Wywiady

Wojtek "Gofer" Kapelko: winyl na 10-lecie sklepu płytowego

Marcin Mieszczak
Marcin Mieszczak
07.10.2024

Znany i lubiany sklep Płyty Gramofonowe obchodzi 10 urodziny, a od 7 lat funkcjonuje na ulicy Ząbkowskiej w Warszawie. O historii sklepu, utworze „Ile płyt się sprzedało” oraz o tym, czego należy życzyć takiemu dziesięciolatkowi, opowiada Wojtek „Gofer” Kapelko.

Marcin Mieszczak: 10 lat sklepu muzycznego to dużo czy mało?

Wojtek "Gofer" Kapelko: I dużo i mało. Są w Polsce sklepy, które świętują już 30-lecie. Z drugiej strony utrzymanie się przez 10 lat w tak niszowej branży to też nie lada wyczyn. Z mojej strony najważniejsze jest to, że cały czas się rozwijamy. Zaczynaliśmy od małej klitki o powierzchni 20 m² na regałach stojących na paletach. Po 10 latach zatrudniamy dwie osoby i mamy najpiękniejszy sklep w stolicy, więc jest progres (śmiech).

Czy potrafisz wskazać główne wydarzenia czy decyzje, które sprawiły, że Płyty Gramofonowe są tym, czym są obecnie?

Pierwszym takim wydarzeniem było spotkanie Kamila Rolnika z Vinyl Tamki. Chciałem kiedyś sprzedać kilka płyt i znalazłem jakieś ogłoszenie o skupie w internecie. Kamil nic wtedy ode mnie nie kupił, ale się zakumplowaliśmy i zrobiliśmy razem giełdę płyt w Klubie Mandala. Przy drugiej edycji dołaczył do nas Jurek Gaździk, a potem wspólnie we trójkę przenieśliśmy giełdy do Klubu Hybrydy. Tak powstała Warszawska Giełda Płytowa. Dzięki temu otwierając własny sklep mieliśmy już pewną grupę klientów.

Kolejnym ważnym wydarzeniem było poznanie Krzyśka i Pawła, moich wspólników. Oni organizowali wtedy kiermasz płyt Winylobranie i zaprosili mnie na jedną z edycji. Od razu się zakumplowaliśmy i w niedługim czasie pojechaliśmy na tripa po całej Europie w poszukiwaniu płyt. Gdy podjęliśmy decyzję o otwarciu sklepu, nie miałem w ogóle pojęcia o prowadzeniu biznesu. Nie wiedziałem jak znaleźć lokal, jak go urządzić i wyremontować. Dzięki nim nauczyłem się podstaw prowadzenia biznesu.

Następnym takim wydarzeniem była śmierć Pawła, która wywróciła wszystko do góry nogami. Za tym poszła zmiana lokalizacji na Ząbkowską. Tuż po tym wydarzeniu robiliśmy Winylobranie poświęcone okładkom płyt, na które zaprosiliśmy Marka Karewicza, Forina i Andrzeja Pągowskiego. Spotkanie prowadził Hirek Wrona. Poprosiliśmy wtedy Pana Andrzeja o zrobienie plakatu i tak rozpoczęła się cała seria spotkań z artystami okraszona plakatami Mistrza.

Ważnymi decyzjami, które sprawiają że sklep fukncjonuje tak jak teraz, było zatrudnienie osób do sklepu, najpierw Karola, kiedy byliśmy jeszcze na Marszałkowskiej. Przez pierwsze dwa lata prowadzenia sklepu urlop miałem tylko wtedy, gdy zachorowałem. Zatrudnienie go na stałe pozwoliło mi trochę odetchnąć. Teraz dołączył do nas Kuba, co sprawiło, że mogę się skupić na rozwijaniu sklepu i nie muszę się praktycznie angażować w codzienne obowiązki, bo wiem, że mam dwójkę fajnych i pracowitych ludzi, którzy utożsamiają się z tym sklepem.

Jak więc widać, społeczność winylowa to przede wszystkim ludzie. Opowiedz pokrótce jeszcze o tych, którzy są blisko z Waszym sklepem i pomogli stworzyć jego unikatowy charakter.

Na pewno takich osób jest wiele. Nie chciałbym tu nikogo pominąć. Ważną osobą w moim życiu jest Hirek Wrona, którego poznałem podczas Winylobrań. Hirek zawsze mocno nas wspiera i służy dobrą radą. Kolejną taką osobą jest Andrzej Pągowski, którego plakaty z Winylobrań zdobią ściany naszego sklepu. To tak naprawdę one robią cały klimat sklepu. Jeżeli już jesteśmy przy wystroju naszych ścian warto wspomnieć o Jarku Wierzbickim, którego zdjecia zdobią nasze ściany. Jarek pomógł też zorgnizować kilka super spotkań z artystami i premier płyt w naszym sklepie. Regularnie załatwia nam również podpisy artystów na płytach winylowych dla naszych facebookowych fanów.

Kolejną ważną osobą jest Michał Wilczyński z GAD Records, dzięki któremu mamy przyjemność tworzyć własne wersje kolorystyczne fantastycznych tytułów, które wydaje. Na pewno warto jeszcze wspomnieć o Pani Krystynie Prońko, z którą bardzo się polubiliśmy po tym, jak zaprosiliśmy ją na Winylobranie. Pani Krystyna regularnie podpisuje nam swoje płyty. Większość jej albumów na winylach można kupić tylko u niej i w naszym sklepie.

Jakie najciekawsze płyty przeszły przez Twoje ręce przez te 10 lat?

Oj, było tego trochę. Z takich smaczków kolekcjonerskich to kilka płyt z Arstonu, m.in. De Mono "Stop", Republika "1991" czy Róże Europy "Poganie! Kochaj i Obrażaj". Z zagranicznych płyt na pewno warto wymienić 24-carat Black "Ghetto: Misfortune's Wealth".

W drugim roku prowadzenia sklepu, kupiłem też fantastyczną kolekcję po francuskim muzyku jazzowym, który miał żonę z Polski. Kolekcja przeleżała kilkanaście lat w piwnicy we Włocławku i trafiła do mnie. Tam było pełno starych wydań Milesa Davisa, Herbie Hancocka czy Johna Coltrane. Był tam nawet nieodfoliowany egzemplarz "My Favorite Things" w pierwszym amerykańskim wydaniu.

Czym musi charakteryzować się sklep muzyczny, aby dobrze mu się wiodło w latach 20. XXI wieku?

Na pewno musi być otwarty na sprzedaż online. Po pandemii wiele osób przerzuciło się zupełnie na zakupy w sieci. Trzeba też dbać o swoich klientów i sprawiać, aby zakupy były dla nich przyjemnością. Ważne jest też dobre zatowarowanie, bo to generuje sprzedaż.

Kolejnym ważnym aspektem jest marketing i szukanie cały czas czegoś nowego i kreatywnego, aby pozyskać nowych klientów.

Porozmawiajmy o Twoim kapitalnym pomyśle czyli nagraniu piosenki i wydaniu jej na 7-calówce? Skąd ogóle pomysł? Miałeś już jakieś doświadczenie jako tekściarz czy raper?

Ten kawałek to pokłosie mojego wyjazdu do Tunezji. Byliśmy rok temu na imprezie integracyjnej z Fachowcem – firmą mojego wspólnika. Któregoś wieczoru Karol Kalita wpadł na pomysł, aby trochę pofreestyle’ować. Na początku miałem lekkie opory, ale później się rozkręciłem i wróciła mi zajawka na rapowanie. Teksty piszę tak naprawdę od 14 roku życia, ale nigdy nie poszło to dalej. Zazwyczaj swoją zajawkę spełniałem freestyle’ując na imprezach ze znajomymi lub stojąc w korkach w aucie (śmiech).

Jak napisałem ten tekst to stwierdziłem, że jest dobry i pora spróbować. Nagrywanie w studio to jednak zupełnie inna para kaloszy. Tutaj duże podziękowania dla Elmo, który stworzył ten kawałek od podstaw muzycznie i nagrywał wszystkie moje wokale. Cierpliwie krok po kroku udzielał mi wskazówek i dzięki temu osiągneliśmy efekt, z którego byłem zadowolony.

Pomysł na cuty w refrenie z kolei podsunał mi dawno temu Święty – mój serdeczny kolega. Obaj jesteśmy wychowani na polskim hip-hopie i lubimy sobie wtrącić w rozmowę jakiś follow up do któregoś z utwórów. Na jednej z imprez podszedłem, żeby się z nim przywitać i mówię „Hej. Co u ciebie”. A on na to „Zamiast co u Ciebie ile płyt się sprzedało” (śmiech).

Jako, że kawałek Tedego, z którego to wycięliśmy, produkował DJ 600V, zamarzyło mi się, aby to on zrobił skrecze. Napisałem do niego i wysłałem mu link do kawałka. Voltowi się spodobało i tak zgodził się na zrobienie skreczy. Potem wymyśliłem wokalistkę na końcu utworu i tu z pomocą przyszedł Jakub Bach, mój serdeczny przyjaciel, który skontaktował mnie z Ajmanem, a on z kolei skontaktował mnie z Mari Rose.

Szczerze mówiąc miałem trochę obawy jak zostanie przyjęty ten singiel, ale jak na razie spotykam się z samym pozytywnym odzewem. W kilka dni sprzedałem ¼ nakładu. Gratulowało mi mnóstwo osób. To bardzo miłe.

Na koniec powiedz, czego powinniśmy Wam życzyć na kolejne 10 lat.

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Resztą zajmiemy się sami.

Zatem dużo zdrowia i niech się wiedzie!

Zobacz profil sklepu Płyty Gramofonowe na naszym portalu.

Singiel winylowy "Ile płyt się sprzedało" można zamówić tutaj.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.