Winyle

Winyle w gorszym stanie – czy warto je kupować?

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
27.03.2024

Rysy, zabrudzenia lub ringwear na okładce – te wady często zniechęcają nas do zakupu poszukiwanej płyty. W winylowe hobby wpisany jest pewien perfekcjonizm, bowiem każdy marzy o egzemplarzu w jak najlepszym stanie. Co w takim razie z płytami, którym trochę brakuje do doskonałości? Czy skazane są na wieczne zaleganie w skrzynkach lub na aukcjach internetowych? Które z nich będą trafioną inwestycją?

Temat winyli w kiepskiej kondycji zainteresował mnie – a jakże – podczas prywatnych zakupów. Mając na liście życzeń konkretny, dość poszukiwany tytuł, regularnie wpisywałem go we wszystkie możliwe wyszukiwarki, a także buszowałem po wielu stoiskach na giełdach płytowych. Niestety, za każdym razem natrafiałem na egzemplarze z jakąś skazą i odpuszczałem. Mijały kolejne miesiące, nowych ofert nie przybywało, a te już odnalezione wciąż były dostępne i tylko testowały moją cierpliwość. Zauważyłem, że niektóre aukcje z winylami w stanie VG/VG- potrafią wisieć bez zainteresowania nawet przez rok! Skoro mało kto decyduje się na zakup takich płyt, może nie ma sensu w ogóle wystawiać ich na sprzedaż?

Pytam sprzedawców

W poszukiwaniu odpowiedzi na to nurtujące mnie pytanie, odwiedzam kilka zaprzyjaźnionych sklepów muzycznych. W rozmowie z właścicielami uświadamiam sobie, że najpierw należałoby określić, co to znaczy „VG” lub inne stany płyt, których nazwami operujemy. Systemów oceniania funkcjonuje przecież kilka, a w dodatku bywają różnie interpretowane. Widać to zwłaszcza na Discogs.

– VG+ u sprzedawców z Japonii oznacza NM, u Hiszpanów i Greków – Poor, a dla Portugalczyków to Good – mówi Witold Andree ze sklepu Art Rock w Poznaniu i dodaje, że dla niego najbardziej miarodajną skalą ocen jest Record Collector's Grading System. To właśnie ją stosuje podczas skupu płyt i sam stara się nie schodzić poniżej VG („płyta była wielokrotnie odtwarzana, ale nie odznacza się znaczącym spadkiem jakości dźwięku, mimo zauważalnych znaków na powierzchni oraz niewielkich zarysowań”). – Gdy jestem na międzynarodowych giełdach, często oceniam płyty po okładkach, bo na więcej czas mi nie pozwala. Wierzę, że ten, kto ocenił uczciwie stan okładki, tak samo postąpił z płytą i nie będę miał później problemu z jej sprzedaniem.

A z jakimi płytami jest największy problem? Właśnie z tymi poniżej VG, choć zdarzają się wyjątki, do których zaraz przejdę. VG to także dolna granica dla Piotra Walczuka, właściciela sklepu Longplay Vinyl Shop. Mój drugi rozmówca przyznaje jednak, że do każdej wystawianej na sprzedaż płyty podchodzi indywidualnie:

– Często płyta VG- z pierwszego pressu z UK lub USA lepiej gra niż współczesna nówka, jeżeli chodzi o dynamikę, nasycenie, selektywność etc. Mam dużo płyt VG, to są dobre płyty, ale po prostu smażą. Nie daję na sklep płyt, które przeskakują – tłumaczy.

Kolekcjoner, któremu rysy nie straszne

Oczywiście każdy z nas ma jakiś winyl, który ostatecznie przyjąłby nawet w stanie zadowalającym. Podczas mojego researchu poznaję także Piotra Dubiela, jednego z członków facebookowej „Grupy Winylowej… i nie tylko!”. Jego najcenniejsze zdobycze często wywołują dyskusje wśród społeczności. Powodem są nie tylko intrygujące tytuły, ale też stany prezentowanych płyt, znacząco odbiegające od ideału. W komentarzach roi się od żartów i wątpliwości co do zasadności kupowania tak sfatygowanych winyli. Niektórzy martwią się też o igłę gramofonu Piotra, skoro słucha takich szrotów. Ja także pytam go o ten ciekawy fragment jego kolekcji.

– Zdarza mi się kupować płyty w stanie VG- a nawet dużo gorszym, ale jeżeli już, to muszą one spełniać pewne warunki – odpowiada. – Najczęściej są to płyty z Afryki lub innych miejsc na świecie, gdzie wyszło sporo fajnej muzyki, ale niestety płyty były strasznie maltretowane i nie ma tak naprawdę opcji, żeby je dostać w rozsądnym stanie. Jak raz na ruski rok wypłynie coś, co jest ledwo VG+, to ceny idą w kosmos. Najgorsze pod tym względem są płyty z Zambii i z Mali. Wiedząc, że stare Blue Note'y potrafią świetnie grać, nawet jak źle wyglądają, to tutaj też można zejść w dół ze stanem płyty, żeby zdobyć ją w ludzkiej cenie. Jedynie nie polecam kupowania zajechanych płyt, jeżeli jest to w miarę dostępny tytuł, bo to strata pieniędzy i prowadzi tylko do frustracji.

Jak widać, nie każdy porysowany winyl nadaje się wyłącznie do przerobienia na zegar.

Kiedy VG- to dobra okazja?

Z odbytych rozmów wynika, że im rzadsza pozycja, tym większa tolerancja na zniszczenia. Dotyczy to zwłaszcza winyli wydawanych w niewielkich nakładach, np. niszowych albumów z początku ery rocka psychodelicznego i progresywnego lub jazzowych. Ale podobnie rzecz się ma także z polskimi popularnymi płytami z lat 60., które niegdyś katowano gramofonem Bambino, a okładki dosłownie wydzierano sobie z rąk. Przykładem takiego albumu jest „Na drugim brzegu tęczy” zespołu Breakout. Wiedząc, jak trudno go dziś znaleźć w doskonałej kondycji, mało kto przejmuje się kilkoma rysami czy zagięciami na kopercie.

Pamiętajmy też, że niektóre rysy jedynie wyglądają groźnie. Dlatego lepiej robić zakupy w sklepach stacjonarnych, gdzie często jest możliwość odsłuchu. Można także porozmawiać ze sprzedawcą na temat kryteriów oceny oraz wyceny takiego egzemplarza, a czasem, za dodatkową opłatą, go umyć.

Jeżeli tylko jeden z elementów (okładka bądź płyta) odbiega od ideału, też się można zastanowić nad zakupem, a następnie czekać na okazję zdobycia drugiego egzemplarza i z obu stworzyć kompletny album. Chociaż zajmuje to sporo czasu i grozi niekonsekwencją (np. włożeniem japońskiego pressa do niemieckiej koperty – niektórym na samą myśl włos się jeży na głowie), ale dwa wadliwe winyle mogą kosztować mniej niż jeden doskonały. Poza tym powyższy zabieg można powtarzać aż do uzyskania pełni satysfakcji.

Wreszcie, nie wszyscy zbierają płyty po to, żeby ich słuchać. Większość z nas oswoiła już się ze zjawiskiem kupowania winyli przez osoby nieposiadające gramofonu. Dla nich każda płyta to gadżet, muzealny okaz albo zwykła inwestycja kapitału. Podobnie można traktować egzemplarze podniszczone.

Oferty ze sfatygowanymi winylami były, są i będą, a ludzie nie przestaną się nimi interesować. Jeden je kupi dla powieszenia na ścianę, drugi ze względu na samą okładkę, a trzeci odnajdzie w tym gąszczu rarytas, który okaże się złotym strzałem. Ważne, żeby mieć rozeznanie w temacie poszukiwanych albumów i robić zakupy z głową.

(Fot. 01 – przykładowe pozycje z kolekcji Piotra. Fot. Piotr Dubiel, Facebook)
(Fot. 02 – ten VG ceni się niemal jak NM. Fot. Jakub Krzyżański)

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.