Wywiady

Paweł Matuszak (Muzeum Unitry): Za każdym sprzętem kryją się wspomnienia

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
11.01.2024

Odwiedziliśmy kolejne wyjątkowe miejsce na winylowej (i nie tylko) mapie Polski. Muzeum Unitry to raj dla audiofilów oraz fanów elektroniki retro. Prowadzi je Paweł Matuszak ze stowarzyszenia Muzeum Unitry – posiadacz największej kolekcji tego sprzętu w Polsce. Podczas naszej wizyty opowiedział o historii Muzeum, planach na przyszłość, a także wyjaśnił, na czym polega fenomen tej marki w polskiej kulturze.

Jakub Krzyżański: Jakie były początki Muzeum Unitry?

Paweł Matuszak: Nasze stowarzyszenie powstało w 2014 roku. Wtedy w Zespole Szkół Łączności im. Mikołaja Kopernika w Poznaniu postawiliśmy pierwszą gablotę ze sprzętem Unitry, która dała początek Muzeum. Później doszła druga gablota, a na końcu zrobiliśmy trzecią. W międzyczasie zmieniły się przepisy, więc założyliśmy drugie stowarzyszenie, a oprócz tego powołaliśmy fundację do wspierania rozwoju i działań Muzeum.

Skąd pozyskiwane były pierwsze pamiątki?

99% eksponatów to moja prywatna kolekcja. Interesuję się polskim sprzętem audio od 1985 roku, a na początku lat 90. na dobre zacząłem go zbierać. Najpierw chciałem skompletować jedną wieżę, która mi się podobała, a potem doszła druga, trzecia, czwarta. Gdy dowiedziałem się, że są różne warianty kolorystyczne radiomagnetofonów ZRK Kasprzak, to też zacząłem je kupować. Doszły jeszcze wersje eksportowe poszczególnych modeli, poznawałem osobiście konstruktorów, którzy także mieli jakieś sprzęty i tak to przez lata rosło.

Na które z eksponatów warto zwrócić szczególną uwagę podczas zwiedzania?

Na pewno największym rarytasem jest magnetofon M-512 SD, z Zakładów Radiowych z Lubartowa, którego wyszło tylko 100 sztuk, magnetofon szpulowy kwadrofoniczny M-2406QD, ale też radio Elizabeth mono czy radioodbiornik kwadro Cezar. Polecam również jeden z lepszych polskich gramofonów – Daniel G-1100fs. Mamy też model G-1101, w którym zamiast eleganckich izostatów zamontowano już zwykłe przyciski. No i jeszcze gramofon Adam – jedyny, w którym zastosowano napęd bezpaskowy. Mam w domu prototyp Adama, którego wyszły tylko dwa egzemplarze. Taki śmieszny, w zielonej skrzynce i z toporną pokrywą. Kiedyś odwiedziłem konstruktora tego modelu i za żadne skarby nie chciał go sprzedać, bo stał przy nim, własnoręcznie robił itd. Później pojechałem do niego drugi raz, ale na miejscu okazało się, że zmarł. Jego żona powiedziała, że syn u nich był i wszystko pozabierał oprócz tego prototypu, bo uznał, że takiego brzydactwa nigdzie nie sprzeda (śmiech). Miałem szczęście, bo to na nim najbardziej mi zależało.

Niedawno opuściliście Zespół Szkół Łączności i otworzyliście nową siedzibę przy ul. Bronowej 3 w Poznaniu. Jakie możliwości otwiera przed Wami ta przeprowadzka?

Przede wszystkim teraz można sobie wybrane modele włączyć i posłuchać muzyki. W szkole nie mieliśmy takich możliwości, bo wszystko było zamknięte w gablotach i jedynie podczas Nocy Muzeów coś się działo. Pamiętajmy, że tam w ciągu dnia odbywały się normalne lekcje i wstęp do budynku był ograniczony. Gdy pewnego razu zwrócili się do nas państwo z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, nawet nie było wolnej sali na zorganizowanie spotkania. Teraz każdy może nas odwiedzić w czwartki między godziną 17:00 a 19:00. Możemy też kontynuować temat prowadzenia prelekcji.

Właśnie o to chciałem zapytać. Czy poza stałą ekspozycją planujecie również inne działania edukacyjne?

Jak najbardziej, planujemy spotkania z młodzieżą ale też z seniorami. Chcemy mówić nie tylko o historii sprzętu, ale również prowadzić warsztaty np. z drobnych napraw. Nastawiamy się na szeroką współpracę ze szkołami, żeby wzbudzić w uczniach zainteresowanie elektroniką. Seniorzy to nasza druga główna grupa odbiorców, bo to im łezka się w oku kręci na widok dawnego sprzętu. 

Wielokrotnie miałem okazję przekonać się, jak wielkim sentymentem darzona jest Unitra. Myślę, że współczesnego sprzętu za kilkanaście lat nikt nie będzie wspominać z takim rozrzewnieniem. Dlaczego Unitra jest kultowa?

Ten, kto żył w latach 70. i 80., czyli okresie największego rozwoju polskiej elektroniki, doskonale wie, że to były bardzo specyficzne czasy. Wtedy w Polsce była tylko Unitra. Jeżeli ktoś miał w domu Technicsa albo Panasonica, to albo pracował na Zachodzie i potem sobie coś kupował w Pewexie, albo był wysoko postawiony. Zwykły śmiertelnik szedł w Poznaniu na ul. Gronową albo Czerwonej Armii, gdzie mieściły się sklepy Unitry, i po odstaniu w kolejce kupował, co mieli tego dnia na stanie. Były kolumny – kupowało się kolumny. Pojechało się po wzmacniacz, ale był tuner, więc kupowało się tuner. Pamiętam, gdy w 1986 roku chodziłem do szkoły i dostałem pieniądze za miesięczne praktyki, to poszedłem do sklepu i kupiłem jedyną dostępną rzecz – kolorofon. Wróciłem do domu, podłączyłem go pod wieżę, a po trzech dniach tata zapytał, co zrobiłem z pieniędzmi. Jak mu pokazałem wtedy ten kolorofon, to się za głowę złapał (śmiech). To jest właśnie ten sentyment – za każdym sprzętem kryją się wspomnienia. I co najważniejsze, ludzie do tego sprzętu mieli szacunek. Trzeba było na niego zarobić i wystać w kolejce albo skorzystać ze znajomości. Dzisiaj młodzi ludzie nie obchodzą się tak ze sprzętem, jak kiedyś. Coś się kupuje, zepsuje, wyrzuci i kupuje nowe. Inna sprawa, że współczesne wieże nie są tak trwałe i mocne, jak np. dawne magnetofony szufladkowe, w których montowano metalowe zębatki. Wszystko służy nam tylko przez kilka lat, a potem to zamieniamy na inny model. I przy okazji zaśmiecamy planetę.

Wspomniał pan o produkowanych przez Unitrę wersjach eksportowych. Czy to znaczy, że ten sprzęt cieszył się dużym powodzeniem także za granicą?

Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że polska elektronika była najlepsza w całych demoludach, natomiast Zachód postrzegał nas jako obecnych „Chińczyków”. Myśmy produkowali dla nich sprzęt, ale pod ich zachodnimi nazwami, np. Dynamic Speaker albo Emerson. To było polskie, ale oni nie chcieli tego ujawniać, więc o marce Unitra nikt w tamtych państwach nie słyszał. Pierwsze modele eksportowe do Francji nie miały nawet napisu, że to produkt z Polski.

Odkładając na bok zarówno nasze polskie sentymenty jak i zagraniczne uprzedzenia, czy można obiektywnie powiedzieć, że Unitra była dobrym sprzętem?

Szału nie było, bo my żeśmy byli zawsze trochę w tyle w stosunku do Zachodu. Nasze plastikowe wieże Diora SSL-500 i SSL-700 miały premierę w 1989 roku. To już było za późno. Tylko że u nas w Polsce to funkcjonowało tak, że każdy z zakładów radiowych, który chciał cokolwiek stworzyć nowego, nie miał w Unitrze z góry przyzwolenia na produkcję. Z urządzeniami prototypowymi jechało się do Warszawy, do odpowiedniego pana nadanego z partii, który podejmował wszystkie decyzje. Tylko ten pan nie patrzył na parametry techniczne, bo się na nich nie znał. Jego np. interesowało, dlaczego jakaś gałka jest z lewej strony, a nie z prawej, albo dlaczego kondensatory mają kolor zielony, a nie niebieski. Wiem, że tak było, bo sam rozmawiałem z pracownikami Zakładów Radiowych Diora, którzy tam jeździli i otrzymywali takie absurdalne pytania. Sporo fajnych pomysłów zostało przez to wstrzymanych. Druga sprawa, to myśmy kopiowali wiele rzeczy z Zachodu, bo wtedy nie obowiązywały prawa autorskie. Dlatego nasza pierwsza wieża szufladkowa jest skopiowana z Technicsa. Było natomiast kilka bardzo dobrych sprzętów, np. wieża Diora ZM-1006. Ponadto wspomnieć należy, że powstałoby wiele dobrych polskich sprzętów na komponentach zachodnich, ale dyrektywa partyjna zakładała, że w polskim produkcie nie może być więcej niż 5% elementów zachodnich z wartości danego odbiornika. Niestety na tamte czasu zachodnie elementy były bardzo drogie dlatego np. prototypy sprzętów z Diory na lampach fluroscejnych nie weszły do produkcji.

Czy poleciłby pan Unitrę komuś, kto dopiero wchodzi w świat audio i poszukuje swojego pierwszego sprzętu?

Tak, i to nie tylko dlatego, że jestem tym sprzętem prywatnie zafascynowany. Uważam, że na użytek domowy Unitra na pewno zaspokoi potrzeby początkujących audiofilów. Polecałbym ją też dlatego, że to polski produkt.

W połowie 2023 roku ogłoszono wielki powrót Unitry. Jak pan zareagował na te wieści?

Wiedziałem o tym dużo wcześniej. Ja z Unitrą mam kontakt już 2-3 lata. Oni zresztą tu u mnie byli, podobnie jak prezes Tonsilu jeszcze w trakcie prac budowlanych. Oczywiście cieszę się, że Unitra wraca, choć jestem ciekaw, czy utrzymają się na rynku, bo dużo mówi się o bardzo wysokich cenach tych elementów. Widziałem w internecie materiał, w którym argumentowano, że dawniej ten sprzęt kosztował średnio dwie i pół wypłaty i dziś kosztuje podobnie . No dobrze, tylko w latach 80. nic innego nie było, więc nawet jeżeli by kosztowało 5 wypłat, to Polacy i tak by to kupowali, a dziś mamy rynek otwarty i inne przełożenie. Trudno mi dyskutować tu o wartości ich produktów nie znając danych wyjściowych, a to podstawa do ceny końcowej ich urządzenia.  Niemniej jednak trzymam kciuki za dzisiejszą Unitrę i na pewno z zaangażowaniem będę śledzić jej losy.

Dziękuję za rozmowę.

zdjęcia: Jakub Krzyżański

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.