatne narzędzie - kupno, sprzedaż, katalogowanie kolekcji, baza danych. Coraz częściej widać współczesnych diggerow z iPhonami (sam czasami skanuje kody paskowe w sklepie). Trzeba jednak pamiętać, że tam nie ma i pewnie nigdy nie będzie wszystkiego, a też błędnych informacji jest całkiem sporo...
Rynek winylowy rozwija się na całego, świadczą o tym także różne nowinki, o których co krok wspominają media: winyle HD, laserowe odtwarzacze, nowoczesne tłocznie. Śledzisz to? Myślisz, że jakiś wynalazek mógłby porządnie namieszać w naszym winylowym światku?
Oczywiście czytam te zapowiedzi, ale chyba nie jestem targetem. Wystarcza mi mój stary zestaw stereo. Nigdy nie eksperymentowałem z SACD, quadro, kinem domowym, itp.
Przed nami - 16 kwietnia - kolejna edycja Record Store Day. Czy z punktu widzenia niezależnego sprzedawcy to święto, które rzeczywiście wspiera takich ludzi jak Ty czy raczej wydmuszka nadmuchana przez koncerny?
Na pewno nie jest to wydmuszka i przez lata RSD bardzo pomogło małym, niezależnym sklepom, głównie w USA, ale też w UK czy Niemczech. Niestety tak naprawdę nadal nie mamy tego święta w Polsce - brak oficjalnej organizacji RSD, krajowej listy wydawnictw, dystrybucji tych wszystkich ekskluzywnych płyt...
Mimo wszystko, od kilku lat tego dnia pojawia się znacznie więcej ludzi w sklepie, którzy nas wspierają. Przy okazji to też dobry moment dla młodych, lokalnych zespołów, aby zagrać koncert dla trochę większej publiczności. Grali u nas m. in. Krzysztof Głuch Oscilate, Leman Acoustic, Mariusz Makaron Motyka, Jenzory czy MakeMake.
Na koniec chciałbym zapytać o to, jak wygląda kolekcja Mariusza Klepackiego? Wiemy generalnie, co możemy znaleźć w Twoim sklepie, ale interesuje mnie, co jest u Ciebie w domu na półce? Jaki masz klucz swojego kolekcjonowania?
Generalnie nie jestem typem chomika. Bardziej cenię sobie samo polowanie niż podziwianie trofeów. Dyskografie Beatlesów, The Clash, płyty Zappy, Coltrane'a, Davisa czy Stevie Wondera sprzedawałem i potem odkupowałem (najcześciej drożej) wiele razy. Na półce jest to, czego akurat słucham - folk, dub, jazz, awangarda, muzyka klasyczna - tego pewnie najwięcej.
Na koniec podziękowania za możliwość współpracy z portalem Psychosonda i jeszcze 10 ważnych albumów muzycznych, które pozostały ze mną na dłużej, poruszyły i zapadły w pamięć:
- Miles Davis - In a Silent Way (1969)
- The Stooges - Fun House (1970)
- Alice Coltrane - Journey in Satchidananda (1971)
- Bill Fay - Time of the Last Persecution (1971)
- Crass - Stations of the Crass (1979)
- Misty in Roots - Live at the Counter Eurovision (1979)
- The Residents - Eskimo (1979)
- Baaba Maal & Mansour Seck - Djam Leelii (1989)
- Bob Dylan - Time Out of Mind (1997)
- Brightblack Morning Light - Motion to Rejoin (2008)
Dzięki za rozmowę!
Zobacz profil Komisu Płytowego w Katalogu sklepów płytowych na Psychosondzie.