– Kupiliśmy ponad 1000 niegranych winyli z zapomnianego zbioru Polskich Nagrań – poinformował w sierpniu 2022 roku na swoim Facebooku popularny warszawski sklep Vinyl Tamka. Wśród zdobytych, a następnie wystawionych na sprzedaż płyt można było znaleźć najpopularniejsze krajowe tytuły w idealnym stanie (np. "Mrowisko" Klanu!), jak również ultra rzadkie test pressy albumów Republiki, Novi Singers czy TSA. Piszę „można było”, bo niemal wszystkie winyle rozeszły się na pniu.
– Niestety nie mogę zdradzać sposobów w jaki docieram do takich płyt – odpowiada na moją wiadomość Kamil Rolnik, właściciel Vinyl Tamki. I właściwie mu się nie dziwię, bo tego typu sensacyjne znaleziska stanowią nie lada gratkę nie tylko dla kolekcjonerów, ale przede wszystkim dla sprzedawców. Pozostaje jedynie trzymać kciuki, że pozostało w kraju i na świecie jeszcze więcej takich zbiorów.
Równie ciekawego odkrycia dokonała niedawno Danuta Mizgalska, i to we własnym domu. Wykonawczyni wielu przebojów z lat 70. i 80. podczas porządków natrafiła na zapieczętowany karton z egzemplarzami swojego albumu „Jestem twoją lady” z 1991 roku. Był to jeden z ostatnich winyli wydanych w Polsce, zanim nośnik został na długie lata wyparty przez CD. O tym, że płyta pochodzi z okresu transformacji świadczy również nietypowy wydawca – tajemnicza firma Konstech Records.
– Kiedy na początku lat 90. nagrywałam ten album, sytuacja na rynku fonograficznym była nieciekawa. Pronit przestał istnieć, a Polskie Nagrania przeżywały kryzys, który ostatecznie doprowadził do upadłości przedsiębiorstwa. Dlatego "Jestem twoją lady" wydała niewielka prywatna firma. Płyty tłoczono za granicą. To były zwariowane czasy – opowiada mi Mizgalska. Dziś unikatowy longplay można kupić od wokalistki w wersji z autografem lub bez.
Swoje oryginalne, stare winyle w dużych ilościach posiada również Krystyna Prońko. W oficjalnym sklepie internetowym artystki wciąż możemy nabyć pierwsze wydanie albumu „Album Krystyny Prońko” z 1989 roku. I to w cenie atrakcyjniejszej niż niektóre używane egzemplarze wystawione na aukcjach.
Jak widać, warto czasem zapytać o poszukiwany winyl u źródła. Niestety wiemy już, że jednego z największych białych kruków, czyli „Spalam się” Kazika, u samego artysty nie znajdziemy. – Dostałem 50 egzemplarzy autorskich. Pamiętam, że były w trzech kolorach: czerwonym, białym i czarnym. Wszystko rozdałem i teraz nie mam żadnego – powiedział Kazik kilka lat temu w wywiadzie dla Psychosondy.
Najważniejsze jednak, to się nie poddawać. Choć winylowe zasoby w stanie mint nie są studnią bez dna, powyższe sytuacje pokazują, że cuda się zdarzają.
foto 1: Jakub Krzyżański
foto 2: Vinyl Tamka