Do napisania niniejszego tekstu zainspirował mnie viral, który w zeszłym miesiącu obiegł social media na całym świecie. Była nim osobliwa okładka płyty winylowej, wyglądającej na relikt z drugiej połowy lat 70. O ile samo zdjęcie wykonawców nie wzbudzało jeszcze żywych reakcji (image trochę jak Tercet Egzotyczny, tylko z Dolly Parton na wokalu), tak nazwa zespołu oraz tytuł albumu powodowały u odbiorcy rozbawienie lub lekką konsternację. Mam tu na myśli krążek „An Evening with Anal Chaos”. Gdy pierwszy raz natrafiłem na to „dzieło”, nie mogłem uwierzyć w jego prawdziwość i okazało się, że słusznie. Po wpisaniu nazwy w wyszukiwarkę Discogsa, najbogatsza światowa baza płyt nie wskazała mi żadnej skatalogowanej pozycji o takim tytule.
To krótkie śledztwo sprawiło, że postanowiłem zgłębić się w temat brzydkich okładek płyt. Szybko dołączyłem do facebookowej grupy zrzeszającej fanów takiego contentu, a nawet dodałem swoje trzy grosze w postaci absolutnie tandetnej obwoluty albumu „Bajadera plaża” Marleny Drozdowskiej (gorący odbiór sprawił, że od razu otrzymałem odznakę najbardziej zasłużonego członka). Po kilku dniach obserwowania znanych („Spaghetti Incident” Guns n’ Roses czy „Get a Grip” Aerosmith) oraz zupełnie nieznanych (głównie muzyka chrześcijańska i country lat 60.) albumów, zauważyłem grafiki, których jakość i konwencja dość mocno przypominały „słynną” płytę grupy Anal Chaos. Wizyty na Discogs za każdym razem rozwiewały wszelkie wątpliwości. Były to kolejne fałszywki, opublikowane przez użytkowników świadomie bądź nie.
Nieznani autorzy tych okładek najczęściej zestawiają dwuznaczne tytuły z konserwatywnym wizerunkiem wykonawców. Żartownisiów inspirują zapewne prawdziwe albumy, takie jak np. „Jesus Use Me” gospelowego trio The Faith Tones. W porównaniu z autentykami twory te dużo mocniej jadą po bandzie i opierają się głównie na zabawie słowem, gdyż trudno znaleźć wystarczająco złe zdjęcie z epoki, w dodatku odpowiednie do wystylizowania na płytową obwolutę. Często też okładki internautów są zwyczajnie głupie.
Nie byłem jedynym uczestnikiem grupy, którego zaczęły nudzić te niesmaczne gnioty. „Im więcej fałszywych okładek, tym trudniej docenić te prawdziwe”, „To bardziej grupa dla grafików-amatorów. Żegnam” – komentują użytkownicy pod jednym z wyjątkowo żenujących falsyfikatów, którego autor nawet nie wysilił się na wymyślenie nazwiska wykonawcy.
Zastanawiam się jaki jest cel tej radosnej twórczości. Próba zaimponowania posiadaniem nikomu nieznanej płyty? Trolling? A może po prostu niewinny żart i chęć sprawdzenia swoich umiejętności w obsłudze Photoshopa? Trudno powiedzieć, ale sprawa nieistniejących płyt z przeszłości przypomina mi trochę zamieszanie, jakie pół roku temu wybuchło wokół filmu „Goncharov” z 1973 roku. Jeśli nie kojarzycie tego ponoć największego arcydzieła w dorobku Martina Scorsese, nic straconego. Obraz nigdy nie powstał. To mem, którego źródeł należy szukać na portalu Tumblr. Zaczęło się od krótkiej wzmianki z tytułem, ale internauci podchwycili temat i bardzo szybko stworzyli fabułę filmu, obsadę, a nawet realistyczny plakat i zapis nutowy do motywu przewodniego. Zaczęli także wkręcać innych użytkowników w licznych dyskusjach („Co ty wiesz o kinie, skoro nie oglądałeś Goncharova!” itp.). Gdy internetowy fenomen został opisany przez New York Times, grę podjął sam Martin Scorsese. Zapytany pewnego razu o swój film, odparł: „Tak, zrobiłem go dawno temu”.
Celowe wytwarzanie i operowanie nieprawdziwymi informacjami zdaje się być w internecie nową, ironiczną zabawą. Jak widać, takie żarty mogą w oryginalny sposób wzbudzać kreatywność i jednoczyć wokół siebie sporą grupę ludzi. Gorzej, gdy dowcip wydostaje się poza krąg osób wtajemniczonych i zostaje przekazywany jeszcze dalej, już zupełnie na serio. Tymczasem w długiej historii płyt winylowych znajdziemy tysiące prawdziwych albumów, które swoimi okładkami i tytułami mogą wywoływać uśmiech. Wprowadzanie do tego zbioru fałszywych pozycji niepotrzebnie zaśmieca media społecznościowe i wprowadza chaos. Może niekoniecznie analny, ale jednak chaos.
Fot. Grupa „Bad Album Cover Collective”, Tumblr („Goncharov”)